Kiedy człowiek zapuszcza się w puszczę, jego zmysły otwierają się na nowe bodźce. Na przykład na mulisty i bagienny zapach geosminy.
Tak, występ wyglądał na małą katastrofę. Jakby nagle jedna z całości ukryta w świecie eksplodowała w drobny mak. I wydawało się, że po tym zjawisko „rudzik” nie może już zaistnieć, ale on powtarzał i powtarzał to swoje „cje-cje” wraz z kaskadą nut, których nie odda żadna transkrypcja. Zadziwiające, że nikt się nie zatrzymywał, żeby rudzika słuchać, poza jednym jedynym człowiekiem.
Za rudzikiem, przy drodze do Białowieży, stała tablica. Z jej treści wynikało, że lada krok zaczyna się rezerwat krajobrazowy i żeby nie trapić się martwym drewnem i rudymi kikutami, bo nie chodzi o krajobraz z płócien Szyszkina, ale ten pierwotny, kiedy polowali w puszczy Litwini. Poza tym rozgardiasz sprzyja ginącemu dzięciołowi