Okulary dla Timorczyków
i
Timor Wschodni, miejscowość Eraulo o poranku; źródło: archiwum prywatne Szymona Zachariasza
Marzenia o lepszym świecie

Okulary dla Timorczyków

Jan Pelczar
Czyta się 13 minut

Jakiś czas temu Szymon Zachariasz wrócił z półrocznego pobytu w Bieszczadach, gdzie pracował jako mikrofoniarz na planie trzeciego sezonu „Watahy”. Dzięki zarobionym tam pieniądzom chce wrócić do żeglowania, ale takiego, którego celem jest niesienie pomocy. Choćby w postaci… okularów. 

Jan Pelczar: Jak długo żeglowałeś tam, gdzie Ocean Indyjski spotyka się z Pacyfikiem?

Szymon Zachariasz: Prawie dwa lata. Spędziłem 21 miesięcy na starym żaglowcu transportowym Vedze, wybudowanym w 1892 r. To statek, który robi wrażenie. Pięknie wyprofilowany pod wodą. Dama z wielkim brzuchem. Jest mocna, bo miała służyć do przewozu kamieni i płytek łupkowych.

Jak trafiła do Azji?

Kiedy przestała pełnić funkcje transportowe u wybrzeży Norwegii, zmieniała właścicieli. Jeden z ostatnich trzymał ją na plaży, co dla drewnianego jachtu jest zabójcze. Na lądzie wysycha, a wtedy w szczeliny między deskami dostaje się woda. W 2002 r. kupiła ją po przecenie para: mająca niemiecko-czeskie korzenie Maggie Macoun i Amerykanin Shane Granger. Zrobili wstępny remont w RPA i z przygodami przepłynęli Ocean Indyjski podczas tajfunu. Vega stała się ich domem, biurem, pracą, całym życiem. W swoich krajach nie gościli od dekad. Shane ostatni raz był w USA w latach 70., Maggie w Niemczech – na początku lat 90. Chcieli wieść życie emerytów na jachcie w Azji. Plany zmieniło tsunami z 2004 r. Maggie i Shane przebywali wówczas na jednej z wysp malezyjskiego archipelagu Langkawi. Tamtejsza marina była jedną z nielicznych, które pozostały nietknięte. Najbardziej ucierpiała Sumatra. Ludzie z Langkawi bardzo chcieli jej pomóc, ale nie mieli jak. Vega nadawała się idealnie, bo jest zbudowana tak, że ma mnóstwo miejsca na ładunek. Może przewieźć 30 ton. Miejscowi powiedzieli Maggie i Shane’owi: „Mamy leki, koce, wodę, lekarzy i pielęgniarki, zawieźcie nas”.

Vega na kotwicy pomiędzy wysepkami niedaleko Langkawi w Malezji; źródło: archiwum prywatne Szymona Zachariasza
Vega na kotwicy pomiędzy wysepkami niedaleko Langkawi w Malezji; źródło: archiwum prywatne Szymona Zachariasza

Zgodzili się od razu?

Zawsze chcieli pomagać. Oboje pracowali jako wolni strzelcy dla organizacji

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Zbawiciele na wakacjach
i
Karolina Lubryczyńska (CC BY-NC-ND 2.0)
Marzenia o lepszym świecie

Zbawiciele na wakacjach

Turystyczny savoir-vivre
Paweł Cywiński

Zanim zdecydujemy się zaopiekować dziećmi w Kambodży lub Tajlandii, powinniśmy się zastanowić, czy tego rodzaju pomoc w ogóle ma sens.
Bo wolonturystyka to biznes, w którym dobro potrzebujących schodzi na drugi plan.

Chcesz zwiedzić dalekie kraje i przy okazji pomóc rozwiązać tamtejsze problemy? Nic łatwiejszego, wystarczy połączyć wakacje z wolontariatem – przeczytałem ostatnio na Facebooku. Na pierwszy rzut oka pomysł wydaje się kuszący. Wpisuję więc w wyszukiwarkę po angielsku wyrażenie „wolontariat za granicą”. Jako jedna z pierwszych stron wyskakuje mi Global Crossroad. Klikam. Jest to portal istniejącej od 15 lat instytucji, która wysyła wolontariuszy do 18 krajów w Azji, Afryce i Ameryce Łacińskiej. Chwalą się, że za ich pośrednictwem wyjechało pomagać już ponad 20 tys. ludzi. „Dużo – myślę sobie – czyli mają doświadczenie”. Jedną z najczęściej pojawiających się na stronie ofert jest możliwość odbycia wolontariatu w domu dziecka. Klikam więc i natychmiast pojawia się zachęta. „Czy w Twoim wrażliwym sercu znajdzie się miejsce dla dzieciaków? Czy zawsze chciałeś wyjechać za granicę?” Na oba pytania odpowiedź jest tylko jedna: tak. Czytam zatem dalej. „Możesz wybrać się w podróż do tak egzotycznych miejsc, jak Kostaryka, Tajlandia, Sri Lanka, Brazylia i Nepal, aby udzielić tam swojej cennej i potrzebnej pomocy. Osierocone dzieci z całego świata potrzebują Twojej dobroci, współczucia i miłości”.

Czytaj dalej