Szamanizm syberyjski – służący badaczom za modelowy przykład wszelkich szamanizmów – charakteryzuje kilka łatwo rozpoznawalnych motywów: przede wszystkim ekstatyczna podróż w zaświaty, a także egzorcyzmowanie i leczenie, które odbywa się dzięki tej podróży. Przyczyną choroby może być bowiem porwanie duszy przez złe duchy. Jeśli szamanowi uda się ją zwrócić pacjentowi poprzez przebłaganie tych istot, człowiek zostaje uzdrowiony.
Mniej znanym wątkiem, a jednak również szeroko spotykanym wśród „ludów Północy”, jest rozkawałkowanie cielesne, a ściślej skeletonizacja, która odbywa się w ramach inicjacyjnej wizji, snu bądź ćwiczeń medytacyjnych. Szaman wyobraża sobie (albo widzi), jak jego skóra, mięśnie i organy wewnętrzne oddzielają się od kości. Operacji tej, na ogół bolesnej, mogą dokonywać duchy przodków, istoty mityczne albo sam szaman, tak by kontemplować swój szkielet, z którego następnie wyrasta nowe ciało – lepsze, już „szamańskie”.
Na przykład szaman tunguski doświadcza rozkawałkowania własnego ciała w następujący sposób: dusze dawnych szamanów odcinają jego głowę i wrzucają ją razem z różnymi metalowymi narzędziami do kotła, zaś jego dawnego ciała się pozbywają. Tak w kotle wytwarzają się szamańskie części ciała. Duchy liczą kości inicjowanego. Jeśli którychś brakuje, to znaczy, że nie może on zostać szamanem. Eliade dopatrywał się w tych obrazach obecności uniwersalnej symboliki śmierci i zmartwychwstania: odrodzenia do nowego, duchowego życia.
Ta ogólna charakterystyka modelowego szamanizmu pozwala nam lepiej uchwycić sensacyjność tego, co zostało wydrukowane w kronice sądowej „Gazety Radomskiej” z 1884 r. Jest to notatka o posądzonym o znachorstwo Pawle Dybale ze wsi Podklasztorze w powiecie opoczyńskim, który twierdził, że „był w piekle”. Miał tam przeżyć rozmaite męki, będąc dręczonym przez niezliczoną ilość diabłów, żądających od niego wyparcia się Jezusa. Szczęśliwie udało mu się uciec, dzięki dawnej, przypadkowej ranie w kształcie krzyża.
To wszystko brzmi już dość znajomo, ale zobaczmy, co jeszcze znajduje się w tej notatce. Otóż diabły wyciągnęły mózg Dybały, do głowy zaś wlano mu kwas siarczany, a następnie wyciągnięto serce. Znachor nie był jednak pewny, czy diabły z powrotem je włożyły.
Dybała ściągał do siebie tłumy pacjentów. Chorym dawał do picia wodę święconą i zioła, zalecał jeść resztki wosku ze świec, a także okadzał mirrą, na różne sposoby „wypędzając złego”.
Co ciekawe, „Gazeta Radomska” stwierdza, że Dybałę dwukrotnie badano pod kątem „zboczenia umysłowego”, mania religiosa; za każdym razem stwierdzono, że był zdrowy. Zdarzało mu się jedynie udawać chorego psychicznie, ale tylko po to, by nie przeszkadzano mu w leczeniu. Został skazany na pięć miesięcy więzienia.