Przemyślenia

Możemy sobie nie poradzić

Tomasz Stawiszyński
Czyta się 3 minuty

Ten cytat z Jamesa Hillmana mogę czytać w nieskończoność.

„Albowiem każdy z nas jest na swój sposób specyficzny i osobliwy; mamy różne symptomy; coś nam się nie udaje i nie możemy zrozumieć, dlaczego zrobiliśmy coś niewłaściwie, a nawet gdzie i kiedy, mimo wielkich nadziei i dobrych intencji. Nie jesteśmy w stanie doprowadzić spraw do porządku, zrozumieć, co właściwie się dzieje, nie jesteśmy też rozumiani przez tych, którzy próbują, i którym się udaje. Nasz umysł, uczucia, wola i zachowanie odbiegają od normy. Nasze wglądy nie mają żadnej wartości lub też w ogóle się nie pojawiają. Nasze uczucia zanikają i pojawia się apatia; niepokoimy się i jednocześnie nie troszczymy się o to. Stajemy się źródłem sączącej się z nas destrukcji; nie potrafimy naprawić nadszarpniętego zaufania, zawiedzionej nadziei, złamanego serca w miłości. Studia nad życiem i troska o duszę oznaczają przede wszystkim dłuższe spotkanie z tym, co jest złamane i co boli – to znaczy z psychopatologią.

Między wierszami każdej biografii oraz w zmarszczkach wyrzeźbionych na każdej twarzy możemy wyczytać walkę z alkoholem, zmagania z doprowadzającą do samobójstwa rozpaczą, z przerażającym lękiem, z pożądliwymi seksualnymi obsesjami, okrucieństwami brutalnej fizycznej konfrontacji, tajemnymi halucynacjami lub paranoicznym spirytualizmem. Starzenie się sprowadza ze sobą osamotnienie duszy, momenty ostrego psychicznego bólu oraz dręczące, uparcie powracające wspomnienia pojawiające się wraz z coraz większym osłabieniem pamięci. Świat nocy, w którym śnimy, pokazuje duszę rozszczepioną na antagonizmy; noc w noc jesteśmy lękliwi, agresywni, winni i nieudolni. Takie są właśnie realia”*.

***
O czym Hillman tu mówi?

Bez wątpienia – jak to zresztą miał w zwyczaju przez całe życie – polemizuje z wszechogarniającą kulturą terapeutyczną, z tym wszechogarniającym kapitalistycznym optymizmem, w ramach którego każdy kryzys rzekomo można zażegnać, każdej chorobie zapobiec przy użyciu odpowiedniej diety oraz zestawu suplementów, koszmarowi starości natomiast skutecznie dać odpór, jeśli tylko staruszek bądź staruszka zdecydują się na zakup pewnych niebywale skutecznych tabletek (względnie syropu).

Polemizuje, innymi słowy, z kulturą, w której nieustająco słyszymy, że ze wszystkim można sobie poradzić i że ze wszystkim sobie z całą pewnością poradzimy.

***

Mówi – a ja powtarzam za nim: nieprawda, w ogóle sobie nie poradzimy.

I możemy sobie nie poradzić.

***

Ten moment jest kluczowy – zgoda na to, że sobie nie poradzimy, że się nie uda, że wszystko runie.

Od najmłodszych lat wyrastamy w przekonaniu, że udać się nam musi, że projekt, którym jest nasze indywidualne życie, winien za wszelką cenę spełnić jakieś określone parametry, że – mówiąc wprost – zobowiązani jesteśmy odnieść taki czy inny sukces.

Dlatego też kultywujemy w sobie to przekonanie: że nam się musi udać.

I często płacimy za to ogromną cenę.

Bo nieustannie lękamy się, że jednak się nie uda. A kiedy się faktycznie nie udaje – postrzegamy siebie jako niepełnowartościowych, wybrakowanych, przegranych, gorszych niż inni.

Tymczasem kiedy bez tych wszystkich wyidealizowanych obrazków ludzkiego życia i ludzkich relacji – obecnych chyba wyłącznie w poradnikach – przyjrzymy się, jak naprawdę one wyglądają, zobaczymy, że wszyscy dookoła bezustannie ponoszą porażki, nie realizują założonych celów, przegrywają w wyścigu, doświadczają tragicznych wyborów, wikłają się w skrajnie splątane relacje i sytuacje, a na końcu umierają nieszczęśliwi oraz niespełnieni, niekiedy znienacka, niekiedy po długiej chorobie, niekiedy zaś z własnej ręki.

***

Jestem w permanentnym kryzysie, rozpadam się, wikłam się.
Ty też, prawda?

Wielu przed nami tego doświadczyło, wielu po nas tego doświadczy, ostatecznie każde życie skończy się nieprzezwyciężalnym kryzysem, czyli śmiercią.

Jednak w niczym nie ujmuje mu to wartości i nie czyni go gorszym względem tych żyć, które wciąż jeszcze trwają.

W innym miejscu Hillman pisze, że dopiero kiedy już nie ma nadziei, dopiero kiedy przestajemy wyglądać nowego początku, on się może naprawdę pojawić.

Ale nie musi – i to jest ważne.

Nie musi.
 

Cytat z książki Jamesa Hillmana Re-wizja psychologii (wyd. Laurum), podaję w tłumaczeniu Jerzego Korpantego.

 

Czytaj również:

Opętani opętaniem
i
rysunek z archiwum
Wiedza i niewiedza

Opętani opętaniem

Tomasz Stawiszyński

Po kilkuset latach, konkretnie po raz pierwszy w tej skali od wielkiej wojny katolicyzmu z protestantyzmem, na scenę w imponującym stylu powraca diabeł. A wraz z nim – egzorcysta.

Kim tak naprawdę był Malachi Martin i jakie były jego relacje z księciem ciemności? Na to pytanie nie odpowiadają w pełni żadne źródła. Nawet angielskojęzyczna Wikipedia. Bez wątpienia powiedzieć można więc tylko tyle, że ów zmarły dokładnie 20 lat temu, pochodzący z Irlandii były jezuita (w 1964 r. ze ślubów ubóstwa i posłuszeństwa osobiście zwolnił go sam papież Paweł VI) to jedna z najbardziej tajemniczych postaci w najnowszej historii Kościoła katolickiego.

Czytaj dalej