Chwila (nie)uwagi Chwila (nie)uwagi
i
rysunek: Joanna Grochocka
Marzenia o lepszym świecie

Chwila (nie)uwagi

Paulina Wilk
Czyta się 20 minut

Zarówno bez głębokiego skupienia, jak i regularnego myślenia o niebieskich migdałach nie możemy być w pełni ludźmi. Brytyjski pisarz Johann Hari wzywa do buntu wobec mechanizmów polujących na naszą uwagę. Jak walczyć z rozproszeniem i żyć uważniej?

Urodził się w Szkocji, dorastał w Anglii. Jego książki czytane są w 40 językach na całym świecie. Rok dzieli na dwie części: albo podróżuje i przeprowadza badania, albo pisze w londyńskim domu. Jest autorem bestsellerów popularnonaukowych, w których opisał m.in. uzależnienie, depresję i deficyt uwagi nie jako osobiste problemy ludzi nimi dotkniętych, ale złożone zagadnienia społeczne, które można wspólnie rozwiązać. Jego książki charakteryzują się interdyscyplinarnością oraz imponują rozległością opracowania tematu. W każdej z nich Hari wychodzi od własnych doświadczeń, by odsłonić uniwersalne prawdy o świecie, w którym żyjemy.

Paulina Wilk: Osią Twojej najnowszej książki Złodzieje. Co okrada nas z uwagi jest opowieść o tym, jak próbowałeś ocalić własną zdolność koncentracji i głębokiego skupienia. Przy okazji badałeś, jak ciągłe rozpraszanie umysłu wpływa na człowieka. Na kilka miesięcy porzuciłeś Internet i media społecznościowe, używałeś aplikacji kontrolujących korzystanie z urządzeń elektronicznych, a nawet kupiłeś sobie pudło, w którym można „internować” własnego smartfona. Ile z tych metod samoobrony wciąż stosujesz? No i czy działają?

Johann Hari: Miewam wzloty i upadki, ale staram się trzymać wszystkiego, co opisałem. Spójrz, to jest właśnie moje specjalne pudło, w którym kilka godzin temu zamknąłem telefon. Nałożyłem pokrywkę, ustawiłem czas na zegarze, wcisnąłem guzik i nastąpiła blokada. I teraz nawet gdybym próbował rozwalić je młotkiem, nie będę miał dostępu do smartfona. Używam tego aresztu każdego dnia, kiedy pracuję. Mam też aplikację na laptopie, która pozwala wyłączać dostęp do wybranych programów albo całkiem odcina Internet na ustalony czas. To mój sposób na uniknięcie wielozadaniowości, choć oczywiście te metody nie załatwiają wszystkiego. W książce pisałem także o tym, jak destrukcyjnie na naszą uwagę wpływa np. stres. W zeszłym roku spadły na mnie dwa potężne ciosy: mój krewny popełnił samobójstwo, a przyjaciel został zamordowany. Te ekstremalne zdarzenia bardzo utrudniały mi skupienie. I chociaż z jednej strony na potrzeby pracy nad książką najpierw odciąłem się na kilka miesięcy od sieci, to potem ruszyłem w długą podróż badawczą po wielu krajach świata. Odbyłem rozmowy z 200 naukowcami specjalizującymi się w kwestiach uwagi i dogłębnie poznałem ich dorobek.

Twoje sposoby samoobrony bardziej przypominają bycie na surowej diecie czy walkę z nałogiem?

Żyjemy w środowisku, które systematycznie i na wiele sposobów destabilizuje naszą zdolność do skupiania uwagi. Mimo że nasze osobiste nawyki są częś­cią tego zjawiska, nie sądzę, by one stanowiły główną jego przyczynę. Na podstawie wywiadów z naukowcami – z którymi spotykałem się od Moskwy przez Melbourne po Miami – wyodrębniłem i opisałem 12 czynników zgubnych dla naszej zdolności utrzymania koncentracji. Wśród nich są te oczywiste, związane z nowymi technologiami i urządzeniami, ale też takie, które bardzo mnie zaskoczyły. Na skupienie wpływają np. dieta, aktywność fizyczna, sposób zaprojektowania przestrzeni

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Bezmiar nadmiaru Bezmiar nadmiaru
i
„Mystischer Kopf: Meditation”, Aleksiej Jawlensky, 1918 r., Lenbachhaus, Monachium; zdjęcie: domena publiczna
Promienne zdrowie

Bezmiar nadmiaru

Natalia Fiedorczuk

Gdyby twój mózg stracił zdolność ignorowania niektórych bodźców, słyszałbyś wyraźnie każdy dźwięk, czuł każdy zapach, smak i teksturę wszystkiego, z czym styka się twoja skóra. Miałbyś wrażenie, że zaraz oszalejesz od nadmiaru bodźców. Podobnie czują się osoby ze spektrum autyzmu.

To był, zdaje się, 2005 r. Miałam dwadzieścia parę lat i postanowiłam wybrać się na randkę w ciemno. Niewiele pamiętam z tego spotkania, zamazała mi się nawet twarz chłopaka, z którym się umówiłam. Doskonale zapadły mi za to w pamięć zapach, zbyt głośna muzyka w knajpie i mój dyskomfort, gdy nie byłam w stanie skupić się na rozmowie. A także wstyd, że zabrakło mi pewności siebie, żeby poprosić o ściszenie radia. Wtedy trudno byłoby mi przyznać się przed chłopakiem, że na naszej randce przytłoczyły mnie odczucia zmysłowe. Po wielu latach zrozumiałam swoją tajemniczą podatność na nieprzyjemne zapachy i hałas: jestem osobą autystyczną (wolę to określenie od formy „z autyzmem”, która brzmi, jakbym była oderwana od przypadłości, która przecież towarzyszy mi na wszystkich etapach życia!). W pakiecie mam również ADHD – zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Medyczne zaświadczenia otrzymałam lata później w następstwie niezliczonych kryzysów i piętrowych kompensacji – prób udawania, że pochodzę z wytrzymalszego miotu niż w rzeczywistości. Obie przypadłości zlały się w jeden, niezdejmowalny garnitur, który dzisiaj mogę nazwać zespołem nielogicznego reagowania.

Czytaj dalej