Lasy fantasy Lasy fantasy
Ziemia

Lasy fantasy

Michał Książek
Czyta się 7 minut

Wszystkie wielkie dzieła – czy to filmowe, czy literackie – mają swój dziki las. Wszystkie wielkie kultury obcowały z dziką przyrodą. Jej praobraz drzemie w pamięci zbiorowej, zaszczepiany tam wraz z bajkami i baśniami.

Las Brokilon z Wiedźmina. Zakazany Las z Harry’ego Pottera. Mroczna Puszcza z Hobbita. Zwana wcześniej Zielonym Lasem, a po klęsce Saurona Lasem Zielonego Liścia. Wszystkie te mityczne i literackie puszcze mają cechy realnych lasów pierwotnych i naturalnych, o których uczą biologia lasu i ekologia. Podobnie jest w przypadku gąszczów Pandory z filmu Avatar, Baśnioboru Brandona Mulla czy bajkowego lasu Narnii. Intuicje genialnych autorów fantasy i science fiction odsłaniają nam zręby definicji naukowych. Uczą przyrodoznawstwa.

Otóż w lasach literackich i… kinowych – tak jak w realnym lesie pierwotnym – widzimy drzewa o wielkich rozmiarach i niespotykanych kształtach. Widz i czytelnik mają pewność, że nikt matuzalemów Mrocznej Puszczy nie sadził (wszak Drzewiec z lasu Fangorn znał tamtejsze drzewa „od żołędzi i orzeszków”). Puszcze z opowieści Tolkiena, Rowling czy Sapkowskiego trwają więc od wieków. Pełne są przez to drzew zamierających, martwych bądź zwalonych, które dają schronienie, a czasem utrudniają podróż bohaterom. Nie brak tam wykrotów, złomów, dziupli. Mrocznych bagien oraz krystalicznych źródeł. Jak w Brokilonie: „Las nie wydawał się zasługiwać na straszną sławę, jaką się cieszył. Prawda, był przerażająco dziki i uciążliwy do marszu, ale była to zwyczajna uciążliwość matecznika, w którym każdy prześwit, każda słoneczna plama przepuszczona przez konary i liściaste gałęzie wielkich drzew wykorzystywana była natychmiast przez dziesiątki młodych brzóz, olch i grabów, przez jeżyny, jałowce i paprocie pokrywające gęstwiną pędów chrupliwe grzęzawisko próchna, suchych gałęzi i zbutwiałych pni drzew najstarszych, tych, które przegrały w walce, tych, które dożyły swego żywota. Gęstwina nie milczała jednak złowieszczym ciężkim milczeniem, które bardziej pasowałoby do tego miejsca. Nie, Brokilon żył”.

Krzywulce i ziołorośla

Wszystkie te fenomeny przyrodnicze wydają się na pierwszy rzut oka zgrabnymi zabiegami poetyckimi czy chwytami narracyjnymi, co najwyżej miejscami akcji, ale są to także fakty składające się na cechy lasu pierwotnego, odnajdywane w różnych jego definicjach i specjalistycznych opisach. Uczeni się o nie spierają. Niektórzy twierdzą, że lasów pierwotnych, tych nietkniętych (nawet pośrednio) przez człowieka, już nie ma. Jest natomiast skala pierwotności, którą można zmierzyć naturalność lasu. Okazuje się, że ten o cechach pierwotnych (czy naturalnych) niekoniecznie musi być ogromny. Może mieć rozmiar małej puszczy, doliny, a nawet oddziału leśnego, byle metrykę miał sędziwą. Często tworzą go drzewa różnych gatunków, o dużych rozmiarach, bywa, że rosnące w kilku piętrach. Jak w Wiedźminie: „Drzewa – głównie dęby, cisy i hikory – miały po kilkanaście sążni w obwodzie. Nie sposób było ocenić, jak wysoko sięgały ich korony. Miejsca, gdzie potężne, powyginane korzenie przechodziły w równy pień, znajdowały się wysoko ponad ich głowami. Mogli iść szybciej, olbrzymy rosły rzadko, a w ich cieniu nie utrzymała się żadna inna roślinność – był tylko dywan butwiejących liści”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Te wielkie drzewa i mnogość gatunków nie są jednak warunkiem sine qua non (zawsze chciałem użyć tego określenia) pierwotności. Na przykład buczyny krzywulcowe w Bieszczadach są jednogatunkowe i tworzą je niewielkie, a czasem karłowate buki o fantastycznych kształtach. Niewiele większe bywają tamtejsze jaworzyny ziołoroślowe, komponowane przez jawory o jubilerskich formach. Właśnie te liche rozmiary i liczne krzywizny okazały się dla nich zbawieniem; czyniły las nieprzydatnym dla gospodarki leśnej, więc przetrwał.

Gobliny

Lasy fantasy – zupełnie jak Amazonię, Puszczę Białowieską czy Bieszczady – zamieszkują rzadkie i ginące gatunki roślin oraz zwierząt (stworzeń), które wymagają ochrony. Czasem mogą być groźne. Zupełnie jak w lasach pierwotnych nie widać tam oznak wzmożonej działalności człowieka: trudno o drogi, pniaki, nie ma rozległych zrębów. Nie ma nawet postaci leśnika (u Sapkowskiego leśniczowie to postacie negatywne, chciwe, niegodne zaufania, do tego polują na rusałki). Co najwyżej Radagast Bury (Hobbit) czy Hagrid (Harry Potter), którzy nie wycinają i nie sadzą, tylko pilnują. Niczym rozważni dyrektorzy parku narodowego, rozumiejący ideę i znaczenie ochrony biernej. Owszem, jest jeden zrąb w okolicy siedziby Saurona, ale okazuje się tak rzadkim zjawiskiem, że służy jako punkt orientacyjny i widnieje na mapach.

Model lasu baśniowego okazuje się więc pouczającym i pojemnym odniesieniem: nie tylko przybliża nam pojęcie pierwotności czy naturalności lasu, lecz także wskazuje właściwy sposób postępowania z nim: zostawić w spokoju i chronić za wszelką cenę. Przed czym? Przed wyrębem. Przed kim? Zazwyczaj przed siłami uosabiającymi filozoficzne Zło.

Jedna z licznych interpretacji opowieści Tolkiena mówi, że archetypami hobbitów byli Anglicy, krasnoludów – Germanie, elfów – narody kultury romańskiej. Aż się prosi, by antenatów goblinów szukać wśród pozostałych ludów Europy Wschodniej. Czy jesteśmy tymi, którzy zagrażają pięknu? Sam Tolkien odrzucał takie tłumaczenie swojej opowieści. Jeżeli już narody Śródziemia mają coś symbolizować, to raczej postawy i zachowania charakterystyczne dla homo sapiens w ogóle, nie dla konkretnego narodu. Zatem kto to jest goblin? Ten, kto bezmyślnie krzywdzi, niszczy i zabija.

Driady

Konflikt wokół lasu – to kolejna cecha lasów pierwotnych. Zarówno tych wyobrażonych, jak i tych ostatnich na Ziemi. Już nie biologiczna, nie konstytutywna dla zbiorowości roślin, ale równie istotna, ukazująca relacje kultury i natury, a może i fałsz tego dualizmu. Dla ich mieszkańców puszcze są niematerialną wartością autoteliczną, dla adwersarzy – źródłem surowca lub zaspokajania prymitywnych zachcianek. Dla driad Sapkowskiego są domem, dla poddanych sąsiednich królestw już tylko źródłem desek, pól i władzy. Królowa driad w rozmowie z Wiedźminem tak oto, ironizując, formułuje posłanie ludzi: „Chcemy cedru, dębu i hikory, chcemy mahoniu i złotej brzozy, cisu na łuki i masztowych sosen, bo Brokilon mamy pod bokiem, a musimy sprowadzać drewno zza gór. Chcemy żelaza, miedzi, które są pod ziemią […]. Chcemy rąbać, piłować i ryć w ziemi […]. I co najważniejsze: chcemy nareszcie być królem. Któremu podlega wszystko w królestwie. Nie życzymy sobie w naszym królestwie jakiegoś Brokilonu, lasu, do którego nie możemy wejść. Taki las drażni nas, złości i spędza sen z powiek, bo my jesteśmy ludźmi, my panujemy nad światem”.

Nawet przecież w literackich rozmowach o tym, gdzie kończy się, a gdzie zaczyna Brokilon, pobrzmiewają dyskusje, ile obszarów powinniśmy chronić, ile użytkować (koncepcja biologa Edwarda Osbourne’a Wilsona mówi, by zostawić pół Ziemi w spokoju). Ba, zdaje się wręcz, że Sapkowski przewidział spory o Puszczę Białowieską: „Dokąd sięgają granice stref objętych zakazem cięć? Co to są te drzewostany stuletnie, wymagające ochrony?”. Oto, co słyszy Wiedźmin od królowej driad, kiedy wymienia nazwy miejsc, które jego zdaniem należą do ludzi (pozwólmy wyobraźni hulać w czasach, kiedy jest jej tak trudno). Wiedźmin mówi o Sowich Wzgórzach, lewym brzegu rzeki Wstążki, o uroczysku Wypalanki i Ósmej Mili, o Brugge:

„– Miejsca, które wymieniłeś – odrzekła spokojnie driada – to Brokilon. Ja nie uznaję ludzkich map ani granic.

– Ale tam wyrąbano las sto lat temu!

– Cóż znaczy sto lat dla Brokilonu? I sto zim?”.

Znajdujemy więc w epickich dziełach uznanych autorów pewną uniwersalną, powtarzalną prawdę, której aktualność porusza. Która mieni się wielością znaczeń. Na przykład to: wielka literatura jest przeciwko bezmyślnej wycince i wyrębom, przeciwko niepohamowanemu korzystaniu z zasobów Ziemi. A obrazów chciwości i braku umiaru używa do zobrazowania zła, nieszczęścia i klęski.

Ostatnie Miejsce

Stare lasy zbliżone do tych pierwotnych zachwycają, uwodzą i oszałamiają. Budzą rodzaj szacunku pomieszanego ze strachem. Widzimy je na kartach dzieł literackich wszech czasów, ich atuty potrafią wykorzystać mistrzowie kina. Twórcy nieumiejący docenić znaczenia obrazu przyrody narażają się na śmieszność i kpiny, jak autorzy Korony królów sagi, której akcja dzieje się w drągowinach i młodnikach lasów gospodarczych. Jakże zabawny i smutny zarazem jest widok rycerza odzianego w średniowieczne szaty na tle sośniny posadzonej 40 lat temu na gruncie porolnym. Scena ta symbolizuje nasze lekceważenie wobec przyrody, ignorancję, która obraca się przeciwko nam. Brakuje tylko tabliczki z nazwą nadleśnictwa i słupka z numerem oddziału.

Jak to jest w lesie naturalnym? „Następnego dnia dotarli do Drzew. Braenn uklękła, pochyliła głowę. Geralt czuł, że powinien zrobić to samo. Ciri westchnęła z podziwu. Mogli iść szybciej. Ale szli wolno. Cicho. Schyliwszy głowy. Byli tu, wśród drzew mali, nieważni, nieistotni. Nieliczący się. Nawet Ciri zachowała ciszę…”

Nieomal wszystkie wielkie dzieła – czy to filmowe, czy literackie – mają swój dziki las. Wszystkie wielkie kultury obcowały z dziką przyrodą. Jej praobraz drzemie w pamięci zbiorowej, zaszczepiany tam wraz z bajkami i baśniami. Mało kto wie, że resztki tych lasów przetrwały i są wycinane. Nie, nie tylko w Amazonii. Nie tylko na Borneo. Także w Polsce. W Bieszczadach. W Puszczy Białowieskiej. W Puszczy Boreckiej. W Puszczy Bukowej pod Szczecinem. Zachowały się tam resztki, czasem ostatnie już miejsca tego samego lasu, który kiedyś porastał całą Europę, a który został wycięty i wysprzątany jak pomieszczenie, w którym żyje człowiek.

„– Och, Geralt – usłyszał głos Ciri. – Tak tu pięknie… Szkoda, że nie możesz widzieć. Tyle tu kwiatów. I ptaków. Słyszysz, jak śpiewają? Och, ile tu ich jest. Mnóstwo. O, i wiewiórki. Uważaj, będziemy przechodzić przez rzekę […]. Ile tu rybek! Pełno. Tyle tu zwierzątek, ojej. Nigdzie chyba tyle nie ma.

– Nigdzie – mruknął. – Nigdzie. Tu jest Brokilon.

– Co?

– Brokilon. Ostatnie Miejsce.

– Nie rozumiem.

– Nikt nie rozumie. Nikt nie chce zrozumieć”.

Cytaty pochodzą z Sagi o wiedźminie Andrzeja Sapkowskiego.

Czytaj również:

Wiedźmin nasz Wiedźmin nasz
i
ilustracja: Cyryl Lechowicz
Opowieści

Wiedźmin nasz

Tomasz Pindel

Skala sukcesu wiedźmińskiego cyklu Andrzeja Sapkowskiego – imponujące nakłady, dziesiątki przekładów, znana na całym świecie gra komputerowa, serie komiksów, a teraz jeszcze oczekiwany przez wielu z niecierpliwością serial Netfliksa – może przysłaniać nam pewną istotną prawdę: u źródeł tego wszystkiego wcale nie leży jakaś sprawna kampania marketingowa, zręcznie wygenerowany trend czy wielkie nakłady na promocję, tylko po prostu bardzo dobra literatura i dzieło jednego człowieka.

Droga

Sukces najpopularniejszego polskiego cyklu fantasy nie przyszedł od razu. I sam fakt, że ten sukces w ogóle osiągnął, może zakrawać na cud.

Czytaj dalej