Czy pogoda pod psem? – 2/2021
Ziemia

Czy pogoda pod psem? – 2/2021

Michał Brennek
Czyta się 4 minuty

Jak Państwo myślą, czy udało się pobić „rekordy wszech czasów” podczas tej „zimy stulecia”?

Oto od ponad trzech lat wreszcie mieliśmy poważny chłód w sezonie zimowym. I oczywiście pokrywa śnieżna w wielu lokalizacjach sprawiła dużo radości, a w innych sporo problemów, bo choć wydawałoby się, że realista dostosuje swoje działania do pogody, to jednak Polacy są w wielu przypadkach niepoprawnymi optymistami. Do tej kategorii zaliczam szczególnie kierowców mknących ponad 200 km/h zalodzonym pasem autostrady, w takich opadach śniegu, że prędzej dojrzałbym przyszłotygodniowe numery totka niż tył samochodu jadącego 20 m przede mną.

W ekonomii ruch aż miło – na rynku nart biegowych hossa! Za komplet do poruszania się w nie tak białym – z powodu smogu – puchu, w województwie mazowieckim płacono trzy razy więcej niż u naszych południowych sąsiadów. Skąd to szaleństwo? Nadający się do jazdy śnieg przez ostatnich kilka lat oglądaliśmy głównie na pocztówkach. Wcale się więc nie dziwię, że Polacy zaczęli masowo kupować narty, w końcu każdy odpowiedzialny człowiek powinien zapewnić sobie skuteczny sposób dotarcia, na ten przykład, do pracy. A że były one zdecydowanie skuteczniejsze niż komunikacja zmotoryzowana, niech świadczą budżety wielu gmin, w których pozycja „odśnieżanie ulic” świeciła zerami już po jednym dniu z opadem. Taki mamy klimat. Musimy zachowywać zimną krew i opowiadać dyrdymały, że zmiany klimatu nie ma, ale jednocześnie po cichutku optymalizować budżety do nowych, cieplejszych warunków.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Dla tych z Państwa, którzy nie mylą pogody z klimatem, jest oczywiste, że tak piękną zimę zawdzięczamy właśnie zmianie klimatu, a konkretniej – w znacznej części pozbawionej lodu Arktyce. Tym z Państwa, dla których to mniej oczywiste, wyjaśniam. W atmosferze Ziemi występuje bardzo ważna granica. Tworzy ją silny wiatr wiejący dookoła globu na dużej wysokości. Jest tym silniejszy, im większa różnica temperatury pomiędzy obszarami okołobiegunowymi a tropikalnymi. W tym roku wir polarny, bo o nim mowa, rozpadł się wyjątkowo wcześnie (zwykle czyni to wiosną – stąd zimni ogrodnicy). Rozmarznięta Arktyka, dodatnia anomalia temperatury powierzchni północnych części oceanów i silne zjawisko La Niña (ujemna anomalia temperatury wód tropikalnego Pacyfiku wschodniego) zmniejszyły kontrast termiczny, dzięki któremu wir polarny mógł utrzymywać zimne arktyczne powietrze tam, gdzie jego typowe miejsce. W efekcie 20 stycznia Madryt nawiedziła najpotężniejsza od 50 lat burza śnieżna, umożliwiając również tam podróże narciarskie. Receptą bowiem na solidny opad śniegu jest zasób pary wodnej w powietrzu i możliwość jej szybkiego schłodzenia.

Ale nie będę trzymał już Państwa w nie­pewności. Rekordów – tam, gdzie się ich spodziewamy – nie było. Rok 2020 był drugim najcieplejszym w historii pomiarów z wynikiem +1,5°C powyżej normy klimatycznej z lat 1981–2010. Początek meteorologicznej zimy, czyli grudzień, był wyjątkowo ciepły ze średnią anomalią temperatury +2,36°C. Choć dwie fale chłodu w pierwszej dekadzie grudnia dały nadzieję na śnieg, to opady deszczu szybko sytuację wyklarowały. Styczeń dzięki poważnemu ochłodzeniu w drugiej dekadzie wypadł tylko ciut powyżej normy: +0,53°C. Co ciekawe, 18 stycznia nad ranem odnotowano w Gołdapi –29,7°C (temperatura minimalna), natomiast nadchodzący znad Atlantyku niż wlał do Polski ciepłe powietrze i już 22 stycznia temperatura maksymalna odczytana w Legnicy wyniosła 13,6°C. Fala chłodów przyniosła nam pierwszą solidną, bo utrzymującą się kilka dni pokrywę śnieżną. Dane dla pierwszej dekady lutego pokazują silnie ujemną anomalię temperatury, nawet rzędu –10°C względem wielolecia referencyjnego 2001–2010 (proszę zauważyć, że tu korzystam z innego zestawu danych), jednak nie na całym obszarze kraju, w centrum bowiem blisko normy. Kiedy piszę te słowa, zapowiadane jest gwałtowne ocieplenie z możliwymi silnymi powodziami, więc nie zdziwiłbym się, gdyby luty ostatecznie uplasował się z bliską normie lekko dodatnią anomalią temperatury. Było zimno i cis­kało opadem stałym, a wiatr wysysał spod każdej warstwy ostatnie dżule ciepła – a i owszem, i to jest pogoda, ale statystycznie wcale tak lodowato nie było i to jest klimat – w dodatku cieplejszy. W zimie pięknie udał nam się smog, temperatura zachęcała do palenia czym popadnie, więc nareszcie widzieliśmy, czym oddychamy – takie warunki z pewnością nie przedłużyły nam życia.

Co tam wiosną, którą rozpoczniemy 1 marca (meteorologicznie) i 20 marca punktualnie o 10.37 czasu lokalnego (astronomicznie)? Marzec będzie raczej bliski normie klimatycznej, jednak spodziewajmy się uderzeń chłodu, szczególnie w zachodniej części kraju, gdzie niskie temperatury pozostaną nieco dłużej. Możliwe powodzie! Od linii Wisły zdecydowanie cieplej. Pozostałe dwa wiosenne miesiące z dodatnią anomalią temperatury, szczególnie na wschodzie kraju.

Czytaj również:

Jogging i inne przyjemności
i
ilustracja: Joanna Łańcucka
Doznania

Jogging i inne przyjemności

Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska

O świcie ziemia mokra, słońce przebija chmury.
zatrzymuję się podczas biegu. na świeżo
skoszonym pszenicznym polu młode lisy
i ptactwo. pierwszy z nich zawył i czmychnął
w pożółkłe od upałów trawy. drugi beztrosko
kopał dołek. potem spokojnie przedefilował
– pysk w górę, kita rozbujana – by niby mimochodem,
a nuż się uda, kto ryzykuje, ten je, rzucić się na sroki.
każdy ma dwa lisy w sobie – tchórzliwego i zawadiakę.
odkąd zostałam zmiażdżona przez szpetną prawdę,
poznałam, co mi najdroższe, dlaczego w kieszeniach
noszę krzemienie, zamiast suszu z bławatka i mięty,
odtąd przestałam się bać. hasa we mnie ten rudzielec
z puszystą kitą, tupeciarz jakich mało, i podpowiada:
kiedy stracisz wszystko, nie masz nic do stracenia.
wtedy pozostaje: wstać o świcie, biec przed siebie.
razem z nowym dniem. zasadzać się na ulotne.


Komentarz autorki:

Życie przygniata, a świat pędzi coraz szybciej. Biegniesz więc nad dziki brzeg Wisły, żeby się uratować od tego szaleństwa. Zatrzymujesz się i rozglądasz. I wtedy pojawia się poezja.

Czytaj dalej