Krzyk przez czas Krzyk przez czas
i
rys. Marek Raczkowski
Wiedza i niewiedza

Krzyk przez czas

Łukasz Kaniewski
Czyta się 4 minuty

Danger, Achtung, Κίνδυνος, 危険, Tehlike, Pozor, Опасность!!! I tak dalej we wszystkich językach świata. Czy to wystarczy, żeby poinformować ludzi o niebezpieczeństwie? A co, jeśli ludzie ci będą żyli za kilkadziesiąt tysięcy lat, kiedy wszystkie dzisiejsze języki zostaną już zapomniane, a niebezpieczeństwo nadal będzie istniało?

Budowniczowie składowiska odpadów jądrowych Onkalo w południowo-zachodniej Finlandii są przekonani, że od strony technicznej ich projektowi niczego nie można zarzucić. Radioaktywne śmieci, produkt uboczny działania elektrowni atomowych, opakowane w kapsuły ze stopu cyrkonu, mają być najpierw przez 30 lat przechowywane w składowiskach tymczasowych. Potem opakowane zostaną w pojemniki żelazne, a następnie w tuby miedziane. W takim wielowarstwowym odzieniu zjadą w dół tunelem wyrąbanym w granitowej skale.

Tunel o kształcie kanciastej serpentyny obniża się stopniowo, jego najniższe piętro znajduje się pół kilometra pod powierzchnią ziemi. Tam na radioaktywne odpady czekają pionowe, 8-metrowej głębokości studnie. Atomowe śmieci spoczną w nich otulone kołderką z bentonitowej glinki. Dziesiątki owych studni wypełniane będą jedna po drugiej, około 2120 r. zostaną zajęte już wszystkie. Spoczną w nich radioaktywne odpady wytworzone przez Finlandię przez 100 lat. Wtedy cały tunel zostanie wypełniony betonem.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Po 100 latach składowisko Onkalo będzie miało tylko jedno zadanie: trwać. Trwać nie 500, nie 1000, ale 100 000 lat – bo dopiero po takim czasie odpady radioaktywne przestaną być groźne. Skała granitowa ma w tym miejscu 1,8 mld lat, więc można zakładać, że wybrane stanowisko jest pod względem tektonicznym bezpieczne. Radioaktywne odpady są dobrze opakowane, odporne na wilgoć, wpływ składowiska na otoczenie będzie – jak twierdzą inżynierowie – minimalny.

100 000 lat to jednak bardzo długo i wiele się w tym czasie może wydarzyć. Co, jeśli ludzie z jakiegoś powodu przestaną rozumieć, że Onkalo to miejsce niebezpieczne? Jeżeli wyobrazimy sobie, jak prezentowała się 100 000 lat temu, w samym środku epoki kamiennej, ludzkość (żyły wówczas trzy gatunki rodzaju Homo), to pojmiemy, że takie porozumienie ponad eonami może być niełatwe. Nasza cywilizacja już dawno może nie istnieć, wszystkie języki, którymi dziś mówimy, mogą zostać zapomniane, liczniki Geigera się rozpadną. Nietrudno sobie wyobrazić, że grupa naszych potomków w dalekiej przyszłości uzna składowisko radioaktywnych odpadów np. za budowlę sakralną, która kryje nieprzebrane skarby nagromadzone przez żądnych bogactw kapłanów prastarej religii.

Bardzo ciekawe dywagacje na ten temat prezentuje film o Onkalo – Jądro wieczności. Występujący w nim specjaliści przyznają, że nie ma takiego napisu ani znaku graficznego, który dawałby pewność, że każdy, kto go ujrzy, opuści oznakowany teren. Jeden z dyskutantów twierdzi, że takie jednoznacznie odstraszające działanie może mieć obraz Edwarda Muncha Krzyk. Warto jednak wspomnieć, że dwie wersje tego dzieła zostały skradzione, a za trzecią na aukcji zapłacono ponad 100 mln dolarów. Jego efekt odstręczający nie jest więc aż tak silny, jak mogłoby się wydawać.

Jest jeszcze jedna kwestia (wspomniana w filmie): otóż napisy i znaki mogą mieć działanie przeciwne do zamierzonego. Ludzie (niektórzy), widząc tego rodzaju ostrzeżenia, na pewno je złamią – choćby z ciekawości.

Ale zostawiając już na boku kwestię wspólnego języka z potomkami, warto się też zastanowić, czym będą dla nich nasze odpady atomowe. Za jakieś 100 lat pokłady uranu się wyczerpią, więc energetyka jądrowa w jej obecnej postaci to z perspektywy kilkudziesięciu tysięcy lat jedynie epizod, choć pozostawi długotrwały ślad. Owszem, były koncepcje, wedle których radioaktywne śmieci można wystrzelić w rakiecie ku Słońcu. Istnieje jednak ryzyko, że rakieta eksplodowałaby podczas startu (co się czasem zdarza), więc magazyny podziemne są właściwie jedynym rozwiązaniem. Musi ich powstać wiele, żeby pomieścić wszystkie atomowe śmieci, dziś trzymane w tymczasowych składowiskach. Wyobraźmy więc sobie, że nasi przodkowie z epoki kamiennej pozostawili nam taki spadek. Czy bylibyśmy skłonni to zrozumieć? Czy raczej złapalibyśmy się za głowę jak postać na obrazie Muncha?

Czytaj również:

9 192 631 770 9 192 631 770
i
zdjęcie: Dustin Humes/Unsplash
Wiedza i niewiedza

9 192 631 770

Łukasz Kaniewski

Aby dokładnie zmierzyć upływ czasu, najlepiej zbudować solidny zegar atomowy. Postaramy się w kilku krokach opisać, jak skonstruować taki chronometr przy użyciu dostępnych powszechnie sprzętów kuchennych.

1

Przede wszystkim potrzebny będzie niełatwy do zdobycia pierwiastek – cez. Rozpoznamy go po tym, że wystawiony na działanie powietrza pokrywa się szaroniebieskim nalotem. Dla pewności sprawdźmy jeszcze jego reakcję z wodą – powinna być wybuchowa. Jeżeli eksplozja nie nastąpi, podejrzewać możemy, że to nie cez, tylko resztki zupy, a nalot to pleśń. Nie przejmujmy się tą drobną różnicą.

Czytaj dalej