Od setek lat w rozmaitych kulturach antropomorfizowano śmierć, by oswoić tę straszliwą tajemnicę. Współczesna nauka zdołała ją odczarować, przedstawiając ją jako proces biologiczny. Mimo to pozostaje wciąż wiele zagadek. Śmierć bada się po to, by ulepszyć życie – a nie dla podkreślenia, jak smutny koniec czeka nas wszystkich.
Czarna peleryna. Kosa. Uśmiech trupiej czaszki. Ponury Żniwiarz to klasyczne sposoby na przedstawienie śmierci w zachodnich społeczeństwach, ale bynajmniej nie jedyne. Starożytne kultury antropomorfizowały śmierć na przeróżne sposoby. W greckiej mitologii przybierała ona postać uskrzydlonego młodzieńca Tanatosa. Skandynawskie mity mówią o posępnej bogini Hel, hinduizm ma natomiast boga Jamę.
Natomiast nowoczesna nauka „odczłowieczyła” śmierć. Zdarła czarną pelerynę, by ukazać skomplikowane procesy biologiczne i psychiczne, za sprawą których kończy się życie. Tym samym, pod pewnymi względami śmierć stała się bardziej zaskakująca niż wcześniej.
Fakt pierwszy: Po śmierci zachowujesz świadomość
Wiele osób wyobraża sobie, że śmierć jest jak zasypianie. Głowa robi się ciężka, powieki opadają. Ostatnie tchnienie i już – gasimy światło. Brzmi to na swój sposób przyjemnie. Ale sprawy wcale nie toczą się tak szybko.
Doktor Sam Parnia, badający intensywną terapię i resuscytację w Langone Medical Center na Uniwersytecie Nowojorskim (NYU), twierdzi, że przez pewien czas po śmierci zachowujemy świadomość. Wynika to z faktu, że jeszcze przez około 20 sekund po śmierci klinicznej w korze mózgu rozchodzą się fale mózgowe.
Wysoką aktywność mózgu bezpośrednio