Większość dorosłego życia Anne LaBastille spędziła w leśnej chatce, z dala od ludzkich siedlisk. Spełniając swoje młodzieńcze marzenie, udowodniła, że można współistnieć z dziką przyrodą, nie próbując za wszelką cenę jej oswajać.
Oglądam zdjęcia: na pierwszym planie widać kobietę i psa. Kobieta stoi w wodzie, przy pomoście, myje jasne włosy, piana spływa jej na twarz, oczy ma zamknięte. Pies stoi nad nią, kudłate ciało zajmuje niemal połowę kadru. Podpis pod zdjęciem brzmi: „Za każdym razem, kiedy myję włosy w jeziorze, Pitzi zlizuje szampon z mojej głowy, delektując się mydlinami”. Drugi plan wypełnia ciemna plama lasu.
Na innym zdjęciu ta sama jasnowłosa kobieta rąbie drewno, zaciska dłonie na siekierze, dookoła pieńka rośnie góra szczap. W tle widać dom. Kolejne czarno-białe fotografie przedstawiają tę samą postać: objuczona wielkim plecakiem podchodzi pod górę; próbuje objąć ramieniem biały pień drzewa; kąpie się w strumieniu; gotuje na otwartym ogniu; prowadzi skuter śnieżny; płynie kanoe po wzburzonym jeziorze.
Poszerzyć kanon
Miło patrzy się na te zdjęcia, gdy wokół panuje temperatura pokojowa, można opatulić się ciepłym kocem, ogrzać dłonie kubkiem gorącej herbaty. I westchnąć przy tym: też bym tak chciał/chciała – żyć w lesie, z dala od ludzi i ich natrętnej obecności, rano nie słyszeć budzika, w południe utyskiwań przełożonych, wieczorem narzekań wiecznie niezadowolonej rodziny.
Ucieczka od cywilizacji i powrót do natury to motyw często pojawiający się w literaturze oraz sztuce. Wiele osób o tym marzy, ale nielicznym udaje się ten scenariusz zrealizować. W tej drugiej grupie przeważają mężczyźni, raczej biali i raczej