Król Kudłacz Wielki Król Kudłacz Wielki
i
zdjęcie: Alexas Fotos/Pixabay
Wiedza i niewiedza

Król Kudłacz Wielki

Simona Kossak
Czyta się 11 minut

Niedźwiedź karpacki nie lubi pokazywać się ludziom, woli schodzić im z drogi. I mądry człowiek nie będzie go szukał. Wystarczy mu, że natknie się na ślad misich pazurów, by poczuć respekt.

Jak wygląda niedźwiedź? Każdy może dokładnie obejrzeć misia w ogrodzie zoologicznym. Będzie to tylko sprawdzenie, jaki ma kolor, kształt, pysk, nogi, czy ma ogon. To nie będzie jednak zwierzę w pełnej krasie. Dopiero kiedy jest na wolności, porusza się, coś robi, jest wolny i dziki, jest niedźwiedziem. Okryty jest gęstym futrem, kudłatym, barwy od czarnej po żółtobrązową lub srebrzystoszarą. Kolor jest bardzo indywidualną cechą osobnika i zależy od jego wieku. Niedźwiedź ma ciężki, spłaszczony od góry łeb, wydłużony pysk porośnięty krótką sierścią, małe zaokrąg­lone uszy i małe oczy ukryte w kudłach. Te małe, ukryte w kudłach oczy to właśnie jedna z przyczyn wypadków z niedźwiedziami. Z wyrazu oczu i pyska trudno odgadnąć jego zamiary i humor. Ogon każdy niedźwiadek ma bardzo, bardzo króciutki i ukryty w kudłach, wygląda jak zwierzę pozbawione ogona. Podeszwy stóp ma nagie, tropy zdumiewająco podobne do śladu stopy człowieka, tylko oczywiście znacznie większe. Cała łapa niedźwiedzia przylega do ziemi, kończy się pięcioma palcami, podobnie jak u człowieka. Co je różni? Na tropie niedźwiedzia widać odciski jakby haków, ogromnych pazurów, które odbijają się w ziemi.

W powolnym marszu i w kłusie, a nawet galopie, stawia równocześnie prawą przednią i prawą tylną nogę, potem lewą przednią i lewą tylną, dlatego tak się przewala z boku na bok. To się nazywa inochód. Czasem konie i łosie tak chodzą. Zwierzę robi wrażenie huśtającego się, niezgrabnego stwora. Dlaczego niedźwiedź tak chodzi? Trudno powiedzieć, widocznie tak jest mu dobrze.

Przerażony lub rozwścieczony sadzi wielkimi susami i bez trudu pokonuje stromizny, zwinnie wspina się na skały. Nie zsuwa się po zboczach, a dosłownie zjeżdża na zadzie po kamienistych zlewach, górskich rynnach. Ucieka przed turystami, zjeżdżając na zadzie, a za nim osuwa się cała lawina większych i mniejszych kamyczków. Potrafi tak zjeżdżać w górskich potokach. Niedźwiadki są bardzo sprawnymi pływakami i bardzo lubią górskie strumienie, rzeki, bo tam są ryby, tam są raki, tam można się najeść do syta.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Indiańskim sposobem

Opowiem teraz, jaki jest niedźwiedź żyjący dziko. Wielki, samodzielny, niewyobrażalnie sprawny, świetnie radzi sobie w trudnych górskich warunkach, jest samotnikiem. Ma swoje ostoje, czyli miejsca zamieszkania, w których śpi, wychowuje dzieci i szuka pożywienia, wybiera bardzo odludne, trudno dostępne tereny. Wcale nie szuka kontaktu z człowiekiem. To człowiek, jak świat długi i szeroki, rozszerzając swoje tereny, wkraczał na jego terytoria. Niedźwiedź, jeżeli tylko ma wybór, pójdzie tam, gdzie będzie miał spokój, gdzie nie ma ludzi.

Barłóg, czyli legowisko, w którym śpi, odpoczywa, wychowuje potomstwo czy spędza zimę, robi z reguły w gęstym młodniku, na skraju starego lasu lub pod obwis­łymi konarami starych drzew. Ale w Bieszczadach barłóg niedźwiedzia odkryto cztery metry od najbardziej uczęszczanego szlaku, pod konarami obwisłej jodły. W takim miejscu wypoczywał sobie miś i uważał, że jest tam całkowicie bezpieczny. Miał rację, nikomu nie przyszłoby do głowy zejść ze szlaku i szukać tam misia.

Wracając z nocnej włóczęgi, niedźwiedź korzysta ze starej indiańskiej mąd­rości. Niedźwiedzie najchętniej szwendają się po górach nocą. Kiedy wracają do swojego barłogu, kluczą. Niedźwiedź jest ostrożny, chce sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, bo w barłogu ma spać i będzie wtedy mniej czujny. Chce zmylić istotę, która szłaby jego tropem, czyli innego niedźwiedzia albo człowieka. W drodze do domu zatacza kilka kręgów, w których centrum jest jego sypialnia. Dopiero kiedy wiatr wiejący z różnych kierunków powie mu: spokojnie, nie ma żadnego wrogiego zapachu, nie ma żadnych tropów, udaje się spokojnie do swojego barłogu, kładzie się i zasypia. Prawdopodobnie kładzie się pod wiatr, żeby w porę móc się zerwać i uciec, gdyby zbliżyło się niebezpieczeństwo. […]

Buszujący w zbożu

Niedźwiedzie są na wpół wegetarianami, podobnie jak ludzie. Niedźwiedź kocha młodą trawę, młode zboża, owies, zioła, wszelkie dojrzałe nasiona, owoce drzew, krzewów, grzyby, kłącza, bulwy, cebulki. Uwielbia miód pszczeli. Pożera go plastrami. To jest przyczyna jego konfliktów z góralami. Ta niewinna dieta jest źródłem nieporozumień z ludźmi. Owsiannik, niedźwiedź tatrzański, który kocha góralski owies, wchodzi w konflikt z ludźmi. Nazwa „owsiannik” w potocznej mowie funkcjonuje po dziś dzień. Wiadomo, że jak się gdzieś pojawi, będą kłopoty.

Kazimierz Wodzicki, znawca Tatr, który w swoim czasie pisał pamiętniki będące bogatym źródłem wiedzy o życiu górali i góralskiej przyrodzie, zanotował bardzo znamienną rzecz z czasów, kiedy Tatry były prawie bezludne, nie było turystyki, a ludzie borykali się z ciężkim klimatem, marną glebą i dzikimi zwierzętami. Opisał, jak poczyna sobie miś na polu owsa. Można to sobie wyobrazić tak: wejdzie sobie miś i troszkę zje.

Jak się taki niedźwiadek zachowuje? Według XIX-wiecznego pamiętnikarza w górach niedźwiedź do połowy wrześ­nia trzyma się owsów na wpół dojrzałych. Siada na zadzie, przednimi łapami zbiera źdźbła, kizia je i wypuszcza wyssane, znowu zbiera łapą snopki, a tyłkiem nielitoś­ciwie wygniata zboże i tak się przez pole posuwa. Gdy już nic do zbierania nie pozostaje, wraca na górę, bo górskie pola są z reguły na zboczach, i swą szkodliwą operację zaczyna od nowa. Widziałam pola, z których gospodarz wcale owsa zebrać nie mógł, nie miał czego.

W sadzie

Następny problem: niedźwiedzie gustowały i nadal gustują w dojrzewających w sadach jabłkach, gruszkach, śliwkach. Taki niedźwiadek, który wejdzie do sadku i tak sobie konar po konarze przyciągnie, połowę złamie, połowę obeżre. Zniszczy, pomiędli, podepcze i pójdzie. To też nie przysparza mu przyjaciół wśród sadowników, ogrodników, którzy próbują coś uprawiać w okolicach, gdzie niedźwiedzi jest dużo. I jeszcze miód…

W ulu

Każdy, kto zna Kubusia Puchatka, wie, co misie lubią najbardziej. Miód, miód, miód. To misie lubią najbardziej. Zanim człowiek nauczył się wykorzystywać pszczoły, zbierać miód z dzikich barci, zanim przeniósł roje do przydomowych uli, aby zająć się hodowlą pszczół, niedźwiedź wiedział, czym jest miód. Wiedział to znacznie wcześniej niż człowiek. Niedźwiedzie były mistrzami w wyszukiwaniu dzikich barci i rabowaniu ich. Właziły wysoko na drzewa i rozwalały gniazda pszczół, żeby wybrać pazurzastą łapą plastry z miodem i się nimi uraczyć.

Pojawił się konflikt z misiem, który uważał, podobnie zresztą jak człowiek, że dzikie pszczoły zbierają miód dla niego. Człowiek i niedźwiedź wojowali o przysmak. Człowiek wygrał, jest to zresztą bardzo znana historia. Wygrywał z kudłaczami dzięki temu, że zabezpieczał pnie. Robił różne samobije, kołki, różne podstępne pułapki, które powodowały, że niedźwiedź spadał i nabijał się na ostrza. Niemiłe to były sposoby. Człowiek wojował z niedźwiedziem o dzikie barcie, kiedy gospodarka pszczelarska przeniosła się w pobliże osad, wsi i domów. Jeżeli były to odludne tereny, wioski wśród lasów czy gór, niedźwiedź nie widział większej różnicy pomiędzy pniem drzewa gdzieś tam, wysoko, a domkiem z deseczek, wygodniejszym do otwarcia, który stoi w gospodarstwie człowieka. Nie zdawał sobie sprawy, że zabiera cudze. Wejście niedźwiedzia do pasieki w Bieszczadach to dramat. Pchnie parę razy łapą i połowa uli leży rozwalona, zniszczona, a pszczelarz zostaje pozbawiony źródła dochodu. Miód, owoce z sadu i mleko z młodego owsa rolnicy mają misiowi za złe. Oprócz rolników są jeszcze hodowcy, ludzie, którzy zajmują się hodowlą bydła i owiec. Powiedzenie, że niedźwiedź jest na wpół jaroszem, oznacza ni mniej, ni więcej, że drugą połową jego menu jest mięso. Trzeba niedźwiedziowi przyznać, że gdy poczuje mięso, nieważne, czy to mięso ssaka, ptaka czy ryby, to natychmiast zapomina o tym, że ma siedzieć w lesie i żywić się malinkami. Przerzuca się na mięso.

Na mięsnej diecie

Niedźwiedź, jak tylko zapachnie mu mięso, zapomina o tym, że jest też jaroszem. Przerzuca się i zaczyna się zażerać. Żre przede wszystkim owady, głównie mrówki. Rozwala wielkie mrowiska mrówek leśnych i czerwonych i ozorem wyżera jajeczka. I wcale mu nie przeszkadzają robotnice, które wbijają mu się w język i wpuszczają kwas mrówkowy. Nie przeszkadza igliwie, które przy okazji dostaje mu się do pyska, do gardła. Zjada wszystko: larwy i dorosłe owady.

Oprócz tego rozgrzebuje gniazda trzmieli ziemnych, zjada mięczaki, płazy, ryby, pad­linę. Kocha znajdować martwego jelenia czy dzika i upajać się jego mięsem, nawet nieświeżym. Pan Mickiewicz w swoim czasie napisał: „niedźwiedź Litwin miąs nieświeżych nie je”. Albo poeta mało wiedział o niedźwiedziach, albo był to wyjątkowy miś. Nasz karpacki w każdym razie je.

ilustracja: Mieczysław Wasilewski
ilustracja: Mieczysław Wasilewski

Oprócz tego całego drobiazgu – owadów, różnych węży, żab, gryzoni – zjada też żywe duże zwierzęta. Oczywiście przedtem próbuje je zabić. I zabija. Siła tego wielkiego zwierza, trzysta, czterysta kilogramów żywych mięśni, szybkie nogi, ostre pazury, zwinność i spryt pozwalają mu z łatwoś­cią zabić dorodnego byka czy konia. Widziałam w Bieszczadach takie podchowane roczne bukaty zabite przez niedźwiedzie.

Najedzony do syta resztki zdobyczy starannie przykrywa chrustem, liśćmi, ziemią, kamieniami – na potem. Jest to obyczaj wielu drapieżników. Ponieważ zwierzęta szanują jedzenie. Trzeba uczciwie przyznać, że poważnym rozbojem, atakowaniem zwierząt gospodarskich niedźwiedzie trudnią się bardzo rzadko. Niektóre osobniki mają satysfakcję z tego, że zabierają człowiekowi sprzed nosa jego zwierzęta gospodarskie. Prawie zawsze znajdują się jednak jakieś okoliczności łagodzące. Na przykład zbyt wczesne przebudzenie się z zimowego snu. Możliwe nawet, że z winy ludzi, narciarzy, którzy jeżdżą niedźwiedziom po głowach.

Obudzony miś

Narciarz za wcześnie obudził niedźwiedzia z zimowego snu i to głodne, zaspane, chude zwierzę szuka jedzenia. Przychodzi wczesna wiosna, pojawiają się pierwsze wypasy. Głodny, wybudzony ze snu rzuca się na zwierzęta gospodarskie. Łatwo udowodnić, że oskarżonym powinien być człowiek, a nie niedźwiedź.

Otóż w czasach, gdy strzelano do niedźwiedzi, myśliwi kładli przynętę. Przynętą był zawsze trup konia czy jakaś sztuka bydła wyłożona na nęcisku. Sprytny niedźwiedź, który nie dał się zastrzelić, nie zginął, przyucza się do zjadania jeszcze świeżego mięsa zwierząt hodowlanych i zaczyna przyglądać się tym żywym, pasącym się sztukom na łące i polować. Poważnym błędem człowieka było pokazanie niedźwiedziowi, że zwierzęta hodowlane to pokarm. Działo się tak w czasach, gdy niedźwiedzie były zwierzętami łownymi, zanęcanymi przez myśliwych padliną.

Jeżeli w pobliżu letnich wypasów mieszkał sobie spokojny, łagodny miś, a przyjeżdżali myśliwi, zwłaszcza z nizin, zapolować na niedźwiedzie, to juhasi bardzo prosili, żeby do tego niedźwiedzia nie strzelać – dlatego że na letnich wypasach juhasi żywią się owcami, a resztki zjedzonych sztuk zakopują w pobliżu pastwisk. Jeżeli w miejsce tego łagodnego misia, który zginie na polowaniu, przyjdzie groźny niedźwiedź, zacznie od rozkopywania tych resztek, wyspecjalizuje się w zabijaniu zwierząt, a potem pójdzie na stado.

Jeżeli w pobliżu mieszka niedźwiedź, który się tym kompletnie nie interesuje, to jest dla juhasów gwarancją, że nie będzie gorzej. Gdy przyjdzie inny, ON, może już nie być tak słodko. Na jesieni, kiedy pastuchowie schodzili ze stadami z gór, mieli przepiękny obyczaj, który bardzo dużo mówi o stosunku człowieka do niedźwiedzia, całkiem innym niż stosunek do wilka. Otóż juhasi w podzięce łagodnemu niedźwiedziowi za to, że latem nie zabijał, a pilnował terenu, składali zabite owce, żeby mógł się przed zimą najeść.

Narodziny

Czas opowiedzieć, jak niedźwiedzie spotykają się ze sobą, żeby za jakiś czas urodziły się ich dziateczki. Mimo że przez całe życie żyją osobno i znaczą swój teren łowiecki, na który inny niedźwiedź nie ma prawa wstępu, to w maju lub czerwcu następuje krótkie nie tyle zawieszenie broni, ile zaproszenie. Natura mówi: możesz wejść na mój teren. To właśnie okres miłości u niedźwiedzi. W maju lub w czerwcu spotyka się para kudłaczy. Co się wtedy dzieje? Jest na to takie określenie, trochę biologiczne, trochę rubaszne. Przez parę dni miśki grzeją się do upojenia. Potem się rozchodzą, każdy w swoją stronę, i przestają się znać. Po trwającej siedem miesięcy ciąży w zimowej gawrze przychodzą na świat małe niedźwiadki. Matka zimą śpi w gawrze, a śpiąc, karmi, ogarnia, przytula, wylizuje małe misie.

Ile misiątek przychodzi na świat? Z reguły dwa, choć bywa, że trzy albo jedno. Są maciupeńkie, mają dwadzieścia pięć centymetrów długości i dlatego rodzą się w środku zimy, żeby mieć czas podrosnąć, zanim nastanie wiosna. Mają czas, żeby w trakcie długiego zimowego snu matki bezpiecznie, głęboko w norze, w ciepełku, spokojnie się wychowywać.

Misiątka na początku są ślepe, prawie nagie, całkiem bezradne. Dopiero po sześ­ciu tygodniach otwierają oczy. W czwartym miesiącu życia są na tyle sprawne, że już wychodzą z gawry z mamusią i zaczynają jej towarzyszyć podczas spacerów. Zaczynają się uczyć strachu przed niebezpieczeństwem, które na nie czyha. Tego się trzeba nauczyć. Niedźwiedź jako istota potężna nie przychodzi na świat z poczuciem strachu, w przeciwieństwie do małego ptaszka czy zajączka. Tego niedźwiadki muszą się nauczyć. Uczą się przy matce uciekać przed człowiekiem, uczą się wyszukiwać pożywienie i polować. Mleko piją bardzo, bardzo długo. Nawet w czerwcu czy lipcu można ujrzeć takie całkiem spore misie przyssane do mamusi, która siedzi gdzieś przy skale.

Matka, gdy towarzyszą jej małe niedźwiadki, a przychodzi czas na nową ruję, w obawie przed zagrożeniem, jakie niesie wielki groźny samiec, na czas godów ucieka­. Zostawia maluchy w gawrze, a sama odchodzi na bezpieczną odległość, ­by zostać sam na sam z zalotnikiem. Nie jest to wrodzona delikatność, żeby małe nie podglądały, co też mamusia robi, tylko celowe działanie mające im zapewnić bezpieczeństwo. Żaden zdrowy dorosły samiec nie żywi ojcowskich uczuć do małych misiów. Gdyby maluch zaplątał się gdzieś w okolicy, to jeden ruch pazurzas­tej łapy i małego by nie było. Pod koniec lata małe towarzyszą matce, gdy ta sprząta i ściele na zimę gawrę. Małe bardzo często układają się w tej samej gawrze co ich mama, a w trakcie ich snu przychodzą na świat następne młode. Często na wiosnę podrośnięte miśki pełnią rolę piastunek. Ludowe powiedzenie mówi: niedźwiedzicy towarzyszy dziecko z poprzedniego roku i na spółkę z nią opiekuje się swoimi ­młodszymi braciszkami.

Ile żyje miś?

Misie rodzą się zimą, po trzech latach dopiero młodziki osiągają właściwe rozmiary, aby móc się usamodzielnić. Samce dojrzałość płciową osiągają w czwartym roku życia, a samice pierwsze dzieci rodzą, mając pięć lat. Ile żyją niedźwiedzie? Spokojnie mogą żyć ponad trzydzieści lat i wiedzą o tym wszyscy pracownicy ogrodów zoologicznych. Na wolności natomiast bywa różnie, może coś niedźwiedzia wcześniej spotkać, jak nie choroba, to człowiek albo wypadek losowy, i rzadko kiedy te trzydzieści lat niedźwiedź w dobrym zdrowiu spędza na wolności. Nie znaczy to, że nie może.


Fragment książki Simony Kossak Trzy żywioły, wyd. Marginesy, Warszawa 2022. Tytuł został dodany przez redakcję „Przekroju”.

Simona Kossak, "Trzy żywioły", wyd. Marginesy, Warszawa 2022
Simona Kossak, „Trzy żywioły”, wyd. Marginesy, Warszawa 2022

Czytaj również:

Ursusy Ursusy
i
zdjęcie: Sabeth/Pixabay
Wiedza i niewiedza

Ursusy

Anna Maziuk

Są potężne i silne. A przy tym kosmate i słodkie. Chyba że staną nam na drodze. Wtedy postrzegamy je jako dzikie bestie. Niedźwiedzie budzą w nas jednocześnie fascynację i strach. Jeśli chcemy je chronić, musimy to robić mądrze.

Młody niedźwiedź, głośno dysząc, staje na tylnych łapach, po czym opada przednimi na ziemię i obraca się wokół własnej osi. Nerwowo podbiega kawałek w jedną, a potem w drugą stronę, regularnie przy tym fukając. Wchodzi na skałkę, później robi kilka kroków w kierunku filmującego go człowieka. Wysyła wyraźne sygnały ostrzegawcze. Trwa to wszystko co najmniej pół minuty. Mniej więcej w 35 sekundzie nagrania niedźwiedź biegiem rusza w dół zbocza i znika z kadru. Słychać tylko porykiwania. Po upływie kolejnych sekund widać, jak mężczyzna strzela gazem w stronę nacierającego zwierzęcia, i słychać, że je kopie. Kamera chwyta ucho i fragment łba. Potem w tle migają borówki, niebo, dochodzą jęki oddalającego się stworzenia.

Czytaj dalej