
Gdzie szukać dziś ukojenia, jeśli nie w zapamiętanych obrazach i dźwiękach? Oto ćma zamknięta w słoju po ogórkach, dalej – dostojny chór czarno-białych krów, a na samym końcu mityczny las i droga prowadząca do krainy dzieciństwa.
Gospodarstwo leżało na skraju wysokich pól. Nie był to skraj przepaści, tylko wielkiej niecki miękkich łąk, gdzie prowadzałem krowy. Piaszczysta droga schodziła łagodnym zakrętem w zieleń, kryła się w cieniu wierzb białych, zmieniała kolor na ziemisty i wysychała pośród siana. Można nią było dojść do podnóża pagóra i małej rzeczki, częściowo zamienionej w rów, częściowo obrośniętej olszyną skrywającą gniazdo myszołowa. Po drodze mijałem staw – mieszkały w nim żaby, karasie i nartniki. Widywałem też piżmaka, jeża, płoszczycę, pływaka żółtobrzeżka i wiele innych stworzeń, których nazw nie znałem. To tutaj szukałem mitycznego chrząszcza: oszyndy leszczynowca z rodziny podryjkowcowatych. Tu w końcu pierwszy raz w życiu zobaczyłem pustułkę – sokoła, który mieszkał w gnieździe po wronie siwej.
Nawoływanie i śpiew
Łąki od domu odcinała asfaltowa klinga szosy obsadz