Miasto bez końca
i
Nocne marki, Edward Hopper, 1942 r. The Art Institute of Chicago
Marzenia o lepszym świecie

Miasto bez końca

Paulina Wilk
Czyta się 22 minut

W połowie naszego stulecia prawie połowa ludzi będzie mieszkać w slumsach. I to jest całkiem niezła wiadomość.

Smukły Burdż Chalifa znika w słońcu. Jego powłoka połyskuje, odbite promienie zmuszają, by opuścić głowę. Najwyższy budynek świata łatwiej oglądać wieczorem, gdy rozbłyska elektrycznym światłem, a wokół trwa widowisko fontann tryskających w rytm romantycznych piosenek. Rodziny tłoczą się przy balustradach i próbują zrobić mu zdjęcie. Ale on nie mieści się w kadrze, wystaje ponad zmyślony wielkomiejski pejzaż. Rzeczywistość to nie jego sprawa – on jest nieprawdopodobny, przerasta wyobrażenia. Jak cały Dubaj. Burdż Chalifa stanowi przede wszystkim komunikat. Swoją obecnością mówi: granice istniały wczoraj, przyszłość jest po to, by je niweczyć lub przesuwać.

Słynnemu wieżowcowi nie towarzyszy żaden sens. Z pewnością nie ten ekonomiczny – bo budynek już w jednej trzeciej swej wysokości staje się zbyt wąski, by można było zrobić z niego użytek. Aby w ogóle stał, trzeba go chłodzić, używając olbrzymich ilości wody. I pieniędzy. Po kryzysie z 2008 r. władcy Dubaju musieli się ratować majątkiem rodziny w Abu Zabi i dziś to sąsiedni emirat jest właścicielem tego olbrzyma. Rozmach i widowisko na kredyt.

Burdż Chalifa nie ma także sensu ekologicznego i lepiej niż jakakolwiek inna konstrukcja współczesnego świata pokazuje, że nasza cywilizacja nie współistnieje z naturą, lecz ewidentnie z nią rywalizuje. Pragniemy przyrodę prześcignąć w tworzeniu form zapierających dech. Chcemy dominować. Jednak by to zrobić, musimy korzystać – o ironio – z zasobów należących do natury. Dubajski wieżowiec zrobiony jest z piasku. Do jego postawienia trzeba było specyficznych fundamentów, głębokich na wiele metrów wąskich „studni”, do których wlano pod ciśnieniem tony betonu. Beton powstaje z piachu, ale nie tego szlachetnego i sypkiego jak uformowany w diuny na pustyniach. Potrzebne są grubsze, mniej idealne ziarna i szejkowie musieli zamawiać je z daleka, nawet z Australii. Cała szklana tafla stanowiąca powłokę wysokiej na 829 m budowli powstała z kupionego i przetopionego piasku. 

Za 1,5 mld dolarów ludzkość wybudowała więc w palącej pustce totem ucieleśniający ducha wzrostu. Celebrując początek XXI stulecia, powiedziała samej sobie: oto jestem, nic mnie nie zatrzyma.

Pęczniejące olbrzymy

Tę siłę – rośnięcie, powiększenie – utożsamiliśmy z rozwojem i postępem. Wzrost uczyniliśmy naczelną ekonomiczną ideą (czy raczej ideologią)

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Bóg, inwestor i cztery ściany
i
Prace grupy projektowej OMA – kompleks Holland Green w Londynie, 2008 r.; zdjęcie: Sebastian van Damme, dzięki uprzejmości OMA
Opowieści

Bóg, inwestor i cztery ściany

Zygmunt Borawski

„W świecie architektury porażki stanowią tabu, podobnie jest w ogóle we współczesnym społeczeństwie. Przenika je skrajnie okrutny etos sukcesu” – mówi w rozmowie z Zygmuntem Borawskim Reinier de Graaf, holenderski architekt.

Zygmunt Borawski: Pańska książka Four Walls and a Roof [Cztery ściany i dach], która opowiada o codziennych trudnościach, z jakimi muszą zmagać się architekci, jest zadziorna, ironiczna, zabawna. Ale zarazem wyjątkowo pesymistyczna. Dlaczego ją Pan napisał?

Czytaj dalej