Moi rozmówcy, radiowcy z krwi i kości, na własnej skórze przekonali się, że więź ze słuchaczem jest pozytywnym zjawiskiem, ale bywa, że takie relacje miewają też ciemną, a czasem i groźną, stronę. Słuchacz może dziś do radia nie tylko zadzwonić, ale również wysłać maila, wiadomość na portalu społecznościowym, może też rozgłośnię odwiedzić. I z tej ostatniej możliwości niektórzy niezwykle chętnie korzystają.
Poranne audycje Doriana Mreły w Radiu Nakło upodobały sobie szczególnie cztery słuchaczki. A w zasadzie upodobały one sobie… prowadzącego. „Wypytują na Facebooku o moją sytuację rodzinną i materialną, chcą wiedzieć, ile można zarobić w radiu” – wylicza Dorian. Nie ograniczają się one tylko do pytań, same zwierzają się ze swoich problemów zdrowotnych, finansowych, małżeńskich. „Przed chwilą dostałem wiadomość od słuchaczki: »Jeszcze jestem w pracy, potem idę do supermarketu, kupię zapas cytryn, miodu i chusteczek. Do lekarza jutro na 15.40, bo mam grypę«”. Kiedyś odpowiadał na takie wiadomości obszerniej, dziś wysyła zazwyczaj uniesiony kciuk. Ale to wcale nie zniechęca fanek. „Na początku starałem się być uprzejmy i odpisywałem z zaangażowaniem. Teraz wiem, że to był błąd” – uważa.
Leki i taniec
O problemach słuchacze piszą również Piotrowi Majewskiemu z Polskiego Radia Pomorza i Kujaw.