
Alicia była za duża, żeby wynieść ją w całości. Przeleżała całą noc, zimna i nieruchoma. Dopiero na drugi dzień ktoś wpada na pomysł, żeby podzielić ciało i podawać ją sobie przez drzwi, kawałek po kawałku. Później niektórzy będą mówić, że ten moment musiał utkwić Susi w pamięci. Że nie tak się żegna przyjaciół.
Poruszanie głową, w górę i w dół. Susi, już bez Alicii, walczy z depresją. Odmawia jedzenia i kraj obiegają zdjęcia jej wystających spod skóry żeber. Za Susi wstawia się sama królowa Zofia, a laureat Nagrody Nobla, José Saramago, pisze o „schorowanym stworzeniu, które na naszych oczach umiera z żalu”. Obrońcy praw zwierząt domagają się wysłania Susi do rezerwatu, zoo w Barcelonie obiecuje powiększyć jej wybieg. Pod głównym wejściem zaczynają zbierać się ludzie. Będą tu wracać przez kolejne pięć lat.
Poruszanie głową, w górę i w dół. Bez przerwy. Podobno tak radzi sobie ze stresem.
Jest 2005 r. O słonicy Susi wie już cała Hiszpania.
Albo Susi, albo nic
„Od niej wszystko się zaczęło – mówi Claudia. Do niedawna była jeszcze wolontariuszką, teraz w ZOO XXI odpowiada za komunikację. – Protestowaliśmy, bo chcieliśmy przenieść Susi do rezerwatu, ale nikt nie zwracał na nas uwagi. Wtedy zaczęliśmy domagać się zamknięcia zoo”.
Kolejne protesty, rozdawanie ulotek. Transparentów „Uwolnić Susi” z tygodnia na tydzień jest jednak coraz mniej. Od śmierci Alicii mijają cztery lata, kiedy wokół obrońców jej przyjaciółki zaczyna się robić pusto.
„W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że zamknięcie zoo może nie rozwiązać żadnych problemów. Zwierzęta trafiłyby do podobnych