W połowie XVIII w. brytyjski pisarz Horace Walpole w liście do krewnego użył zupełnie nowego słowa. A właściwie zapożyczył je z perskiej baśni. Czy autor Zamczyska w Otranto domyślał się wtedy, że znalazł być może jeden z ważniejszych kluczy do złożoności ludzkiego losu – serendypię?
Odkrycie Walpole’a nie miało nic z wielkich objawień. Było to tylko spostrzeżenie człowieka, który bawił się słowami i cieszył z własnej pomysłowości. Wątpliwe, by ktoś oprócz Horace’a Manna, amerykańskiego polityka i dalekiego krewnego, do którego Walpole wtedy napisał, odnotował ten moment. Działo się to również w dosyć zwyczajnych okolicznościach: mieszkanie i list do zapewne ulubionego powiernika pisarza – oto cała przestrzeń iluminacji. Walpole zaś, zamiast wykrzyczanego na końcu „eureka!”, napisał do Manna: „Nie mam ci nic ciekawszego do powiedzenia w tej kwestii”. Najważniejsze jednak: sprawa dotyczyła słowa serendipity. Owszem, nie dało się nim ani leczyć ludzi, ani zapewnić głodującym na świecie stałych dostaw żywności, ale brytyjski pisarz zrobił coś, co robią wszyscy wielcy odkrywcy: otworzył zupełnie nową przestrzeń dla ludzi i skierował tam światło, żeby mogli wejść i zobaczyć. Kto by się spodziewał, że kilka wieków później serendypia stanie się polem dla dociekań naukowców, chcących wyjaśnić tajemniczą siłę kierującą ludzkim losem, a także nowoczesnym narzędziem do prowadzenia badań na dużą skalę nie tylko w dziedzinie psychologii i socjologii. Śmiało można więc głosić, że słowo to odkryto 28 stycznia 1754 r., najprawdopodobniej rankiem.
Najtrudniejsze słowo świata
W 2004 r. pewna angielska firma tłuma