Załóżmy na moment, że autorytarne zakusy Prawa i Sprawiedliwości spełzną na niczym. Załóżmy, że spotkają się z protestami społecznymi, tak jak w latach 80., że z czasem oddolny ruch przekształci się w sieć komitetów obywatelskich, a kulminacją tego będzie jednoznaczne odrzucenie projektu PiS przy urnach wyborczych. Mówiąc prosto, to, czy duch „Solidarności” pozostanie żywy, zależy wyłącznie od polskiego społeczeństwa.
Naturalnie osoby z całego świata, którym los demokracji leży na sercu, muszą czynić wszystko, by pomóc Polsce. Najważniejszą rolę ma do odegrania Unia Europejska, ale pewien wkład mogą wnieść także teoretycy prawa konstytucyjnego.
Mogę i ja posłużyć radą. Nawet jeśli Polki i Polacy zdołają w wyborach parlamentarnych w 2019 r. odsunąć Prawo i Sprawiedliwość od władzy, nie ma gwarancji, że w przyszłości inny autorytarny ruch znów nie przypuści ataku na demokrację. Rzecz jasna żadna reforma konstytucyjna nie pozwoli na zupełne wyeliminowanie tego zagrożenia. Pytanie jednak, czy nie stało się ono możliwe dzięki konkretnym zapisom polskiej konstytucji.
Zaczni