
Gdyby Dan Brown bardziej przykładał się do książek, znalazłby materiał znacznie ciekawszy niż ten, na którym oparł Kod Leonarda da Vinci.
Przy tym XV-wiecznym druku blednie nawet tajemniczy rękopis Wojnicza! Jak to się stało, że książka, o której w gruncie rzeczy nic nie wiadomo, miała – i wciąż ma! – tak ogromny wpływ na kulturę europejską?
Wiek XV był stuleciem wielkich odkryć i wynalazków. Wśród nich rewolucja Gutenberga może się równać rangą tylko z upowszechnieniem maszyny parowej kilka stuleci później. Ruchoma czcionka pojawia się w 1450 r., symbolicznie rozpoczynając epokę renesansu. W Italii doby quattrocenta – dla Marsilia Ficina we Florencji czy dla Pomponiusza Letusa w Rzymie – druk jest niczym prezent od losu.
Pół wieku przed wizją Rafaela ze Stanza della Segnatura ci humaniści przyczynili się do powstania modelu nowożytnej akademii, który przetrwał po wiek XVIII. Były to raczej fora wymiany myśli niż szkoły, które – w duchu neoplatońskim – miały na nowo opisać rzeczywistość. Akademia stanowiła wyzwanie rzucone wydziałom teologicznym, gdyż rozważano tam na przykład tezę o boskości natury ludzkiej (Ficino) czy filozoficzną przenikliwość Juliana Apostaty (Letus).
Europę opanowała gorączka druku. Wydawano pierwodruki dzieł antycznych, raczej z komentarzem filologicznym niż teologicznym. Autorytetowi Kościoła zagrażał też słynny Corpus Hermeticum – zbiór ezoterycznych pism z II–III w. przypisywanych Hermesowi Trismegistosowi. W latach 60. XV w. nikt nie był na to gotów, ale papież Paweł II, z natury dość porywczy, zatrwożył się i postanowił interweniować. Rozpoczęły się aresztowania, tortury, humanistów oskarżano o propagowanie pogaństwa, herezję, sodomię czy zwykłą nieobyczajność. To właśnie wtedy aresztowano