Olśnienie
i
"Plejady", Elihu Vedder, 1885 r./MET (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Olśnienie

Maria Górz
Czyta się 12 minut

Jeśli nasze marzenia senne są częścią zbiorowego, ogólnospołecznego snu, to czy mogą mieć moc sprawczą i doprowadzić do pokoju na świecie?

Na początku był sen. Wszystko, co powstało, powstało ze snu, a nic, co powstało, nie powstało bez niego.

Thomas Berry, The Dream of the Earth

Za czasów Bogini śniące trafiały do świątyni jako kilkuletnie dziewczynki, starannie wybierane przez starsze kapłanki. Odtąd ich życie miało przejść całkowitą przemianę i już nigdy nie przypominać losu zwyczajnych kobiet. Poddane świątynnej regule, od najmłodszych lat kształciły się, jak zostać mistrzyniami w śnieniu, które stawało się ich najważniejszym zadaniem. Społeczność z niecierpliwością czekała na każdy ich sen i otaczała je wielkim szacunkiem. Dziś antropolodzy spekulują o tym, jak dokładnie wyglądało życie śniących kapłanek. Pozostały po nich jedynie rui­ny przyświątynnych komnat i figurki śpiących kobiet.

W kręgu cywilizacji Bogini

Cywilizacja Bogini, zwana inaczej cywilizacją Starej Europy, rozwijała się mniej więcej od VII do III w. p.n.e. Obejmowała tereny Bliskiego Wschodu, basenu Morza Czarnego, Bałkanów, Grecji, najdłużej zaś Krety – aż do około 1500 r. p.n.e. Kulturę Starej Europy nazwała i po raz pierwszy opisała amerykańska archeolożka litewskiego pochodzenia Marija Gimbutas. Podczas badań prowadzonych na terenie Europy i Bliskiego Wschodu jej zespół odkrył tysiące artefaktów świadczących o istnieniu w tym czasie pokojowej kultury, której kres położyły najazdy Indoeuropejczyków ze stepów Eurazji.

W okresie Starej Europy jej mieszkańcy budowali łatwo dostępne, nieufortyfikowane osady i składali bezkrwawe ofiary. Tworzyli rozwiniętą sztukę, w której próżno szukać scen batalistycznych. W centrum ich wierzeń i egzystencji znajdowała się Bogini – uosobienie mocy życia.

Bogini oznaczała dla nich

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Łącząc kropki
i
"Biały wielbłąd sułtański", Stanisław Chlebowski, 1871 r./MNW (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Łącząc kropki

Kamila Dzika-Jurek

W połowie XVIII w. brytyjski pisarz Horace Walpole w liście do krewnego użył zupełnie nowego słowa. A właściwie zapożyczył je z perskiej baśni. Czy autor Zamczyska w Otranto domyślał się wtedy, że znalazł być może jeden z ważniejszych kluczy do złożoności ludzkiego losu – serendypię?

Odkrycie Walpole’a nie miało nic z wielkich objawień. Było to tylko spostrzeżenie człowieka, który bawił się słowami i cieszył z własnej pomysłowości. Wątpliwe, by ktoś oprócz Horace’a Manna, amerykańskiego polityka i dalekiego krewnego, do którego Walpole wtedy napisał, odnotował ten moment. Działo się to również w dosyć zwyczajnych okolicznościach: mieszkanie i list do zapewne ulubionego powiernika pisarza – oto cała przestrzeń iluminacji. Walpole zaś, zamiast wykrzyczanego na końcu „eureka!”, napisał do Manna: „Nie mam ci nic ciekawszego do powiedzenia w tej kwestii”. Najważniejsze jednak: sprawa dotyczyła słowa serendipity. Owszem, nie dało się nim ani leczyć ludzi, ani zapewnić głodującym na świecie stałych dostaw żywności, ale brytyjski pisarz zrobił coś, co robią wszyscy wielcy odkrywcy: otworzył zupełnie nową przestrzeń dla ludzi i skierował tam światło, żeby mogli wejść i zobaczyć. Kto by się spodziewał, że kilka wieków później serendypia stanie się polem dla dociekań naukowców, chcących wyjaśnić tajemniczą siłę kierującą ludzkim losem, a także nowoczesnym narzędziem do prowadzenia badań na dużą skalę nie tylko w dziedzinie psychologii i socjologii. Śmiało można więc głosić, że słowo to odkryto 28 stycznia 1754 r., najprawdopodobniej rankiem.

Czytaj dalej