Opowieści cmentarne Opowieści cmentarne
i
Panyd, „A picture of Highgate Cemetery—East”, 01.09.2010, WikimediaCommons (Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0, domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Opowieści cmentarne

Jowita Kiwnik Pargana
Czyta się 6 minut

Na podstawie samej flory naukowcy potrafią zlokalizować dawno zapomniany cmentarz. Roślinom przez wieki przypisywano moc: nie tylko chroniły umarłych, lecz także potrafiły zdradzać sekrety żywych.

Na gdańskim cmentarzu Srebrzysko przy grobie zmarłej 71 lat temu 18-latki stoi kamienny pomnik. Krótkowłosa dziewczyna, bosa i w opadającej na jedno ramię sukni, trzyma w dłoni pęk makówek. Nie znalazły się tu one przypadkowo. „Maki symbolizują śmierć i wieczny sen” – tłumaczy gdański przyrodnik Marcin Wilga. Roślinę tę już w starożytności uważano za atrybut bogów: patrona snu Hypnosa i opiekuna marzeń sennych Morfeusza. Owidiusz opisywał krainę snu jako jaskinię otoczoną łanem czerwonych maków, z których nasion noc wyciskała sen.

Mak miał pomagać w przekroczeniu granicy oddzielającej światy żywych i umarłych. Jak pisał prof. Adam Paluch w pracy Etnobotanika: materiały I Ogólnopolskiego Seminarium Etnobotanicznego, ziarna maku sypano nie tylko do trumien, lecz także do ust zmarłych i konających. Roślina ta miała również bardziej złowieszczą symbolikę. Uważano, że makówki chronią przed złymi mocami, ziarnami maku posypywano więc drogę konduktu pogrzebowego, groby oraz ich otoczenie, szczególnie podczas pochówków samobójców i tych, których spotkała gwałtowna śmierć. Miało to zapobiec ich powrotom i nękaniu żywych. Zabezpieczano się w ten sposób także przed wampirami, strzygami i czarownicami. Wierzono, że jeśli duch powróci, najpierw zatrzyma się, aby przeliczyć wszystkie ziarna, co potrwa aż do świtu, kiedy zło straci moc. Mak jako remedium na upiory był popularny głównie wśród Słowian.

Co zdradzają wiśnia i czeremcha

Rośliny cmentarne mają bogatą symbolikę. Przez wieki wierzono, że niektóre drzewa, krzewy oraz kwiaty mogą zapewnić zmarłym spokój i pomóc im w przejściu do drugiego świata. W średniowieczu na europejskich cmentarzach pojawiały się barwinek pospolity i bluszcz symbolizujące nieśmiertelność i raj, jak również przyjaźń i wierność. „Gatunki te są roślinami zimozielonymi – wyjaśnia Wilga – więc ich liście zachowują kolor przez cały rok. Uważane były za rośliny »wiecznie« trwające w środowisku, dlatego kojarzono je z życiem pozagrobowym i wiarą, że śmierć kończy egzystencję człowieka jedynie na ziemi, potem zaś zapada on w sen, po którym nastąpi zmartwychwstanie”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Na dawnych cmentarzach popularny był też lilak, potocznie zwany bzem, który miał zapobiegać przenikaniu złych duchów ze świata zmarłych do świata żywych i chronić przed nimi spoczywających w mogiłach. Krzew ten sadzono chętnie na cmentarzach wiejskich, zakładanych na otwartej przestrzeni, gdzie miał dobry dostęp do światła i tworzył naturalny żywopłot. Bez szybko się rozrasta i dominuje inne gatunki, dlatego opuszczone cmentarze często są nim całkowicie porośnięte.

Wokół grobów samobójców i zbrodniarzy sadzono krzewy kolczaste: tarninę, głóg czy jeżyny, których ciernie miały powstrzymać demony. Niektóre rośliny odgrywały rolę posłańców między żywymi a umarłymi. Według Adama Kaplera – botanika związanego z Państwową Akademią Nauk – drzewa, krzewy czy chwasty, które wyrastały na grobach osób tragicznie lub przedwcześnie zmarłych, miały informować o przyczynach ich zgonu oraz ostatnich życzeniach. Na mogile Tristana pojawił się głóg, którego gałęzie wniknęły w grób Izoldy, żeby nawet po śmierci połączyć tragicznie zmarłych kochanków.

Wierzono, że jeśli na grobie wyrośnie czeremcha lub wiśnia, oznacza to, że zmarły prosi o modlitwę i pamięć. Z kolei lilie porastające miejsce pochówku męża miały świadczyć o wiarołomności żony. Nagrobnych roślin nie można było zrywać, zabierać do domu ani nawet wąchać – groziło to karą, np. utratą zmysłu powonienia. Według prof. Palucha należały one do zmarłego, który mógł przyjść i upomnieć się o swoją własność. Na Podlasiu za zbrodnię uważano łamanie gałązek kaliny symbolizującej skromność i dziewictwo. Wierzono, że jeśli dziewczyna umrze przed ślubem, zamieni się właśnie w to drzewo.

Roślinna topografia

Jedynie na podstawie flory naukowcy są w stanie zlokalizować stare i zapomniane cmentarze, nawet jeśli od dawna nie ma już na nich nagrobków. „Kiedyś chodząc po lesie, natknęłam się na różę historyczną. I już wiedziałam, że jestem na cmentarzu” – opowiada dr Aneta Czarna z Katedry Botaniki Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Jak dotąd w samej tylko Wielkopolsce udało się jej odnaleźć 2150 opuszczonych cmentarzy. Głównie ewangelickich, mniej katolickich i żydowskich, dwa prawosławne. Niektóre z nich były ukryte w lasach, inne rozrzucone wśród pól uprawnych bądź usytuowane na obrzeżach wsi i miasteczek.

Na poszukiwania jeździła rowerem, uzbrojona w setki map topograficznych. Pomagali miejscowi – niektórzy pamiętali lub słyszeli opowieści o tym, gdzie mogły się mieścić dawne nekropolie. „Odnajdowałam je po charakterystycznych dla cmentarzy roślinach symbolicznych” – mówi. Jak wyjaśnia, pewne gatunki roślin są tzw. fitoindykatorami, czyli wskaźnikami tego, co wcześniej mieściło się na danym terenie. Tam, gdzie dzisiaj gęsto rosną pokrzywy, kiedyś prawdopodobnie bytował człowiek. Rośliny te lubią glebę bogatą w azoty i fosfory, a one znajdują się m.in. w ludzkich i zwierzęcych odchodach. „Jest takie ludowe przysłowie: »Gdzie rośnie dziewanna, tam uboga panna«. Wzięło się stąd, że ten gatunek nie jest wybredny, jeśli chodzi o glebę, a we wsiach najgorsze ziemie należały do niezamożnych” – tłumaczy Wilga.

Tam, gdzie jedni widzą zwykłą polanę i oplecione bluszczem drzewa, naukowcy często dostrzegają cmentarz. „Widzimy, że rośliny są inne. Rosną róże francuskie czy damasceńskie, a nie powinno ich tam być. Na przykład bluszcz w lasach najczęściej występuje w runie i rzadko kiedy kwitnie. Jeżeli wspina się po drzewach i kwitnie w ich koronach, to możemy przypuszczać, że został tam specjalnie posadzony” – mówi dr Czarna. Przyrodnicy odróżniają bluszcz „cmentarny” po liściach i kwiatach. „W warunkach naturalnych, czyli zacienionych, roślina tworzy tylko pięcioklapowe liście – wyjaśnia z kolei Marcin Wilga. – Natomiast posadzona w miejscu, gdzie jest dostęp do światła, wytwarza liście innego kształtu, bardziej jajowate, oraz zawiązuje kwiaty”. Dlatego wspinający się po drzewach za słońcem bluszcz może sygnalizować, że w danym miejscu był cmentarz, nawet gdy już go nie widać gołym okiem.

Na istnienie dawnych nekropolii wskazywać mogą też róże. Dr Czarna podczas swoich badań naliczyła na zapomnianych wielkopolskich cmentarzach aż 35 gatunków. Badaczka tłumaczy, że ich symbolika jest rozmaita. Róża symbolizuje zarówno Matkę Boską, jak i krew Chrystusa. Wiąże się z przemijaniem, miłością i śmiercią, lecz jako krzew kolczasty odstrasza także dusze zmarłych od świata żywych. „Białe zwiastują śmierć, ale jednocześnie symbolizują dziewiczą czystość. Czerwone to krew Pana” – dodaje naukowczyni.

Znikające symbole

Rośliny mogą również wskazywać, kto został pochowany na danym cmentarzu. Co prawda duże skupiska jeżyn wcale nie muszą oznaczać, że w tym miejscu spoczywają samobójcy lub zbrodniarze, bo te krzewy szybko się rozrastają, a ich nasiona są roznoszone po okolicy choćby przez ptaki. Można jednak z dużym prawdopodobieństwem wywnioskować, jakiego wyznania byli zmarli. Ewangelickie nekropolie są kolorowe, co widać zwłaszcza wiosną.

Żydzi nie sadzili na swoich cmentarzach roślin, twierdząc, że cieszą one oczy żywych, nie zmarłych. Zamiast tego kładą na grobach kamienie. „Badałam z dr Renatą Nowińską cmentarze żydowskie na Pogórzu Karpackim i tylko na jednym znalazłyśmy fiołka wonnego, który kwitnie wiosną i ma fioletowe bądź rzadziej białe pachnące kwiaty. Zapewne przyplątał się tam z sąsiadującego z cmentarzem ogrodu” – tłumaczy dr Czarna. Mówi też, że znalazła miejsce, gdzie sama chciałaby być pochowana: malutki cmentarz w okolicy wsi Stęszewice przy Puszczy Zielonce, porosły lilakiem oraz innymi symbolicznymi gatunkami.

Dzisiaj znaczenie roślin cmentarnych zostało w dużej mierze zapomniane, a zwyczaje funeralne ulegają zmianie. Część gatunków, m.in. popularne dawniej na grobach hortensje, przeniosła się do przydomowych ogrodów. Zastąpiły je sztuczne kwiaty. Nie mają specjalnego znaczenia.

Czytaj również:

Renifery były tu pierwsze Renifery były tu pierwsze
i
zdjęcie: Adam Smotkin/Unsplash
Ziemia

Renifery były tu pierwsze

Ula Idzikowska

Samowie żyją w harmonii z naturą. Ich sprawdzone i skuteczne metody mogą okazać się bezcenne w naszych zmaganiach ze zmieniającym się klimatem.

Zawsze tu byliśmy, na długo przed innymi” – pisał pierwszy samski autor Johan Turi na początku XX w. Tu, czyli w Sápmi – na terenach rozciągających się na północy Norwegii, Szwecji, Finlandii i Rosji. Samowie, rdzenni mieszkańcy Arktyki, przemierzali je od zarania dziejów: łowili ryby, polowali, zbierali zioła i jeżyny. Rytm ich życia wyznaczały węd­rówki reniferów – pasterze podążali za stadem, a nie na odwrót. „One są wolne, nie są moją własnością” – słyszałam wielokrotnie od Samów, którzy podtrzymują tradycję i zajmują się hodowlą reniferów uważanych za święte zwierzęta. Bo to one były w Sápmi pierwsze, od nich wszystko się zaczęło. Według jednej z legend ziemię stworzył biały renifer: z jego żył powstały rzeki, futro przemieniło się w lasy, żołądek w ocean, a poroże w góry.

Czytaj dalej