Bociany nie zawsze zajmowały się przynoszeniem dzieci, choć starożytnym Rzymianom pomagały w prowadzeniu polityki prorodzinnej, a Grekom w uwodzeniu kochanków. Już w antyku przyczyniły się także do powstania przepisów o ochronie praw zwierząt!
Na wstępie będzie może w nieco zbyt osobistym tonie, ale nie bez powodu. Rok akademicki 1987/88, początek moich studiów w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Wszyscy chcą poznawać zakazane stronice historii (wojna polsko-bolszewicka 1920 r.), studiować wielkie idee (wolność!), niektórzy zaś pragną nawet posłuchać o demokracji parlamentarnej i wolnym rynku, czyli o czymś, co podobno gdzieś jest, ale nigdy nie zawita nad Wisłę. A tu na początek dwa semestry socjologii, co z pozoru wygląda nieźle, póki na pierwszych zajęciach prowadzący nie zacznie od stwierdzenia mającego udowodnić, że jak genetyka w Seksmisji, tak socjologia w ogóle: „jest najważniejszą z nauk, czy się to komuś podoba, czy nie”. Brzmiało to tak: „istnieje naukowo dowiedziony związek pomiędzy liczbą bocianów i liczbą dzieci”. Pytanie: „jaki?”. Odpowiedź: „bociany żyją na wsiach, a tam ludzie mają więcej dzieci”. A potem to już z zajęć na zajęcia było tylko gorzej. Pozostał mi uraz do socjologii i… bocianów.
Chroniony wężojad
Traumę, przynajmniej jeśli chodzi o poczciwe ptaki, pozwoliła przezwyciężyć nadzwyczajna wyobraźnia antycznych autorów, których dzieła czyta się na pierwszym roku studiów historycznych.