Mit neuronów lustrzanych
Wiedza i niewiedza

Mit neuronów lustrzanych

Łukasz Kaniewski
Czyta się 1 minutę

Gdyby Gregory Hickok nie był znamienitym neurobiologiem, mógłby zrobić karierę w Kościele Katolickim – jako advocatus diaboli podczas procesów kanonizacyjnych. W takim właśnie duchu postępuje w tej książce. Przygląda się neuronom lustrzanym, czyli domniemanym świętym, i wykazuje, że choć są to rzeczywiście komórki bardzo interesujące, to otaczająca je dziś aura cudowności jest przesadzona.

Neurony lustrzane to komórki w mózgu, które aktywują się zarówno kiedy wykonujemy jakąś czynność, jak i gdy podobną czynność obserwujemy. Od czasu ich odkrycia w latach 90. zrobiły wielką karierę – niektórzy uważają, że są kluczowe dla mechanizmów rozumienia mowy, empatii, skłonności do uzależnień, autyzmu i masy innych problemów. Jak jednak wykazuje Gregory Hickok, z planów wyjaśnienia tych zagadnień przy pomocy neuronów lustrzanych wyniknęło jak na razie niewiele prócz teoretycznych komplikacji.

Neurony lustrzane odkryte zostały przypadkowo. Potem przez kilka lat środowisko naukowe ignorowało je, aby nagle uczynić z nich neurobiologicznego mesjasza. Czczony przez kilkanaście lat zbawiciel nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Co będzie dalej?

Czytaj również:

Królestwo za mgłą
Przemyślenia

Królestwo za mgłą

Paulina Wilk

Zofia Posmysz, więzień nr 7566, ma bezlitosną pamięć. Będąc 93-latką, potrafi zaśpiewać piosenki z dzieciństwa. A także odtworzyć to, jak anwajzerki tłukły bez opamiętania, jak potworna była praca w rowach – pasiaki zamarzały na ciele, jaki był widok na Beskidy zza latryn.

Pamięta też, jak tym, którzy trafili do obozu, znikały twarze i jak stojąc na wielogodzinnych apelach, śledziła zmieniający się kształt chmur, bo chmury były nad Auschwitz-Birkenau przez cały czas. I mgły, i deszcze, błoto i niebo nie do udźwignięcia – jak na obrazach Beksińskiego. Ta pamięć wydaje się ciążącym talentem, jednak była też drogą do wyzwolenia. Posmysz nie została w Auschwitz dzięki wspomnieniom przetworzonym w jej twórczości literackiej – adaptowanej w kinie, teatrze i operze Pasażerce czy Wakacjach nad Adriatykiem – wyszła za bramę. Duchy stały się do zniesienia.

Czytaj dalej