Ossolińscy: złote podkowy i Krzyżtopór
i
ilustracja: Cyryl Lechowicz
Wiedza i niewiedza

Ossolińscy: złote podkowy i Krzyżtopór

Adam Węgłowski
Czyta się 5 minut

Żaden polski szlachcic nie zrobił na Zachodzie takiego wrażenia jak Jerzy Ossoliński swoim wjazdem do Rzymu 27 listopada 1633 r. Wywołał takie poruszenie, że utrwalono go na kilku grafikach i obrazach, a opisy do dziś robią oszałamiające wrażenie.

Ossoliński, wówczas już doświadczony dyplomata, odwiedził Stolicę Piotrową w roli posła króla Władysława IV Wazy. Jako znany szermierz kontrreformacji mógł przypaść do gustu twardogłowemu papieżowi Urbanowi VIII. Przepych zaś, jakim oczarował Rzymian, świadczył zarówno o bogactwie arystokraty, jak i jego ojczystego kraju.

Sarmacka propaganda

Ossoliński wjechał do Wiecznego Miasta niczym starożytny rzymski wódz odbywający triumf. To była istna karawana pojazdów z orszakiem pełnym szlachty i służby liczącym parę tysięcy ludzi.

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Zygmunt August: marnotrawny syn Bony
i
ilustracja: Cyryl Lechowicz
Wiedza i niewiedza

Zygmunt August: marnotrawny syn Bony

Adam Węgłowski

To były czasy złotego wieku naszej historii. Państwo polsko-litewskie wyglądało w XVI stuleciu na zasobne i bezpieczne. Król Zygmunt Stary rządził i wydawał pieniądze rozsądnie. Królowa Bona Sforza była operatywna, inwestowała w młyny i tartaki, budowała infrastrukturę i zwiększała dochody z dóbr królewskich. Nic dziwnego, że ich syn Zygmunt August ani myślał oszczędzać. Zwłaszcza gdy rządził już samodzielnie.

Zakochany w klejnotach

Wiemy, że w swojej garderobie król miał „ubiory węgierskie, włoskie, złotogłowowe, jedwabne, letnie i zimowe podszyte sobolami, wilkami, rysiami, czarnymi lisami”. W zbrojowni stało 20 inkrustowanych zbroi. W tajemnicy przed poddanymi, niechętnie patrzącymi na rozrzutność władcy, Zygmunt August trzymał w swojej komnacie „stół od ściany do ściany, na którym stoi szesnaście pudełek na dwie piędzi długości, półtorej szerokości, napełnionych klejnotami”. Wśród nich pewien dostojny duchowny z zagranicy wypatrzył „czapkę pełną rubinów, szmaragdów i diamentów”, leżące luzem wielkie szlachetne kamienie („z którymi weneckie i papieskie nie mogą iść w porównanie”), medale i inną biżuterię.

Czytaj dalej