O początkach orientalizmu O początkach orientalizmu
i
Herodot „Dzieje”, tłum. S. Hammer Czytelnik, 2020
Wiedza i niewiedza

O początkach orientalizmu

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

Długo można mówić o zaletach lektury nieśmiertelnego dzieła Herodota i o tym, dlaczego należy się cieszyć, gdy dochodzi do jego kolejnego wznowienia. Przede wszystkim przypomnijmy, że z Dziejów mogą czerpać nie tylko badacze. Ten misternie skomponowany tekst wciąż czyta się z przyjemnością, choć – co zdumiewające – powstał prawie 2,5 tys. lat temu, jeszcze w czasach, gdy sztuka pisania raczkowała, kiedy np. nie oddzielało się słów czy zdań, bo nie opracowano sposobów zapisu.

Herodot był właściwie pierwszym historykiem starożytności. Jako taki pozostawał więc jedną nogą w świecie mitu – gdy pisał o wyroczniach i sile przeznaczenia – ale drugą już trzymał się faktów, prawdopodobieństwa, niejednokrotnie negatywnie oceniał legendarne wersje zdarzeń, twierdząc, że to „brednie”.

Dzieje grawitują wokół wojny Grecji z Persami (dla Herodota: Cywilizacji z Barbarzyństwem – to ścisłe początki tego, co w naszych czasach Edward Said nazwał „orientalizmem”). Tym narodom grecki historyk poświęcił najwięcej uwagi, ale jego dzieło traktuje o znacznie większej liczbie ludów.

Wyjątkowe jest to, że Herodot nie mógł bazować na dawnych źródłach czy poprzednikach; korzystał ze swojej wiedzy – z tego, co zasłyszał albo co sam zobaczył. Był nie tylko historykiem, ale też właściwie pionierem etnologii: jego podróże na Bliski Wschód miały jak najbardziej charakter etnograficzny. Interesował się nie tylko historią i wierzeniami danego ludu. Był badaczem niemalże współczesnym, gdy zwracał uwagę na wszystkie czynniki ważne w życiu danego społeczeństwa: jego bogactwa naturalne, jakość uprawianej gleby, dietę itd. Dzieje są bezcenną skarbnicą wielu zapomnianych zwyczajów. Przykładowo, to dzięki Herodotowi dotrwał do naszych czasów opis (dodam: wywołujący zawrót głowy) procedury mumifikacji w Egipcie (nie zachowały się żadne egipskie źródła na ten temat).

Trzeba wreszcie wspomnieć o tym, co przynajmniej mi najbardziej narzuca się, gdy obcuję z Dziejami, czyli ogromnym bogactwie stymulujących podań. Otwierając tę księgę na przypadkowej stronie, z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy trafić na jakąś zdumiewającą, starożytną opowieść. Na przykład na historię o królu, który pod wpływem snów zabił swojego brata, albo o mściwej królewnie, organizującej przepyszne przyjęcie w jaskini, którą w kulminującym momencie imprezy zalano wodą, wszystkich topiąc, albo o magu, który podstępem przejął władzę po zamordowanym królu perskim, podając się za niego, i który nigdy nie wychodził z pałacu, a obcował tylko z kochankami, które nie zdążyły poznać prawdziwego króla (oszustwo wyszło na jaw, gdy jedna z jego kochanek sprawdziła, że nie ma on uszu, podobnie jak pewien znany w tamtych czasach mag).

Czytaj również:

Po co czytać Itala Calvina Po co czytać Itala Calvina
Przemyślenia

Po co czytać Itala Calvina

Tomasz Wiśniewski

Zabierasz się do czytania recenzji zbioru esejów Itala Calvina. Rozluźnij się. Wytęż uwagę. Oddal od siebie każdą inną myśl. Pozwól, aby świat, który cię otacza, rozpłynął się w nieokreślonej mgle.

Wiesz dobrze, że nie licząc Wykładów amerykańskich, które i tak były wykładami, twórczość eseistyczna Calvina nie była dotychczas w Polsce publikowana. Po co czytać klasyków to dla wielu dopiero początek tej przygody, chyba że komuś były znane niektóre z tych esejów, które ukazały się w „Literaturze na Świecie” – jak te o Raymondzie Queneau czy Francisie Ponge’u.

Czytaj dalej