Dlaczego od bez mała 30 lat nie udało się wpisać filozofii na listę obowiązkowych przedmiotów szkolnych?
W czyim to jest interesie: żeby filozofii w szkołach nie było?
Pokuśmy się o małą teorię spiskową. Jest to z pewnością w interesie tych, którym zależy na jednomyślności.
***
Czyli na tym, żeby wszyscy myśleli tak samo i to samo. Nie zadawali pytań. Nie dociekali. Nie kwestionowali przekonań, które podaje się im do wierzenia. Nie potrafili odróżniać mitu od rzeczywistości, faktu od fikcji, wiedzy od niewiedzy.
I jeszcze żeby polegali na autorytetach, a nie na metodach. Na ludziach posiadających realną albo symboliczną władzę, a nie na logice. Żeby ufali religijnym albo politycznym przywódcom, nie zaś rozumowi, którym można posługiwać się samodzielnie, bez czyjegokolwiek pośrednictwa.
***
Historia filozofii to potężna lekcja refleksji niepokornej i niezależnej. To plejada outsiderów, postaci wichrzycielskich i ekscentrycznych, które, najczęściej wbrew modom, stereotypom i dogmatom obowiązującym w ich czasach, miały odwagę myśleć po swojemu. Za co nieraz spotykała je kara.
Narzędzia zaś, które w toku rozwoju tej dyscypliny wypracowano – w tym metoda naukowa – to po prostu niezbędne instrumentarium pozwalające uzyskać choćby elementarną orientację we współczesnym świecie.
***
Trudno się zatem dziwić, że nie po drodze z filozofią wszelkim kościołom, sektom, „niekwestionowanym” autorytetom, mniej lub bardziej samozwańczym guru i mniej lub bardziej jawnie autorytarnym politykom.
„Szkoła Ateńska”, 1509-1511 r., Rafael Santi (Wikimedia Commons)