Ciotka ewolucji Ciotka ewolucji
i
Lynn Margulis w szklarni, ca. 1990; zdjęcie: Nancy R. Schiff/Getty Images
Wiedza i niewiedza

Ciotka ewolucji

Mikołaj Golachowski
Czyta się 19 minut

W historii ludzkości szczególnie trzy osoby pomogły nam zrozumieć, kim jesteśmy – albo raczej kim nie. Mikołaj Kopernik pokazał, że wszechświat nie kręci się wokół nas. Karol Darwin udowodnił, że nie jesteśmy panami stworzenia czy zwieńczeniem boskiego dzieła, ale częścią wielkiej żyjącej rodziny. Z kolei Lynn Margulis uświadomiła nam, jak głęboko sięga to splątanie z przyrodą.

Spośród tych trzech osób globalną sławę zdobyły tylko dwie pierwsze. Trudno sobie wyobrazić świat bez ich osiągnięć. Łatwo za to przyjąć, że gdyby nie należały one do nich, prędzej czy później wpadłby na to ktoś inny. Odkrycia Lynn Margulis były mniej oczywiste i z pewnością nie tak medialne. Słyszeliście o niej? Nie? Ja też, przynajmniej zdecydowanie za długo trwałem w tej niewiedzy. Pierwszy raz zdałem sobie sprawę z jej istnienia dopiero jako student biologii na Uniwersytecie Warszawskim, czyli w latach 90. ostatniego stulecia ubiegłego milenium.

Lynn Petra Alexander urodziła się w roku 1938 w Chicago. Miała trzy młodsze siostry i – jak twierdziła – dorastanie wśród samych dziewczyn sprawiło, że nigdy nie miała styczności z tym, co teraz nazywamy genderowymi stereotypami, czyli z podwójnymi standardami dotyczącymi oczekiwań wobec płci. Zapewne nigdy nawet nie słyszała, że kobiety mają siedzieć cicho i być posłuszne swoim mężom. Zresztą znając jej charakter, można mieć pewność, że raczej nie przyjęłaby tego do wiadomości. Przez umiarkowanie nabożny stosunek do autorytetów całe życie pakowała się

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Zmysłowe komórki Zmysłowe komórki
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Wiedza i niewiedza

Zmysłowe komórki

Tomasz Sitarz

Tu wejdzie drożdżak, tam zapuka Euglena gracilis z zepsutym organellum. Lekarz komórek zawsze doradzi, pomoże i ma dużo pracy, bo nawet jednokomórkowce odczuwają świat – na swój sposób, rzecz jasna.

Kiedy dotarłem na poranną odprawę, nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Współpracownicy, zapytani o ten brak zainteresowania, odpowiadali, że nie zawracają sobie głowy świeżakami – żaden z nich nie wytrzymał w klinice nawet tygodnia. Postanowiłem ich zaskoczyć i wytrwać. Ogłosiłem to, gdy do pokoju wszedł nasz szef. Napotkałem jego pełen politowania wzrok, ale kiedy zaproponował mi powitalnego kielicha w swoim gabinecie, ujrzałem dla siebie świetlaną przyszłość w tej przychodni.

Czytaj dalej