Przypływali tutaj z nadzieją na nowe ziemie i spokojne życie zgodne z kalwińskimi zasadami wiary. Burowie, przodkowie dzisiejszych Afrykanerów, przybili do Przylądka Dobrej Nadziei w XVII w.
Kolejne wieki to historia walk i wielkich wędrówek, którym towarzyszyło ciągłe przeświadczenie o byciu narodem wybranym.
Z równin, gdzie skrzypią wozy,
Wzywa głos naszego kraju
Ziemi naszej, Południowej Afryki
Nie oprzemy się wezwaniu
Staniemy pewnie i niezłomnie
Będziemy żyć lub zginiemy
Dla ciebie, Południowa Afryko.
Tak brzmi fragment hymnu państwowego, który został napisany w 1918 r. i obowiązywał przez pół wieku – najpierw (w latach 1936–1957) równolegle z brytyjskim God Save the King, a następnie samodzielnie, aż do upadku apartheidu w 1994 r. Podniosła pieśń wyraża miłość białych osadników do ziemi, która prawie 400 lat temu stała się ich domem. Pokochali ją tak bardzo, że byli gotowi zaciekle o nią walczyć – także z tymi, którzy zamieszkali na niej wcześniej.
Przystanek na przylądku
Na początku XVII w. holenderskie spółki kupiecko-żeglarskie połączyły się, tworząc Zjednoczoną Kompanię Wschodnioindyjską (zwaną też Holenderską w celu odróżnienia od powstałej dwa lata wcześniej Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej). Przez kolejne lata obie korporacje rosły w siłę, handel z azjatyckimi krajami stawał się coraz bardziej ożywiony. Przybywało statków, szerokim strumieniem płynęły do Europy przyprawy, tekstylia czy miedź. Ale podczas tak długiej trasy potrzebny był przystanek – port, w którym statki mogłyby zaopatrzyć się w wodę pitną i zapasy żywności. Idealnym miejscem były osłonięte od wiatru, żyzne okolice Przylądka Dobrej Nadziei w południowej Afryce.
Początkowo obie kompanie zamierzały założyć wspólną osadę, ale w końcu do współpracy nie doszło. Holendrzy zaczęli więc realizować pomysł sami. Dokładnie pół wieku po powstaniu Kompanii Holenderskiej, w 1652 r. do południowego wybrzeża Afryki (dzisiejszy Kapsztad) przybiły trzy holenderskie statki.