Nie wiadomo, jak zareagował Stalin, gdy na 70. urodziny otrzymał od kwidzyńskich chłopów bursztynowy model traktora marki Ursus, ani jak Günter Grass wykorzystał srebrne pióro zatopione w jantarze – prezent od mieszkańców Gdańska. Jedno jest pewne: Polska nigdy nie miała bardziej zasłużonego ambasadora niż bursztyn. Ale od początku…
Liczy ponad 40 mln lat. Najłatwiej znaleźć go tuż po jesiennych czy zimowych sztormach, gdy ciemnoszmaragdowe fale Bałtyku wyrzucają na brzeg tysiące kamieni. Starożytni Grecy utożsamiali go ze łzami boginek – córek Słońca, przez Talesa z Miletu posądzany był o posiadanie duszy. Chińczycy z kolei wierzyli, że skamieniała żywica daje odwagę drapieżnika, gdyż w niej zaklęta jest dusza zmarłego tygrysa.
Bursztyn odgrywał różne role: od opału przez środek płatniczy po kamień magiczny. Gdy Rzymianie podbijali świat, moda na jantar opanowała Imperium Romanum. Patrycjusze nosili go, by podkreślić wysoką pozycję społeczną, gladiatorom towarzyszył w walce – choć wyryty w nim napis „zwyciężę” nie zawsze okazywał się proroczy. Gdy bursztynowe włosy Sabiny Poppei opiewał jej mąż Neron, Rzymianki zaczęły farbować swoje na kolor złocistożółty – jak cierpkie wino falerno. Ucztujących uwodził zapach kadzideł, a na Nowy Rok obdarowywano się bursztynowymi liśćmi, na których zapisywano życzenia. Właśnie jako prezent złoto Bałtyku zdobyło największe uznanie.
Najlepszy przyjaciel dyplomaty
Prześledziwszy zawrotną karierę podarunków z bursztynu, zauważamy kilka prawidłowości. Przeciętny jego posiadacz jest europejskim władcą, ewentualnie oblubienicą króla czy sułtana, bywa też urodziwą Kurpianką. Intencje wręczającego są zazwyczaj jasne: kontekst polityczny i gospodarczy dominuje nad religijnym, w grę wchodzą też uczucia. Co istotne, prezent z reguły ma odpowiadać upodobaniom obdarowanego oraz jego randze.
W ocieplaniu wizerunku Polski doskonale sprawdza się bursztyn bałtycki, nie tylko ze względu na jego naturalne, nomen omen, ciepło oraz działanie uspokajające. Traktowany jest przede wszystkim jako symbol sukcesu, finezji i trwałości. Zapewne te cechy mieli na uwadze wykonawcy bursztynowych upominków dla brytyjskiej pary książęcej, wręczonych podczas niedawnej wizyty w Gdańsku – światowej stolicy tego surowca. Kolejną kreację od Alexandra McQueena księżna Kate będzie mogła rozświetlić mlecznym naszyjnikiem, a książę William zapewne nieraz przełamie nieskazitelną biel koszuli spinkami do mankietów w kolorze wiśni.
O ile dziś taką pamiątkę należy traktować jako wyraz szacunku i prezentację lokalnego rzemiosła artystycznego, o tyle kilka stuleci wcześniej dary z jantaru miały zgoła inne znaczenie. Chociażby szkatuła, przekazana na początku XVIII w. angielskiemu posłowi, przypieczętowała wznowienie stosunków handlowych między Anglią a Gdańskiem. Kunszt jej wykonania wskazuje na warsztat Christopha Mauchera. Ten słynny w całej Europie bursztynnik nie posiadał zresztą obywatelstwa miasta, został więc znienawidzony przez tutejszy cech (pierwszy utworzono w 1477 r.) i nazwany partaczem.
Ekskluzywne pudełka na kosztowności były wówczas obiektem pożądania i najczęściej wędrowały na Wschód. W lustrze umieszczonym wewnątrz jednego z nich przeglądał się nieźle władający Rosją (i polszczyzną) Fiodor III Aleksiejewicz. Otrzymany od polskich posłów drobiazg był przypuszczalnie wyrazem wdzięczności za podtrzymanie rozejmu andruszowskiego z 1667 r. kończącego wojnę między narodami. Ówczesny sygnatariusz traktatu również przyjął takowy upominek od Jana Kazimierza.
Jednak to misja poselska księcia Krzysztofa Zbaraskiego zapisała się złotymi zgłoskami w historii naszej dyplomacji, nic zatem dziwnego, że znalazło się dla niej miejsce w poemacie epickim Przeważna legacyja… Samuela Twardowskiego. Główny cel misji: wykupienie jeńców, m.in. Stanisława Koniecpolskiego, wziętych do niewoli po przegranej bitwie pod Cecorą. Przebieg: polski orszak przekroczył w 1622 r. bramy Konstantynopola, wioząc do seraju cenne dary. Dowódca janczarów, podobnie jak sułtanka, wzbogacił się o zwierciadło w bursztynowych ramach oraz serwis (co ciekawe, Turcy ufali, że naczynie z bursztynu, pękając, ostrzega przed zatrutym jadłem). Nalewka i miednica z białego jantaru przypadły w udziale admirałowi Hali Baszy. Wezyr otrzymał szkatułę z tysiącem monet, sułtanowi sprezentowano okazalszą, zdobioną wizerunkami morskich bogiń i nimf leśnych. Zadbano też o jego harem – kobiety sułtana obdarowano jantarowymi szachami. Różnorodność barwna i skala przezroczystości bursztynu umożliwiały dobór kontrastowych figur i układu pól dla nich. Na zakończenie poselstwa Zbaraski mógł wykrzyknąć: szach-mat!
Bursztynowe love story
Zygmunt III Waza wiedział, co robi, posyłając sułtanowi przedmioty właśnie z jantaru. Sam uciekał od wojennych trosk w sztukę bursztynniczą. Przypisuje się mu nawet wykonanie słynnego pucharu bez stopy (tzw. kulawki) zachęcającego do wypicia trunku do dna, by ujrzeć podobiznę władcy. Pasję króla rozumiała jego ukochana żona Anna Habsburżanka. Będąc żarliwą katoliczką, przekazała do kaplicy różne sprzęty z białego bursztynu legatowi papieskiemu kardynałowi Caetaniemu. Jego zasępioną twarz – bynajmniej nie z powodu prezentu – uwiecznił później Jan Matejko na płótnie Kazanie Skargi.
Spośród religijnych darów, które dotrwały do naszych czasów, wymienić należy jeszcze bursztynową figurę Madonny na półksiężycu, ofiarowaną do skarbca na Jasnej Górze w XVII w. przez konwent cystersów. To od nich prawdopodobnie Anna Jagiellonka otrzymała medalion z bursztynu w kształcie serca z portretem Stefana Batorego. Zważywszy na chłodne relacje łączące małżonków, nie było to zbyt taktowne posunięcie.
Skoro o miłości mowa, z obfitych złóż surowca słyną Kurpie. O zmarłym mówiono tam, że idzie na tamten świat „burśtyn kopać”. Dziewczęta marzyły o miodowym sercu na błękitnej wstążce, co odczytywano jako deklarację uczuć. Na weselu śpiewano pannie młodej: „Dajcie jej burśtyny, coby miała śtyry syny”. Życzenie to nie spełniło się, niestety, w przypadku najmłodszej córki Zygmunta III, mimo iż w ślubnym posagu znajdowała się bursztynowa czara z herbem Wazów na pokrywie. Anna Katarzyna Konstancja i Filip Wilhelm nie doczekali się potomstwa.
Kobietom trudno było się oprzeć bursztynowi. Wyjątek stanowiła Penelopa, która odrzuciła zaloty Eurymacha, a wraz z nim „piękny naszyjniczek/Szczerozłoty, z bursztynem, co jak słońce lśniący” – jak opisał to Homer. Za to kochanka i domniemana żona morganatyczna Stanisława Augusta Poniatowskiego miała miękkie serce. Podobno jej względy z łatwością kupowali ambasadorowie rosyjscy, a w mieszkaniu znaleziono bursztynowe flaszeczki do perfum – bodaj upominek od polskiego króla.
Podczas gdy królowe w gotowalniach (dzisiejsza toaletka) wyposażonych w puzderka, szkatuły, szczotki i inne przedmioty z bursztynu pielęgnowały swą urodę, dla królów liczyło się wnętrze – ich pałaców. Toteż prześcigali się w zdobieniu zamkowych sal, wyposażali je w bursztynowe zegary, krzesła czy kabinety. Zaginiona Bursztynowa Komnata do dziś pozostaje niedoścignionym arcydziełem. Ona również była prezentem oraz elementem politycznej rozgrywki. Gabinet wykonali gdańscy mistrzowie na polecenie Fryderyka I. Jego syn, chcąc przyłączyć Szczecin do Prus, potrzebował silnego sojusznika. Podarował więc komnatę carowi Rosji Piotrowi I w zamian za wsparcie oraz kilku rosłych wojowników (dodajmy, że już Fenicjanie za złotą figurkę kupowali niewolnika). Legendy głoszą, że w zimowe wieczory caryca Katarzyna II układała pasjanse w blasku bursztynu.
Dziś, podobnie jak w XV w. i przez kolejne trzy stulecia, skarb Bałtyku znajduje swoich amatorów w kraju i za granicą, od Zachodu po Wschód. O polskiej marce pamiętał Donald Tusk, obejmując stanowisko szefa Rady Europejskiej – sprezentował bryłkę swojemu poprzednikowi. Z kolei Chińczycy na potęgę kupują bursztynową biżuterię. Oczywiście made in Poland.