Do niedawna Kenia, jak wiele innych krajów, tonęła w foliowych torebkach. Ale oto pewien młody fotograf i odważna ekolożka wypowiedzieli plastikowi wojnę. Dziś za posiadanie, produkcję lub import takich torebek grożą w Kenii największe na świecie kary.
Były wszędzie. Powiewały na gałęziach drzew, pływały w rzece, zaśmiecały ulice, zapychały ścieki. James Wakibia, młody fotograf z miasta Nakuru, bez powodzenia szukał kadru wolnego od foliowych torebek. Pewnego dnia puściły mu nerwy. Wziął aparat i zaczął fotografować najbardziej zaśmiecone zakątki miasta. Zaczepiał ludzi na ulicy i pytał ich, czy jest to świat, w którym chcą żyć. Potem do zdjęć dodał hasztag #banplasticbags (czyli: zakazać torebek foliowych) i zaczął wrzucać je do mediów społecznościowych. Tak James Wakibia z fotografa wyrósł na aktywistę, a Kenia wkrótce zasłynęła jako kraj z najsurowszym prawem dotyczącym zakazu produkcji, importu i posiadania torebek foliowych.
Ale ta historia ma dwoje bohaterów. Oprócz gniewnego fotografa trzeba było jeszcze mądrej kobiety, żeby kampania obywatelska stała się politycznym faktem. Judy Wakhungu wpisuje się w poczet kenijskich feministek i ekolożek. Jako pierwsza kobieta w historii swojego kraju objęła stanowisko geologa w Ministerstwie Energii i Rozwoju Regionalnego. Kiedy przejęła stery w Ministerstwie Środowiska, burzę w kenijskich mediach wywołały zdjęcia, na których widać, jak jej asystent, mężczyzna, wyręcza ją w noszeniu torebki. Dla niektórych męskich przedstawicieli kenijskiego społeczeństwa był to widok nie do zniesienia. Okazało się jednak, że to właśnie sprawa torebek zapewniła jej dobrą sławę, nie tylko w Kenii, lecz także poza jej granicami. Judy Wakhungu oczyściła swój kraj z torebek foliowych.
Kiedy James Wakibia zobaczył tweet z Ministerstwa Środowiska, początkowo nie mógł uwierzyć. Przetarł oczy, a tweet cały czas tam był. Judy Wakhungu wyraziła swoje poparcie dla jego kampanii. „Kenia ma długą tradycję wspaniałych kobiet, które walczyły o środowisko” – mówi w rozmowie z „Przekrojem” i zdradza, że jego mentorką jest Wangari Maathai, jedna z najbardziej znanych na świecie Kenijek, aktywistka na rzecz ochrony lasów, założycielka Ruchu Zielonego Pasa i laureatka Pokojowej Nagrody Nobla.
„Jeśli będziemy postępować jak dotychczas, w 2050 r. w oceanie będzie więcej plastiku niż ryb” – grzmiał Habib El-Habr, ekspert ds. śmieci morskich, pracujący w ramach programu ochrony środowiska ONZ w Kenii. Pod koniec sierpnia 2017 r. Kenia wprowadziła najsurowsze na świecie prawo zabraniające produkcji, importu i posiadania plastikowych torebek. Za naruszenie przepisów grozi grzywna w wysokości 38 tys. dolarów lub kara więzienia do 4 lat.
Nie wszyscy przyjęli te zmiany z entuzjazmem. Przed wprowadzeniem prawa w Kenii istniało 170 firm produkujących plastikowe torebki, które zatrudniały 3% siły roboczej w kraju. Według Kenijskiego Stowarzyszenia Producentów w wyniku delegalizacji plastikowych torebek pracę straciło nawet 60 tys. ludzi. Rząd nie przewidział żadnej rekompensaty dla właścicieli firm, które upadły w wyniku zmiany prawa.
Trudno powiedzieć, czy ktokolwiek zastanawiał się, jak zdelegalizowanie foliówek wpłynie na życie w slumsach. Używanie jednorazowych torebek przez mieszkańców najbiedniejszych dzielnic kenijskich miast zasługuje na odrębny rozdział tej opowieści, który nosiłby tytuł „Latające toalety”. Najubożsi Kenijczycy, mieszkańcy domków z blachy falistej i błota, z braku lepszych rozwiązań zwykli załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne do torebek foliowych, które rzucali potem gdzie popadnie. Pakunki trafiały raz na ulicę, innym razem na dach sąsiada. Kiedy świeciło słońce, odór gęstniał w gorącym powietrzu. Kiedy padał deszcz, ich zawartość wpływała ludziom do domów. Jest szansa, że prawo zakazujące posiadania torebek foliowych przyniesie dobre zmiany w takich miejscach, jak Kibera czy Mathare, a także w wielu innych slumsach. Trzeba mieć nadzieję, że na skutek proekologicznych zmian toalety dla mieszkańców najuboższych dzielnic staną się bardziej dostępne. I że efektem ubocznym działań na rzecz ochrony środowiska będą zmiany społeczne, na których skorzystają najbiedniejsi.
Kiedy my, przybysze z Europy, patrzymy na Kenię z góry, dostajemy od tego kraju pouczenie. Gdy samolot pomału obniża swój lot i schodzi do lądowania w Nairobi, z głośników rozbrzmiewa komunikat przypominający pasażerom, że na terytorium Kenii posiadanie, importowanie i produkowanie torebek foliowych to czyny zabronione i jeśli ktokolwiek ma przy sobie nielegalny przedmiot, proszony jest o zostawienie go w samolocie.
James Wakibia jest dumny ze swojego kraju. „Myślę, że ma to związek z naszą kulturą, naszym przywiązaniem do ziemi, bliskim kontaktem z naturą. Nauczyliśmy się szanować przyrodę, bo zanim na naszym kontynencie pojawili się Europejczycy, tylko ona zapewniała nam przetrwanie. Wiedzieliśmy, że jeśli skrzywdzimy drzewa czy zwierzęta, wydamy wyrok na samych siebie. Sądzę, że ta wrażliwość przetrwała w nas do dziś” – tłumaczy James. Zapowiada też, że jego misja nie dobiegła końca. Walczy o delegalizację wszystkich plastikowych przedmiotów jednorazowego użytku w Kenii. Współpracuje również z aktywistami z Zambii i Sudanu z nadzieją, że uda im się powtórzyć kenijski sukces.
Obecnie całkowity zakaz używania foliowych torebek obowiązuje w Bangladeszu, Chinach, Izraelu, RPA, Holandii, Maroku, Rwandzie, Mauretanii, Sri Lance, Papui-Nowej Gwinei, Vanuatu, Albanii i Gruzji. Najostrzejsze prawo ma Kenia. Unia Europejska wprowadzi zakaz jednorazowego plastiku w 2021 r.