O księżycach Kordylewskiego, boskiej cząstce i Oumuamua, wrzecionowatym ciele spoza Układu Słonecznego, które widziano przelatujące przez nasz system gwiezdny.
„To mógł być statek kosmiczny obcej cywilizacji” – ogłosił Avi Loeb z Harvardu. Profesor Loeb oraz jego współpracownik Shmuel Bialy doszli do takiego wniosku na podstawie analizy trajektorii niezwykłego obiektu. Z ich obliczeń wynika, że przedziwny kosmiczny wędrowiec był najprawdopodobniej napędzany za pomocą żagla słonecznego.
Mówimy tu oczywiście o Oumuamua, wrzecionowatym ciele spoza Układu Słonecznego, które latem i jesienią 2017 r. przelatywało przez nasz system gwiezdny. O tym, że może to być statek kosmiczny, słyszało się wówczas wszędzie: w autobusach, parkach, windach. Ciekawe, że dopiero teraz wpadli na to naukowcy z Harvardu.
Ciekawe też, że opinia ta wciąż nie znajduje poparcia wielu innych astronomów. Przypominają oni m.in., że Oumuamua (nazwa ta w języku hawajskim oznacza „pierwszego posłańca”) niezdarnie koziołkował, zamiast sunąć majestatycznie przez przestworza, jak na pojazd międzygwiezdny przystało. „Gdyby to był statek kosmiczny, fikołki uniemożliwiłyby mu wycelowanie jakichkolwiek instrumentów badawczych w Ziemię – tłumaczył Coryn Bailer-Jones z niemieckiego Instytutu Astronomii Maxa Plancka portalowi NBC News. – Oczywiście można teraz mówić, że była to awaria lub kosmici zrobili to dla niepoznaki. Zawsze można sugerować nieprawdopodobne rozwiązania, na które nie ma żadnych dowodów, tylko po to, by obstawać przy swoim”.
Takie wytłumaczenie brzmi rozsądnie, niemniej pewna wątpliwość pozostaje. Bo co, jeśli rzeczywiście była to awaria i we wnętrzu przelatującego Oumuamua obijał się o pulpity sterownicze przerażony kosmita, na próżno próbując chwycić lewitującą książkę kodów, by wysłać zrozumiały dla Ziemian sygnał SOS?
Pozostaje mieć nadzieję, że była to jednak misja bezzałogowa.
Przeboska cząstka
3 października w wieku 96 lat zmarł Leon Lederman, wybitny fizyk doświadczalny, noblista. Nagrodę Nobla otrzymał za odkrycie neutrina mionowego, jednak sławę zyskał, nie do końca zasłużenie, jako autor wyrażenia „boska cząstka” na określenie bozonu Higgsa. Boska cząstka (God Particle) to tytuł pierwszej książki Ledermana. Naukowiec planował ją nazwać „Przeklęta cząstka” (Goddamn Particle), jednak redaktor z nowojorskiego „Dell Publishing” uznał ten tytuł za zbyt wulgarny i zaproponował wykreślenie z niego kilku literek.
Książka ukazała się w 1993 r. Dziewięć lat później naukowcy z CERN znaleźli boską cząstkę. A niewiele brakowało, żeby znaleźli cząstkę przeklętą! Dlatego wspominając Leona Ledermana, pamiętajmy także o czujnym anonimowym redaktorze z wydawnictwa „Dell Publishing”.
Kordylewski miał rację
Czytelnicy odwiedzający 1 listopada Cmentarz Rakowicki w Krakowie mogli słyszeć unoszący się nad nekropolią wesoły chichot i okrzyk: „A nie mówiłem?!”. Łatwo wyjaśnić pochodzenie tych odgłosów. Otóż poprzedniego dnia węgierscy naukowcy ogłosili, że udało im się potwierdzić hipotezę o istnieniu Księżyców Kordylewskiego, dwóch gęstych pyłowych chmur krążących wokół Ziemi. Odkrył je w 1961 r. znakomity polski astronom Kazimierz Kordylewski, ale aż do teraz trwały dyskusje, czy nie było to złudzenie optyczne. Po 57 latach ustalono, że Kordylewski miał rację. Jego duch miał więc prawo dać upust swojej radości.
Fragment artykułu, który został pierwotnie opublikowany w kwartalniku 1/2019 pod tytułem Kosmiczne różności Łukasza Kaniewskiego.