W naszej kulturze rzadko zwracamy uwagę na przyrodę jako czynnik kształtujący ludzkie dzieje. Szkolny sposób rozumienia historii sprowadza ją zazwyczaj do wydarzeń o charakterze militarno-politycznym. Fenomenalna książka Marcusa Rosenlunda opowiada ją z innej perspektywy.
Gdy pogoda zmienia bieg historii to znakomite kompendium wiedzy o wpływie, najczęściej negatywnym, zjawisk naturalnych na losy ludzkości. Erupcje indonezyjskich wulkanów, których dat się nie uczymy, miały znacznie większy wpływ na historię niż, powiedzmy, bitwa pod Grunwaldem. Wybuch Tambory w 1815 r. doprowadził nie tylko do śmierci kilkudziesięciu tysięcy osób, lecz także wprowadzenia do atmosfery ogromnej ilości popiołów, które ograniczyły dopływ energii słonecznej. To z kolei obniżyło temperaturę i przyczyniło się do nieurodzaju oraz klęsk głodowych w Europie, tak dotkliwych, że rok 1816 nazywany był „rokiem bez lata”. Erupcja Toby około 75 tys. lat temu wywołała zaś wulkaniczną zimę, która – według pewnych teorii – niemal unicestwiła homo sapiens.
Rosenlund wspomina również – w sposób bardzo ciekawy i świeży – o wojnach i wielkich bitwach, ale tylko po to, by pokazać, jak często ich wynik nie zależał od kunsztu wojskowego, lecz właśnie od pogody czy też niepogody. Gustaw II Adolf zginął od przypadkowej kuli, gdy mgła zaskoczyła jego wojska, co zmieniło dzieje Szwecji. Natomiast w XIII w. wojska mongolskie zostały dwukrotnie przegnane z Japonii przez tajfuny, które za drugim razem zniszczyły prawie 4 tys. statków agresora. Japończycy postrzegali tajfuny jako święte, określając je rozsławionym później terminem „kamikaze” – jest to także osobliwy przykład tego, jak zjawiska pogodowe wpływają na kulturę i ducha narodowego, bo kamikaze ponoć przyczyniły się do przekonania Japończyków, że są nie do pokonania.
Książka ta jest szczelnie wypełniona anegdotami i obliczeniami. Czytelnicy dowiedzą się choćby tego, że Golfsztrom wytwarza ciepło, które byłoby w stanie wyprodukować dopiero milion elektrowni atomowych. Przeczytają też o europejskim lecie z końca XVIII w., w którym padał tak duży grad, że zabijał bydło, oraz poznają historię średniowiecznego duńskiego miasta Rungholt, które zniknęło w ciągu jednej nocy pochłonięte przez morze.
Rosenlund przypomina również, że przyroda nie zawsze oddziaływała tak radykalnie jak poprzez zabójcze kataklizmy. Wystarczyły stopniowe, nieszczególnie spektakularne zmiany klimatyczne, by świat ludzi znacząco się zmienił. Przykładowo, gdy robi się chłodniej, szczurom brakuje żywności, co zmniejsza ich populację. Żyjące na nich wszy potrzebują nowych ciał, np. ludzkich, a wraz ze wszami przenoszą się choroby, m.in. dżuma. Tak zwana mała epoka lodowa, trwająca od XIV do XIX w. głównie na obszarze Europy i Ameryki Północnej, zgodnie z fascynującym przypuszczeniem Rosenlunda nie tylko przyczyniła się do rozwoju epidemii i klęski głodu, lecz także wpłynęła na upowszechnienie się wierzeń w czarownice, wilkołaki oraz inne kozły ofiarne, obwiniane za doświadczane przez ludzi nieszczęścia.
Autor Gdy pogoda zmienia bieg historii często przerywa główny tok narracji, by oddać się swojej skłonności do intrygujących spekulacji. Zastanawia się m.in., czy należy wskrzeszać mamuty poprzez wszczepienie ich DNA do embrionów słoni oraz czy leśne trolle ze skandynawskich mitologii to relikt pradawnego spotkania przybyłego z Afryki homo sapiens z żyjącym w Europie neandertalczykiem.
Książka na liczne sposoby ukazuje głębokie i złożone zależności między światem człowieka a życiem planety. Stanowi też kolejny przyczynek do rozbudzania współczesnej świadomości ekologicznej.