Jego projekty symbolizowały to, czego szukamy w architekturze dzisiaj: prostotę, zróżnoważone budownictwo, szacunek do darów ziemi i ludzi, którzy zamieszkają w zaprojektowanych przez niego budynkach. Przez współczesnych bywał ‒ jak wielu wielkich tego świata ‒ nierozumiany. Fascynującą sylwetkę architekta (a zarazem proroka) Hassana Fathy’ego przedstawia Aleksandra Kozłowska.
Wyglądają niczym fatamorgana. Proste, niewysokie budynki w kolorze sepii wyrastające wprost z piasków Pustyni Zachodniej. Grube mury, łuki, kopuły, gdzieniegdzie ażurowe ściany. Wszystko z suszonej na słońcu cegły mułowej, materiału znanego od starożytności. To New Baris, egipska wioska zbudowana w 1967 r. Zaprojektował ją Hassan Fathy, przez lata niedoceniany architekt, dziś nazywany guru zrównoważonego budownictwa.
Budować z tego, co pod stopami
Wyniki badań oceniających wpływ współczesnej architektury na klimat są alarmujące: za około 40% gazów cieplarnianych uwalnianych na świecie odpowiada – pośrednio lub bezpośrednio – budownictwo. Począwszy od produkcji materiałów (energożerny cement!), przez transport i sam proces budowy, po eksploatację i ogrzewanie (bądź chłodzenie) budynków, skończywszy na wyburzaniu i recyklingu.
Tymczasem Hassan Fathy już w latach 40. XX w. projektował domy z cegły mułowej, zwanej też błotną. To materiał lokalny (odpadają koszty transportu), tani i niewymagający przetwarzania – uformowane bloki suszy się po prostu na słońcu (odpadają koszty energii). Jego masa termiczna pozwala na zachowanie dużych różnic temperatury między zewnętrzem a wnętrzem budynku. A przy tym jest to surowiec najstarszy – mieszkańcy Jerycha cegłę błotną wyrabiali już 7 tys. lat p.n.e. Do jej tworzenia używali tego, co znaleźli pod ręką (a właściwie stopą): piasku, gliny, iłu albo mułu zmieszanych z trawą