Kwiat, którego nie widać Kwiat, którego nie widać
i
Daniel Mróz, rysunek z archiwum nr 1111/1966 r.
Ziemia

Kwiat, którego nie widać

Marcin Kozłowski
Czyta się 6 minut

To był wymarzony prezent dla tropicieli teorii spiskowych i nadprzyrodzonych zjawisk. Pojawienie się kwiatu udumbara miało zwiastować różne niesamowite zdarzenia. Redakcja „Przekroju” postanowiła wyjaśnić zagadkę rośliny, której rzekomo nie widziano na Ziemi od tysięcy lat.

Marzec 2010 r. Strona internetowa brytyjskiego dziennika „The Daily Telegraph” informuje o nietypowym odkryciu, którego dokonano… pod pralką 50-letniej mniszki Miao Wei w prowincji Jiangxi w Chinach. Na początku Wei była przekonana, że na znalezionych przez nią łodyżkach znajdują się jaja robaków. Potem jednak uznała, że to kilkanaście małych kwiatów, w dodatku wydzielających aromat.

Z portalu telegraph.co.uk można było się dowiedzieć, że znalezione przez Chinkę okazy to kwiaty nazywane w sanskrycie udumbara. Informacja ta obiegła światowe blogi, w tym polskie, ale – co może dawać do myślenia – nie podchwyciły jej żadne mainstreamowe media. Inne źródła informowały, że kwiaty udumbara pojawiły się nie tylko pod pralką mniszki, lecz także m.in. na posągach Buddy i liściach różnych roś­lin. Z tekstów, które entuzjastycznie opisywały tajemniczą boską roślinkę, wynikało, że udumbara zakwita tylko raz na 3 tys. lat, a pojawienie się kwiatu zapowiada nadejście buddy, czyli oświeconej istoty. Tego typu informacje co jakiś czas są zresztą publikowane na różnych blogach.

Internauci zrobieni w jajo

Redakcja „Przekroju”, zafascynowana nietypowym odkryciem, postanowiła sprawdzić, czy mamy rzeczywiście do czynienia z tak rzadkim zjawiskiem. A skoro tak, polscy czytelnicy powinni się o tym natychmiast dowiedzieć (i natychmiast zajrzeć pod swoje pralki).

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Skrzydła już na samym wstępie podciął nam jeden z „Przekrojowych” autorów – botanik dr hab. Łukasz Łuczaj – który ujrzawszy zdjęcia rzekomego kwiatu, powiedział: „Sprawa jest najprawdopodobniej rozdmuchana”. Potwierdził to dr hab. Marcin Zych, kierownik Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego, który wprost przyznał, że z pewnością nie ma to nic wspólnego z żadną rośliną kwiatową. Doprecyzował to zaś prof. dr hab. Bogdan Zemanek z Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego – jego zdaniem odkryte pod pralką i w innych nietypowych miejscach tajemnicze rośliny to w rzeczywistości jaja złotooka, niewielkiego owada, gustującego m.in. w mszycach i przędziorkach. „Dość pospolity i pożyteczny” – dodał. Pociecha to niewielka, bo złotook to jednak nie kwiat, a już na pewno nie taki, który pojawia się co 3 tys. lat. Entuzjaści nadprzyrodzonych zjawisk mogą zatem czuć się nieco zawiedzeni.

Jak można było w ogóle pomylić kwiat z jajami owada? Mieszkająca w Gdyni nauczycielka języka japońskiego Miko Ueyama wyjaśnia nam, że istniejące w tym języku słowo udonge ma kilka znaczeń: można nim określić zarówno zapisaną w buddyjskich księgach roślinę kwitnącą raz na 3 tys. lat, jak i jajeczka owadów z rodziny Chrysopidae, do której należy dobrze nam znany złotook. Najwyraźniej ktoś pomieszał ze sobą oba te znaczenia, a sensacyjny przekaz poszedł w świat i zaczął żyć własnym życiem.

Rzadki jak udumbara

Na tym jednak poszukiwania się nie kończą. Skoro kwiat udumbara wywołał tak silne zainteresowanie, to czym on tak naprawdę jest?

W znalezieniu odpowiedzi na to pytanie pomaga nam na początku słownik terminów związanych z buddyzmem The Princeton Dictionary of Buddhism Roberta E. Buswella jun. i Donalda S. Lopeza jun. Pod hasłem „udumbara” czytamy, że w sanskrycie i języku palijskim to określenie kwitnącego drzewa (Ficus glomerata), które ma kwitnąć jedynie co tysiąc lub trzy tysiące lat: „Ponieważ kwitnie tak rzadko, buddyjskie teksty używają słowa »udumbara« jako porównania, by zaznaczyć coś niezwykle rzadkiego, np. pojawienie się na świecie buddy [istoty oświeconej – przyp. red.] lub natrafienie w życiu na buddhadharmę [nauki Buddy – przyp. red.]”. Z kolei Umberto Quattrocchi, autor słownika roślin CRC World Dictionary of Plant Names, informuje, że Ficus glomerata występuje też pod nazwą Ficus racemosa. W języku polskim to po prostu figowiec groniasty. Można go znaleźć w Indiach, Australii i Azji Południowo-Wschodniej. Osiąga wysokość do około 30 m.

Lama Rinczen, główny lama Centrum Buddyjskiego Bencien Karma Kamtsang w Grabniku, wyjaśnia, że udumbara wbrew pozorom nie należy do szczególnie ważnych symboli. Kwiat ten nie jest też uważany za święty. Wzmianki o kwiecie udumbara pojawiają się m.in. w buddyjskiej Sutrze Lotosu i – rzeczywiście – służy on jako metafora czegoś rzadkiego. W tekście sutry Budda zwraca się do Sariputty (swojego głównego ucznia), że Prawo, czyli podstawowe nauki buddyzmu, jest nauczane tak rzadko „jak kwiat udumbara”, czyli „tylko jeden raz przez długie okresy”. W sutrze czytamy, że kwiat udumbara „wszyscy kochają i cieszą się nim” i jest „rzadko widziany przez bogów i ludzi”. Co więcej, sam budda „rzadki jest jak kwiat udumbara” i „trudno jest spotkać buddę jak kwiat udumbara albo jak jednookiego żółwia, który wtyka głowę w dziurę w pływającej kłodzie”.

Wietnamski mnich buddyjski Thích Nhất Hạnh stwierdził nawet w jednej ze swoich książek: „[…] tak jak nie można zniszczyć zapachu kwiatu udumbara, tak nasza zdolność do oświecenia jest zawsze obecna”. Oraz: „Budda uczył, że każdy jest buddą, każdy jest kwiatem udumbara”.

Ukryty kwiat

Kwestia kwitnienia co kilka tysięcy lat jest tu oczywiście pewną metaforą. Jak tłumaczy Adam Kapler z Ogrodu Botanicznego – Centrum Zachowania Różnorodności Biologicznej PAN w Warszawie, wszystko za sprawą figi (nazywanej też sykonium). Figa „ukrywa w sobie” kwiatostan, czyli zbiór kwiatów, które następnie przekształcają się w owocostan – zbiór owoców. W praktyce oznacza to, że kwiaty są niewidoczne i osoba niezorientowana może mieć wrażenie, że figowiec wcale ich nie wydaje. „To może konfundować nawet zawodowych botaników” – przyznaje.

Co więcej, w jednej fidze mogą występować aż trzy rodzaje kwiatów: męskie, żeńskie krótkoszyjkowe i żeńskie długoszyjkowe. „Kwiaty męskie produkują pyłek przenoszony przez drobne błonkówki, zwane blastofagami, podobne do galasówek czy królowych mrówek. W kwiatach żeńskich krótkoszyjkowych rozwijają się larwy tychże blastofagów. Rozwijając się, wyżerają wnętrze kwiatu, zatem żadne nasiona się tu nie rozwiną. W żeńskich kwiatach długoszyjkowych blastofagi nie mogą skutecznie złożyć jajeczek, bo mają za krótkie pokładełka. Właśnie te ostatnie kwiaty wyprodukują nasiona” – tłumaczy Kapler.

Daniel Mróz, rysunek z archiwum nr 1111/1966 r.
Daniel Mróz, rysunek z archiwum nr 1111/1966 r.

Udumbara wymieniana jest także w księgach hinduizmu, ale – jak podkreśla Jakub Staszelis, prezydent Świątyni Hare Kryszna (Międzynarodowego Towarzystwa Świadomości Kryszny) w Mysiadle – podobnie jak w buddyzmie to drzewo nie jest w tej tradycji istotne. I wyjaśnia: „Bhagawatapurana [jedno ze świętych pism – przyp. red.] opisuje, że udumbara rośnie na górze Kailash, na której mieszka bóg – Pan Śiva”. Dodaje również: „500 lat temu poeta Krysznadas Kaviradż, pisząc o rozwoju, historii i tradycji zwolenników wisznuizmu bengalskiego [jednego z nurtów hinduizmu – przyp. red.], wielokrotnie używał porównania z drzewem udumbara, odnosząc się do tego, że drzewo to ma miliony owoców, tyle, ile jest wszechświatów”.

Figowiec na zdrowie

Choć kwiat figowca nie pojawia się co kilka tysięcy lat pod czyjąś pralką, to i tak jest on na swój sposób magiczny i wyjątkowy. Stał się przedmiotem wielu badań naukowych, z których wynika, że ma korzystny wpływ na ludzki organizm.

Jak zwracają uwagę autorzy pracy na temat potencjału farmakologicznego Ficus racemosa, opublikowanej w 2013 r. w piśmie „International Journal of Pharmaceutical Sciences Review and Research”, w Indiach figowiec groniasty jest znaną rośliną leczniczą, wykorzystywaną w przypadku wystąpienia cukrzycy, chorób wątroby, hemoroidów, chorób układu oddechowego i dróg moczowych.

„Różne części rośliny, takie jak kora, korzeń, liść, owoce i sok mleczny, są stosowane jako środki ściągające [kurczące naczynia krwionośne – przyp. red.], wiatropędne, robakobójcze i przeciwczerwonkowe” – czytamy w tekście. Naukowcy podkreś­lają, że Ficus racemosa świetnie działa na nadmierny apetyt, a wyciąg z owoców może mieć także działanie przeciwbólowe i antynowotworowe. Co więcej, może być również stosowany miejscowo na rany skóry czy przy skręceniach.

O dobrodziejstwach figowca pisali też naukowcy z Indii i Singapuru w pracy zatytułowanej Phytochemistry, pharmacology, toxicology, and clinical trial of Ficus racemosa opublikowanej w 2015 r. w piśmie „Pharmacognosy Reviews”. Wymieniali m.in. działanie przeciwcukrzycowe, antyutleniające, przeciwbiegunkowe, przeciwzapalne, przeciwgorączkowe, przeciwgrzybicze, antybakteryjne i obniżające poziom cholesterolu.

Zawiedzionym pozostaje więc przy okazji zagranicznych wycieczek czuwać przy figowcach groniastych i pilnie je obserwować. W końcu w każdej legendzie i przypowieści tkwi podobno ziarno prawdy.

 

Czytaj również:

Dla kogo stroją się kwiaty? Dla kogo stroją się kwiaty?
i
ilustracja: Joanna Grochocka
Przemyślenia

Dla kogo stroją się kwiaty?

Mirosław Bańko

Rozmaitość kwiatów i ich uroda zdumiewa. Właściwie po co one są, dla kogo się tak stroją? Czy tylko dla owadów, aby je oczarować i skusić do wiadomych rzeczy?

Naszym pruderyjnym ciotkom kwiatki i pszczółki służyły jako koło ratunkowe, gdy dziecko zadało trudne pytanie: skąd się wziąłem (lub wzięłam) na świecie? Sztaudynger, żyjący w czasach pruderyjnych ciotek (i wcale nie lepszych wujków), przedstawił rzecz z sobie właściwą otwartością: „Rzekła lilia do motyla:/– Nikt nie patrzy, niech pan zapyla!”. Aby docenić odwagę autora (który swoje najbardziej frywolne fraszki zebrał w cykl pt. Szumowiny), trzeba pamiętać, że lilia jest symbolem czystości i atrybutem Marii Dziewicy.

Czytaj dalej