20 marca 2018 r. o godzinie 16.15 czasu uniwersalnego rozpoczynamy astronomiczną wiosnę i choć wiosna meteorologiczna jest już z nami od 20 dni, to aura za oknem czasem przypomina nam, że gołoledź to nie to samo co „goło leć!”.
A gołoledzi w początkach wiosny możemy się jeszcze spodziewać, szczególnie że końcówka zimy upłynęła pod znakiem mrozów, o czym pisaliśmy w numerze zimowym. Od 20 marca dnia będzie więcej niż nocy, a kąt padania promieni słonecznych zacznie sprawiać nam przyjemność w postaci wyraźnie odczuwalnego na odsłoniętej skórze ciepła. Z mniejszą przyjemnością zaobserwujemy następnie przebudowę pogody w kierunku typów właściwych dla ciepłej pory roku – z mniejszą przyjemnością, ponieważ możemy spodziewać się wszystkiego. Od śniegu i mrozu po gwałtowne burze. Wiosną pogoda potrafi pokazać wiele twarzy – za sprawą rosnącej ilości energii na półkuli północnej i wysokiego jeszcze kontrastu termicznego między równikiem a biegunem północnym.
Historycznie wiosna nieraz pokazywała pazur. Na przykład w Sejnach 8 marca 1964 r. odnotowano –34,7°C. Pierwszy dzień wiosny 1963 r. wcale nie był dużo bardziej upalny, stacje: Lubaczów, Maniowy i Jabłonka także zarejestrowały temperatury w okolicy –34°C. W kwietniu najniższa odnotowana temperatura to –18,7°C w Siedlcach (5.04.1929 r.). Majowy rekord zimna to –8,5°C w Mławie (10.05.1941 r.).
Ale zdarzały się też rekordy bardziej przyjazne ciału. 21 marca 1974 r. w Nowym Sączu odnotowano 25,6°C, a we Wrocławiu i w Tarnobrzegu – 25,4°C. Kwiecień ustanowił swój rekord całkiem niedawno – 28.04.2012 r. na termometrach w Słubicach widniało 31,6°C. Majowe maksimum padło również 28. dnia miesiąca, tyle że w roku 1892. Termometry w Zielonej Górze pokazały wówczas 35,7°C.
Czego możemy spodziewać się wiosną 2018 r.? Modele Europejskiego Centrum Prognoz Średnioterminowych (ECMWF) wskazują, że będzie cieplej, niż wynika to ze średniej wieloletniej. Marzec na większości obszaru Polski będzie cieplejszy o 1–1,5°C, a kwiecień o 0,5–1°C.
Padać będzie więcej niż w wieloleciu, ale nie wszędzie. Górny i Dolny Śląsk, Sudety z Pogórzem oraz Lubelszczyznę, a także pas nadmorski od przylądka Rozewie do granicy z Rosją niebo uraczy zupełnie przeciętnymi opadami. Za to szczególnie obficie deszczem (lub też śniegiem i gradem) obdarowane zostaną pojezierza Wielkopolskie i Pomorskie – te obszary mogą liczyć na 2–3 mm opadów więcej niż zwykle. W pozostałych rejonach Polski obserwować będziemy opady o 1–2 mm wyższe od średniej wieloletniej.
Powyższe dotyczy jednak tylko marca. Bo już w kwietniu wyjątkowo hojne opady nawiedzą Sudety i Pogórze Sudeckie (3–4 mm więcej niż w typowych latach). Kurtki z kapturem przydadzą się też mieszkańcom Śląska, Polski centralnej, pojezierzy Gnieźnieńskiego, Krajeńskiego i Kaszubskiego oraz Warmii (1–2 mm opadów więcej niż w wieloleciu).
Sudetom i Pogórzu Sudeckiemu nie dane będzie wyschnąć na wiór w kolejnym miesiącu: majowe opady będą tam o 4–5 mm obfitsze niż zwykle. Mokro może być również na Nizinie i Pojezierzu Wielkopolskim (3–4 mm), Pojezierzu Pomorskim (1–3 mm) oraz w Polsce północno-wschodniej (1–2 mm opadów więcej, niż wynika to ze średnich wieloletnich). Małopolska oraz południowo-wschodni kraniec kraju odnotują typowe dla maja sumy opadów.
Cieplej i deszczowo? Niestety, nie możemy tak podsumować prognoz na wiosnę. Pamiętajmy, że poprzednie akapity dotyczą wartości średnich, miesięcznych, tymczasem nas interesuje najbardziej to, co będzie się działo z dnia na dzień. Więcej ciepła w naszej części Europy w połączeniu z prognozowanym szybkim ociepleniem w Europie Zachodniej gwałtownie przebudują masy powietrza – a tym samym będziemy mieli do czynienia ze spektakularną, ale niszczycielską pogodą. W kwietniu i maju spodziewamy się gwałtownych burz z bardzo silnymi wiatrami, gradem, a nawet tornadami. Dodatkowo taki zestaw warunków wskazuje na możliwość opadów nawalnych, a co za tym idzie powodzi i podtopień. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne wyniki modelowania sezonowego ECMWF, które będą dostępne 20 marca, złagodzą tę niepokojącą prognozę.