Homo psychologicus Homo psychologicus
i
zdjęcie: Paul Klee, „Heroische Rosen” (Heroic Roses), 1938, oil on canvas, Kunstsammlung Nordrhein-Westfalen, Düsseldorf, domena publiczna via WikiArt
Wiedza i niewiedza

Homo psychologicus

Michał Herer
Czyta się 12 minut

Poszanowanie inności w ludziach, do którego przyczynia się współczesna psychologia, to zjawisko ze wszech miar pozytywne. Ale psychologizacja każdego aspektu życia może również szkodzić.

Ekspansja języka psychologicznego, używanego dziś do opisu najrozmaitszych aspektów ludzkiego doświadczenia, zaczyna budzić niepokój. Zanim jednak zdecydujemy się ją potępić albo, przeciwnie, zaakceptować jako coś, co wyraża ducha epoki, warto zastanowić się nad znaczeniem tego procesu. Czym jest owa wszechobecna psychologizacja, naznaczająca zarówno opisy tego, kim jesteśmy, jak i praktyki, za pomocą których kształtujemy nasze życie?

Dla wielu filozofów niepokojące może być to, że język psychologii (w szerokim sensie, obejmującym też część psychiatrii oraz rozmaite psychoterapie) zdaje się coraz częściej zastępować dyskursy wartościujące, czyli – mówiąc w pewnym skrócie – etykę. Formułowanie ocen moralnych i domaganie się od jednostek zmiany zachowań czy postaw zakłada – w myśl koncepcji najjaśniej wyłożonej przez Kanta – istnienie ludzkiej wolności. Ta wolność nie jest prostym faktem empirycznym, ale czymś, co musimy właś­nie założyć, jeśli chcemy formułować jakiekolwiek osądy i wymagania etyczne. Tymczasem obecnie – powiadają krytycy – dominuje sposób myślenia, który wizję ludzkiej sprawczości i odpowiedzialności zastępuje wizją człowieka czyniącego to, co czyni, ponieważ podlega rozmaitym psychologicznym uwarunkowaniom. Traumy wyniesione z dzieciństwa, odziedziczona po wcześniejszych pokoleniach nerwica, zaburzenia psychiczne – wciąż rozszerza się

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Subtelne zestrojenie Subtelne zestrojenie
i
Ellen Harding Baker's “Solar System” Quilt (1876–ca. 1883), domena publiczna via Public Domain Review
Kosmos

Subtelne zestrojenie

Tomasz Wiśniewski

Czy to możliwe, że tak piękny i uporządkowany Wszechświat powstał przez zupełny przypadek? Wystarczyłyby przecież nieco inne warunki fizyczne, a życie w ogóle nie mogłoby się narodzić. Czy na tej podstawie można wnioskować o istnieniu jakiegoś Projektanta? Oto jak w drugiej połowie XX w. odżył klasyczny spór filozoficzny.

W latach 70. XX w. w sporze o istnienie Boga pojawił się argument z pogranicza filozofii oraz fizyki teoretycznej, znany jako teoria subtelnego zestrojenia (ang. fine-tuning argument). Idea jest taka: Wszechświat ma idealne własności, by mogło w nim powstać życie. Istnieją pewne stałe fizyczne, np. prędkość światła, siła grawitacji, silne i słabe oddziaływanie jądrowe czy stała Plancka, i wystarczyłyby bardzo drobne odchylenia w każdej z nich, a świat nie mógłby zaistnieć w obecnej postaci. Brytyjski astronom Martin Rees w pracy Tylko sześć liczb wymienia sześć innych dopasowanych stałych kosmicznych, bez których nie powstałyby galaktyki wraz z gwiazdami, planetami oraz innymi ciałami niebieskimi.

Czytaj dalej