
Raził się prądem i notował odczucia. Rzeki rozróżniał po ich smaku. Przyrodę badał z pasją, widząc w niej jedną potężną siłę. Wyrodny syn, naukowiec romantyk, któremu sławy zazdrościł Napoleon.
Różowe flamingi brodzą w płytkiej wodzie, po dnie suną żółte i niebieskie langusty, na palmach czerwienią się przedziwne kwiaty, a ryby i ptaki mają tyle barw, że przypominają tęczę. Natura bez przerwy pobudza zmysły, bo nawet w nocy deszcz meteorytów zostawia tysiące białych smug na niebie.
W takiej scenerii trudno być stoikiem – 29-letni Alexander Humboldt biega dookoła i nie może nadziwić się kolorom. Nawet jego zwykle opanowany towarzysz Aimé Bonpland obwieszcza, że jeśli te cuda się nie skończą, to oszaleje.
Humboldt jest wreszcie w swoim żywiole. Od dawna marzył o upale i tropikach. Ustępują dolegliwości nerwowe i gorączki, które dręczyły go w Europie. Czuje się tu szczęśliwszy niż kiedykolwiek dotąd. Nawet trzęsienie ziemi nie powstrzymuje go przed obserwacjami. Robi pomiary elektryczności, mierzy siły wstrząsów, zastanawia się, dlaczego przechodzą z północy na południe.
Humboldt z Bonplandem znajdują tak wiele przyrodniczych okazów, że nie mogą ich donieść do domu. Błyskawicznie zapełniają nimi kufry. Szybko kończą im się ryzy papieru, na których suszą rośliny.
W pełnym dziwów kontynencie Alexander dostrzega sporo analogii do świata, jaki znał wcześniej z Europy. Drzewa przypominają mu włoskie sosny. Oglądane z oddali pole kaktusów wygląda jak trawy na bagnach północnej Europy. Jaskinie takie same jak w niemieckiej Frankonii. A dolina wydaje się kopią angielskiego Derbyshire. Od pierwszych dni w Ameryce Południowej Humboldt ma „wrażenie całości”.
„Wszystko wydawało się w jakiś sposób ze sobą powiązane – i ta koncepcja miała kształtować jego zapatrywania na naturalny świat przez resztę życia” – pisze Andrea Wulf w wydanej w tym roku w Polsce biografii Humboldta Człowiek, który zrozumiał naturę.
Marzyciel
Na świat przychodzi 14 września 1769 r., miesiąc po Napoleonie Bonaparte, w zamożnej arystokratycznej rodzinie. Ojciec Alexandra jest szambelanem na pruskim dworze, ojcem chrzestnym zostaje przyszły król Fryderyk Wilhelm II.
Alexander ma trudności z nauką, za to interesuje się przyrodą, zbiera muszle i rośliny. Odkąd w ogrodzie botanicznym w Berlinie zobaczył palmy, myśli tylko o tym, by dotknąć ich w naturalnym środowisku. Czyta dzienniki kapitana Jamesa Cooka, marzy o podróżach.
Jego życiem rządzi jednak matka. Posyła 18-letniego syna do Frankfurtu