
„Misterium jest zawsze podobne, niezależnie od religii. Najpierw coś się je, a następnie ma miejsce spotkanie twarzą w twarz z boskością” – profesor Carl Ruck opowiada o pogańskich korzeniach Eucharystii i przedstawia swoją teorię o roli roślin psychoaktywnych w pierwotnym chrześcijaństwie.
Chodzimy po Akropolu: Carl Ruck – leciwy profesor z Bostonu, Andrzej Serafin – młody filozof z Krakowa, ja i setki ludzi. Do wtóru niezmiennej gry cykad, odurzeni zapachem sosny alpejskiej. Wśród suchych traw, gorzkich pomarańczy, ciernistych ziół ten sam od stuleci żółw toczy swą skorupę – silny, wytrzymały, nieśpieszny, symbolizujący Ziemię. Biel kamieni razi oczy. Ruiny przypominają rozsypane kości olbrzyma. Lśnią na wzgórzu widoczne zewsząd, ponad domami zaprojektowanymi bez ładu i składu, ponad zgiełkiem, smogiem, kurzem, bałaganem, śmietnikiem, po którym krążą tam i sam, jakby zamroczeni bezsensowną krzątaniną ludzie współcześni, łowcy pamiątek, ja, Carl, Andrzej i inni. Każdy kamień podniesiony z ziemi może być fragmentem rzeźby albo świątyni – niewykluczone. Gdziekolwiek wbić łopatę – skarży się ktoś tutejszy – budowa może zostać wstrzymana przez archeologów z powodu byle glinianej skorupy. Wydaje się, że współcześni Grecy mają o to wiele żalu i mszczą się na kamieniach. Partenon, odkąd sięgam pamięcią, obudowany jest rusztowaniami, od frontu przysłonięty przez gigantyczny dźwig. Wyszczerbiony fryz uzupełniono betonowymi plombami – można porównać współczesną technologię z technologią antyczną. Od razu widać nietrwałość naszych prowizorycznych szklanych domów.
20 km od Aten, połączone