Ludzie z żelaza Ludzie z żelaza
i
„Wiklinowy człowiek”, Thomas Pennant, około 1773–1776 r./National Library of Wales (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Ludzie z żelaza

Maciej Świetlik
Czyta się 13 minut

Mało o nich wiemy, bo Celtowie mieli do pisma taki sam stosunek jak do Rzymian. Niechętni wobec tej zdobyczy cywilizacji, jednocześnie wprowadzili do Europy nowe wierzenia, odrębne tradycje i kulturę, której ślady odnajdujemy do dziś.

Celtowie funkcjonują w naszej świadomości na pograniczu historii i mitu, już sama nazwa stwarza problemy. Słowa keltoi pierwsi użyli Grecy, mając na myśli barbarzyńskie ludy z północy, które napotykali na swojej drodze, gdy żeglowali po Morzu Śródziemnym i wzdłuż wschodniego wybrzeża Atlantyku. Dziś niektórzy historycy uważają ten termin za mało pomocny, gdyż spaja on luźno ze sobą powiązane społeczności.

Jedno jest pewne: Celtowie rozpalają wyobraźnię jako ogniwo łączące klasyczną cywilizację europejską z dawniejszymi czasami wyłaniającymi się z mroków prehistorii. A ponieważ nie zostawili po sobie niemal żadnych pisemnych świadectw, znamy ich głównie dzięki tekstom starożytnych Greków i Rzymian. Ci zaś przedstawiali Celtów jako przeciwieństwo własnej cywilizacji. Darzyli ich pewnym szacunkiem jako walecznych, szlachetnych i lubujących się w ucztach ludzi, ale zasadniczo uznawali za barbarzyńców. Dużo informacji dostarcza nam również literatura celtycka spisana przez irlandzkich mnichów wczesnego średniowiecza, choć odnosi się ona tylko do Celtów z Wysp.

W XVIII w. dzieje Celtów posłużyły do budowania mitu narodowego państw przyznających się do celtyckiej spuścizny – spory wpływ mieli na to zwłaszcza antykwariusze irlandzcy. A w czasach nam najbliższych Celtowie stali się obiektem zainteresowania skrajnych ruchów politycznych i neopogan zafascynowanych druidyzmem. Każdy konstruował więc nieco inny obraz Celtów w imię własnych celów. Dzisiaj zaś wiedzy o tej tajemniczej grupie dostarczają nam zarówno wykopaliska archeologiczne, jak i językoznawstwo, a nawet… badania DNA. Kłopot w tym, że wszyscy ci badacze dochodzą czasem do zgoła odmiennych wniosków. Celtyckość okazuje się płynna i może być rozumiana na wiele sposobów.

Zastanawiające znaleziska

W 1846 r. w austriackiej

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Boudika znaczy wiktoria Boudika znaczy wiktoria
i
"Królowa Boudika", John Opie, 1793 r./National Portrait Gallery (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Boudika znaczy wiktoria

Andrzej Kula

Co takiego miała w sobie królowa Icenów, jednego z plemion Brytów, że doczekała się pomnika w centrum miasta, które niegdyś zrównała z ziemią? Trudno powiedzieć, czy Boudika już triumfuje, czy może jest jeszcze w trakcie natarcia. Lewą rękę ma uniesioną, a w prawej trzyma włócznię. Konie ciąg­nące rydwan z królową stoją na tylnych nogach, przednie są uniesione, jakby szykowały się do pokonania przeszkody, skoku albo broniły się przed agresorami. Do obu kół przyczepiono kosy. Za Boudiką na rydwanie siedzą jej dwie córki. Na cokole pomnika autorstwa Thomasa Thornycrofta napisano: „Boadicea (Boudicca). Królowa Icenów. Zmarła w 61 roku po poprowadzeniu swoich ludzi przeciwko rzymskiemu najeźdźcy”. Nie da się być bardziej w Londynie. Stojąc przed pomnikiem celtyckiej rebeliantki, po prawej stronie mamy Tamizę, a na drugim jej brzegu zbudowany z okazji nadejścia XXI w. diabelski młyn London Eye. Za naszymi plecami jest pałac westminsterski, w którym mieszczą się Izba Gmin oraz Izba Lordów, a także kolejny symbol stolicy Wielkiej Brytanii – Big Ben. Choć monument przedstawia postać z I w., i pomnik, i uwieczniona na nim Bou­dika doskonale nadają się do komentowania współczesności. W 2005 r. Banksy założył na rydwan królowej blokadę kół. Być może, aby o niej przypomnieć, być może po to, aby zażartować. Dekadę później, w czasie kampanii przed referendum w sprawie brexitu i późniejszych negocjacji z Unią Europejską postać Boudiki była eksploatowana przez publicystów i ekspertów. Tom Holland z „New York Timesa” uznał ten pomnik za dowód brytyjskiego eurosceptycyzmu, wyspiarskie gazety przywoływały królową w czasie, gdy rządem kierowała Theresa May, a na karykaturze Chrisa Riddella opublikowanej w „Guardianie” ubrany w pieluchę Boris Johnson jedzie rydwanem (przypominającym ten z pomnika) z napisem „No deal brexit” [dosłownie „Brexit bez umowy”, określenie to dotyczyło porozumienia handlowego z Unią Europejską – przyp. red.]. Boudika zorganizowała największe w historii Wysp powstanie przeciwko rzymskiemu okupantowi. Zostało ono krwawo stłumione, lecz legenda królowej, która rzuciła wyzwanie imperium – jak widać – przetrwała.

Wojna Kaliguli z Neptunem

Swetoniusz w Żywotach cezarów opisuje, jak na Brytanię – tak nazywali krainę za morzem Rzymianie – zasadzał się Kaligula. W okolicach 39 r. z wyspy został wypędzony Adminiusz, syn króla jednego z plemion. Po przybyciu na kontynent z niewielkim oddziałem poddał się cezarowi. „Kaligula wysłał napuszony list do Rzymu, jakby podbił całą wyspę” – pisze rzymski historyk. Następnie ekscentryczny – możliwe, że chory psychicznie – przywódca wypowiedział wojnę bogu mórz Neptunowi. Rzecz działa się w okolicach dzisiejszego francuskiego Boulogne-sur-Mer, na zachód od Calais. Kaligula rozmieścił wojska i ciężki sprzęt na plaży, nakazał ludziom rzucić się do ataku i ciąć fale, a po ofensywie zbierać muszle, które miały być łupem wojennym. Nie był to ani początek, ani koniec zakusów Rzymu na Wielką Brytanię. Wyspa fascynowała cezarów od zawsze. Była trochę tajemnicą wzmacnianą przez opowieści o druidach, czyli celtyckich kapłanach, trochę potencjalnym celem nowych podbojów, dzięki którym imperium wciąż mogło się rozwijać. Dwie nieudane próby inwazji Juliusza Cezara z lat 55–54 p.n.e. na dziesięciolecia zniechęciły jednak jego następców. Do pomysłu – zapomnijmy o anegdotycznych wyczynach Kaliguli – wrócił dopiero w 43 r. Klaudiusz. Około 60 r. Rzymianie kontrolowali już tereny dzisiejszej Walii od zachodu i Sheffield na północy. Prasutagus był królem Icenów zamieszkujących obecną Anglię Wschodnią. Nie wiadomo, kiedy się urodził ani kiedy ożenił. Wybranką była Boudika (Boadicea, Boudicca), której imię pochodziło od celtyckiego słowa bouda oznaczającego „zwycięstwo”. Królowa prawdopodobnie wywodziła się ze szlachetnego rodu, urodziła dwie córki (ich imion nie znamy). Plemię Icenów zajmowało się rolnictwem, hodowało bydło oraz konie i – jak na warunki rzymskiej okupacji – żyło mu się całkiem spokojnie. Był to efekt polityki Prasutagusa. Być może król na początku poddał się Rzymianom, być może próbował się opierać, ale przegrał. Koniec końców został jednym z wielu marionetkowych przywódców na Wyspach. By utrzymać spokój, musiał płacić podatki i wysyłać młodych mężczyzn na służbę do armii. Nawiasem mówiąc: większość tego, co wiemy o tych miejscach i czasach, zawdzięczamy Tacytowi oraz Kasjuszowi Dionowi, którzy jednak nie byli naocznymi świadkami opisywanych wydarzeń. Urodzony około 55 r. Tacyt miał szansę wysłuchać bezpośrednich relacji. Dion pisał natomiast ponad 100 lat po śmierci Prasutagusa i Boudiki. Dzieła rzymskich historyków uchodzą jednak za ważne źródła, a uzupełniają je późniejsze odkrycia archeologów (dochodzi do nich również współcześnie). Prasutagus do końca próbował lawirować, szukał rozwiązań, które jednocześ­nie zaspokoją oczekiwania najeźdźców i zapewnią byt rodzinie. W testamencie podzielił majątek między córki i Nerona. Według praw Icenów kobiety mogły dziedziczyć ziemię po mężczyznach. Prawo rzymskie nie dopuszczało jednak takiej możliwości. A przecież Brytania zamieniła się już w kolonię Rzymu, nadrzędne były więc regulacje prawne narzucane przez metropolię. Po śmierci Prasutagusa imperium upomniało się zatem o swoje. Legioniści wtarg­nęli do jego posiadłości, rozebrali i wychłostali Boudikę (chodziło o to, by pokazać, że po śmierci męża stała się równa niewolnikom) oraz zgwałcili córki. Mężczyźni z rodziny zmarłego króla skończyli jako niewolnicy, a majątki innych bogatych Icenów także zostały splądrowane. To bestialstwo kilka miesięcy później doprowadziło do tego, że – jak pisze his­toryczka Caitlin C. Gillespie w książce ­Boudica:­ Warrior Woman of Roman Britain – „na przełomie 60 i 61 r. Rzym niemal stracił całą prowincję na rzecz kobiety”.

Czytaj dalej