Encyklopedie przeszłości to jeden z najciekawszych gatunków literackich, a spośród nich wszystkich wielkie dzieło Pliniusza zasługuje na szczególne uznanie.
Co bowiem może być bardziej ekscytujące, niż znakomicie spisana suma całej wiedzy starożytnej, począwszy od nauk kosmologicznych przez antropologię aż po świat zwierząt i minerałów, wiedzy, w której mitologiczna wyobraźnia wciąż miesza się rzetelnością badawczą? Inicjatywa Wydawnictwa Naukowego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, by po raz pierwszy udostępnić polskim czytelnikom i czytelniczkom pełny wgląd w Historię naturalną Pliniusza, to prawdziwe święto literatury. Przypomnijmy bowiem, że Historia naturalna w żadnym razie nie jest tylko zapisem starych pomyłek ludzkości, ale wciąż zachwyca jako dzieło wyobraźni. Nieprzypadkowo w nowszych czasach sięgali do niej tacy koneserzy wysmakowanej fantastyki jak Italo Calvino czy Jorge Luis Borges.
Opublikowany tom drugi zawiera księgi VII–XI, czyli być może jedne z najbardziej fascynujących, bo odnoszące się do antropologii i zoologii. Prawie każda strona tego tomu zawiera jakieś fajerwerki ludzkiej imaginacji (Pliniusz lubował się w porządkowaniu wiedzy o odległych krainach i wydarzeniach: pisał więc o rzeczach niesprawdzalnych, w których fantazja mogła się swobodnie rozwijać).
Jeśli chodzi o część antropologiczną, rzymski erudyta wymienia np. ludzi o wybitnie wyostrzonych zmysłach. Powołując się na autorytet Cycerona, przytacza przypadek człowieka, który miał tak dobry wzrok, że spisał całą Iliadę Homera i zmieścił ją w łupinie orzecha. Pliniusz bardzo często wraca do lubianej przez siebie myśli, że ludzki los bywa zaskakujący, i ilustruje ją na rozliczne sposoby. Przywołuje np. niesamowite opowieści o ludziach pogrzebanych żywcem czy obudzonych płomieniami stosu pogrzebowego.
Księgi zoologiczne dostarczają bardzo zbliżonych wrażeń czytelniczych do tych, jakie wywołuje Zoologia fantastyczna Borgesa (dzieło Borgesa zresztą wiele zawdzięcza Pliniuszowi). Kim są bowiem delfiny? Według Pliniusza to zwierzęta nie tylko przyjazne człowiekowi, ale również lubiące muzykę, szczególnie śpiew chóralny, a już najbardziej dźwięki organów wodnych. Fragmenty Historii naturalnej dotyczące delfinów zawierają również coś, co moglibyśmy nazwać „antycznym wyciskaczem łez”: historię (poświadczoną przez Mecenasa, Fabianusa i Flawiusza Alfiusza, co według Pliniusza jednoznacznie dowodzi jej prawdziwości) przyjaźni biednego chłopca z delfinem Perkatkiem, który na swoim grzbiecie woził go do szkoły podstawowej w Puteoli. Gdy po wielu latach tej pięknej przyjaźni, chłopiec zmarł z powodu choroby, delfin bólem zdjęty również wyzionął ducha.
Nie wszystko u Pliniusza musi być uroczym zmyśleniem. Przykładowo, on sam traktuje opowieści o pegazach i gryfach jako brednie. Może być również tak, że współczesna nauka wciąż nie potwierdziła istnienia pewnych istot, o których pisał Rzymianin – jak np. pyrotocon, fruwający czworonóg rozmiarów muchy, którego zaobserwowano na Cyprze w piecach służących do wytapiania miedzi. Gdy to zwierzę przebywa w ogniu, powiada Pliniusz, to żyje; jeśli jednak odleci z niego na małą odległość, umiera.
Szczególne słowa uznania należą się prof. Ireneuszowi Mikołajczykowi, który nie tylko podjął się niewiarygodnego przedsięwzięcia przekładu tego tomu, lecz jest także autorem wstępu, erudycyjnych przypisów i komentarzy, ukazujących źródła, z których czerpał sam Pliniusz.
Należy jedynie ubolewać, że publikacja jednego z najważniejszych dzieł zachodniej literatury nie tylko nie została odpowiednio nagrodzona i skomentowana, ale właściwie przeszła w ogóle niezauważona.