Być odważnym, zła nie czynić
i
"Wiklinowy człowiek", Thomas Pennant, około 1773–1776 r./National Library of Wales (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Być odważnym, zła nie czynić

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 14 minut

Druidów, celtyckich kapłanów, wyobrażamy sobie zwykle jako starców w białych szatach, ze złotym sierpem wzniesionym w kierunku jemioły, mądrych i łagodnych. Tymczasem wygląda na to, że choć dysponowali ogromną wiedzą i cieszyli się szacunkiem, bywali krwawi. I nie musieli być mężczyznami.

Chcąc ukazać barbarzyńskie zwyczaje druidów, rzymski poeta Lukan napisał, że nie odprawiają oni religijnych obrzędów w świątyniach, ale w głębokich i niedostępnych lasach. Święte lasy Galów miały przerażać nie tylko zwykłych ludzi, lecz także samych celtyckich kapłanów – druidzi wchodzili tam z obawą, że spotkają „pana tego gaju”.

Galijskie słowo określające świątynię to nemeton, jednak badacze podkreślają, że pierwotnie znaczyło ono tyle co „święty gaj”. Inny termin, który pojawia się u autorów starożytnych, to drunemeton oznaczający najprawdopodobniej „święty gaj druidów” bądź „świętą dąbrowę”. Dopiero pod wpływem kontaktu z kulturami grecką i rzymską Galowie zaczęli budować świątynie. Wcześniej ich nie potrzebowali – miejscami świętymi były dla nich zarówno gaje, jak i góry, jaskinie, strumienie oraz rzeki. Pamięć o tym zachowała się w takich dzisiejszych nazwach francuskich miejscowości, jak Arlempdes – dawne Arnemetum („obok świętego gaju”), Nan­terre – kiedyś noszące nazwę Nemetodurum (od nemetonduron – to ostanie słowo znaczy „mocny”, „wytrzymały”) czy Vernantes (uer-nemeton – „wielki gaj”).

Drzewa we krwi

O ile święte gaje Słowian padały ofiarą chrześcijańskich misjonarzy, o tyle sakralne przestrzenie Celtów były niszczone jeszcze przez Rzymian. Zdaje się, że istniało ku temu kilka powodów, ale jednym z nich miał być fakt, że obrzędy, które się w nich odbywały, odznaczały się szczególnym okrucieństwem.

Lukan opisywał je ze wstrętem. Według poety druidzi mieli ochlapywać swoje święte drzewa krwią ludzi składanych w ofierze. Zdaniem Juliusza Cezara (do którego często będziemy nawiązywać, gdyż jego Wojna galijska stanowi bezcenne źródło wiedzy o starożytnym druidyzmie) druidzi składali ofiary w imieniu tych, którzy chcieli zyskać przychylność nieśmiertelnych istot. Najczęściej poświęcano jeńców

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Boudika znaczy wiktoria
i
"Królowa Boudika", John Opie, 1793 r./National Portrait Gallery (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Boudika znaczy wiktoria

Andrzej Kula

Co takiego miała w sobie królowa Icenów, jednego z plemion Brytów, że doczekała się pomnika w centrum miasta, które niegdyś zrównała z ziemią? Trudno powiedzieć, czy Boudika już triumfuje, czy może jest jeszcze w trakcie natarcia. Lewą rękę ma uniesioną, a w prawej trzyma włócznię. Konie ciąg­nące rydwan z królową stoją na tylnych nogach, przednie są uniesione, jakby szykowały się do pokonania przeszkody, skoku albo broniły się przed agresorami. Do obu kół przyczepiono kosy. Za Boudiką na rydwanie siedzą jej dwie córki. Na cokole pomnika autorstwa Thomasa Thornycrofta napisano: „Boadicea (Boudicca). Królowa Icenów. Zmarła w 61 roku po poprowadzeniu swoich ludzi przeciwko rzymskiemu najeźdźcy”. Nie da się być bardziej w Londynie. Stojąc przed pomnikiem celtyckiej rebeliantki, po prawej stronie mamy Tamizę, a na drugim jej brzegu zbudowany z okazji nadejścia XXI w. diabelski młyn London Eye. Za naszymi plecami jest pałac westminsterski, w którym mieszczą się Izba Gmin oraz Izba Lordów, a także kolejny symbol stolicy Wielkiej Brytanii – Big Ben. Choć monument przedstawia postać z I w., i pomnik, i uwieczniona na nim Bou­dika doskonale nadają się do komentowania współczesności. W 2005 r. Banksy założył na rydwan królowej blokadę kół. Być może, aby o niej przypomnieć, być może po to, aby zażartować. Dekadę później, w czasie kampanii przed referendum w sprawie brexitu i późniejszych negocjacji z Unią Europejską postać Boudiki była eksploatowana przez publicystów i ekspertów. Tom Holland z „New York Timesa” uznał ten pomnik za dowód brytyjskiego eurosceptycyzmu, wyspiarskie gazety przywoływały królową w czasie, gdy rządem kierowała Theresa May, a na karykaturze Chrisa Riddella opublikowanej w „Guardianie” ubrany w pieluchę Boris Johnson jedzie rydwanem (przypominającym ten z pomnika) z napisem „No deal brexit” [dosłownie „Brexit bez umowy”, określenie to dotyczyło porozumienia handlowego z Unią Europejską – przyp. red.]. Boudika zorganizowała największe w historii Wysp powstanie przeciwko rzymskiemu okupantowi. Zostało ono krwawo stłumione, lecz legenda królowej, która rzuciła wyzwanie imperium – jak widać – przetrwała.

Wojna Kaliguli z Neptunem

Swetoniusz w Żywotach cezarów opisuje, jak na Brytanię – tak nazywali krainę za morzem Rzymianie – zasadzał się Kaligula. W okolicach 39 r. z wyspy został wypędzony Adminiusz, syn króla jednego z plemion. Po przybyciu na kontynent z niewielkim oddziałem poddał się cezarowi. „Kaligula wysłał napuszony list do Rzymu, jakby podbił całą wyspę” – pisze rzymski historyk. Następnie ekscentryczny – możliwe, że chory psychicznie – przywódca wypowiedział wojnę bogu mórz Neptunowi. Rzecz działa się w okolicach dzisiejszego francuskiego Boulogne-sur-Mer, na zachód od Calais. Kaligula rozmieścił wojska i ciężki sprzęt na plaży, nakazał ludziom rzucić się do ataku i ciąć fale, a po ofensywie zbierać muszle, które miały być łupem wojennym. Nie był to ani początek, ani koniec zakusów Rzymu na Wielką Brytanię. Wyspa fascynowała cezarów od zawsze. Była trochę tajemnicą wzmacnianą przez opowieści o druidach, czyli celtyckich kapłanach, trochę potencjalnym celem nowych podbojów, dzięki którym imperium wciąż mogło się rozwijać. Dwie nieudane próby inwazji Juliusza Cezara z lat 55–54 p.n.e. na dziesięciolecia zniechęciły jednak jego następców. Do pomysłu – zapomnijmy o anegdotycznych wyczynach Kaliguli – wrócił dopiero w 43 r. Klaudiusz. Około 60 r. Rzymianie kontrolowali już tereny dzisiejszej Walii od zachodu i Sheffield na północy. Prasutagus był królem Icenów zamieszkujących obecną Anglię Wschodnią. Nie wiadomo, kiedy się urodził ani kiedy ożenił. Wybranką była Boudika (Boadicea, Boudicca), której imię pochodziło od celtyckiego słowa bouda oznaczającego „zwycięstwo”. Królowa prawdopodobnie wywodziła się ze szlachetnego rodu, urodziła dwie córki (ich imion nie znamy). Plemię Icenów zajmowało się rolnictwem, hodowało bydło oraz konie i – jak na warunki rzymskiej okupacji – żyło mu się całkiem spokojnie. Był to efekt polityki Prasutagusa. Być może król na początku poddał się Rzymianom, być może próbował się opierać, ale przegrał. Koniec końców został jednym z wielu marionetkowych przywódców na Wyspach. By utrzymać spokój, musiał płacić podatki i wysyłać młodych mężczyzn na służbę do armii. Nawiasem mówiąc: większość tego, co wiemy o tych miejscach i czasach, zawdzięczamy Tacytowi oraz Kasjuszowi Dionowi, którzy jednak nie byli naocznymi świadkami opisywanych wydarzeń. Urodzony około 55 r. Tacyt miał szansę wysłuchać bezpośrednich relacji. Dion pisał natomiast ponad 100 lat po śmierci Prasutagusa i Boudiki. Dzieła rzymskich historyków uchodzą jednak za ważne źródła, a uzupełniają je późniejsze odkrycia archeologów (dochodzi do nich również współcześnie). Prasutagus do końca próbował lawirować, szukał rozwiązań, które jednocześ­nie zaspokoją oczekiwania najeźdźców i zapewnią byt rodzinie. W testamencie podzielił majątek między córki i Nerona. Według praw Icenów kobiety mogły dziedziczyć ziemię po mężczyznach. Prawo rzymskie nie dopuszczało jednak takiej możliwości. A przecież Brytania zamieniła się już w kolonię Rzymu, nadrzędne były więc regulacje prawne narzucane przez metropolię. Po śmierci Prasutagusa imperium upomniało się zatem o swoje. Legioniści wtarg­nęli do jego posiadłości, rozebrali i wychłostali Boudikę (chodziło o to, by pokazać, że po śmierci męża stała się równa niewolnikom) oraz zgwałcili córki. Mężczyźni z rodziny zmarłego króla skończyli jako niewolnicy, a majątki innych bogatych Icenów także zostały splądrowane. To bestialstwo kilka miesięcy później doprowadziło do tego, że – jak pisze his­toryczka Caitlin C. Gillespie w książce ­Boudica:­ Warrior Woman of Roman Britain – „na przełomie 60 i 61 r. Rzym niemal stracił całą prowincję na rzecz kobiety”.

Czytaj dalej