Płyn podobny 
winu Płyn podobny 
winu
i
Charles Meryon, fragment akwaforty pt. "Wampir w Paryżu" (1853) zbiory Met Museum
Wiedza i niewiedza

Płyn podobny 
winu

Łukasz Kaniewski
Czyta się 16 minut

Australijskie plemiona skrapiały seniorów krwią młodzieńców, wierząc, że opóźnia to starość. Kalifornijscy naukowcy chcą młodą krew pompować w stare żyły – wierzą, że można na tym zarobić.

14 listopada 1666 r. słynny autor dzienników Samuel Pepys był świadkiem interesującego pokazu zorganizowanego przez brytyjskie Towarzystwo Królewskie – jednej z pierwszych w historii transfuzji krwi. Eksperyment przeprowadzono na psach, tętnicę mastiffa łącząc z żyłą spaniela. Mastiff umarł w toku doświadczenia, poświęcony na ołtarzu nauki, spaniel zaś przyjął do swojego krwiobiegu wiele krwi denata – tracąc przy tym sporo własnej. Eksperyment uznano za udany, a Pepys w swoim dzienniku określił go mianem „ładnego”. Wspomniał też, że wśród publiczności pokaz „dał okazję do wielu pięknych planów, na przykład przetoczenia arcybiskupowi krwi kwakra”.

Holly Tucker w swojej książce Blood Work przytacza jeszcze taki szczegół eksperymentu: po tygodniu spaniela przywiedziono przed konsylium członków Towarzystwa Królewskiego, które stwierdziło, że pies urósł. Nie osiągnął wprawdzie rozmiarów mastiffa, ale z całą pewnością przybrał na wadze.

Czy uczeni mężowie przypuszczali, że transfuzja uczyni spaniela mastiffem, podobnie jak według publiczności krew łagodnego kwakra mogłaby przemienić srogiego arcybiskupa? Na pewno tego nie wykluczali. Jak pisał czołowy ówczesny uczony Robert Boyle, doświadczenia z przetaczaniem krwi między psami miały odpowiedzieć na ważkie pytania, m.in.: Czy krew lękliwego zwierzęcia zmieni odważnego brytana w tchórza? Czy krew młodego osobnika odmłodzi starego i vice versa? I czy krew może spowodować zmianę rasy psa?

Podobne założenia przyjął francuski lekarz Jean-Baptiste Denys, kiedy

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Zegar, modlitwa i kapitał Zegar, modlitwa i kapitał
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Wiedza i niewiedza

Zegar, modlitwa i kapitał

Tomasz Wiśniewski

Gdy król Nepalu Jang Bahadur odwiedził Wielką Brytanię w XIX w., nie mógł się nadziwić, że wszystko, co robili mieszkańcy: jedzenie, spanie, wstawanie, spotkania prywatne i zawodowe, odbywało się w odniesieniu do zegarów, które – co było dla władcy równie zdumiewające – znajdowały się wszędzie. 

Lewis Mumford w swoim pionierskim studium Technika a cywilizacja podkreśla, że życie „uporządkowane w czasie” nie jest naturalną cechą ludzkości. Kultury nieznające zegara mechanicznego traktują czas w sposób, który nam wydaje się dosyć „swobodny” (i postrzegamy to często jako wadę). Pewne jest jedno: nasze doświadczanie dnia nie jest dobrą podstawą do wypracowania koncepcji czasu regularnego, przekładalnego na liczby – takiego, który składałby się z następujących po sobie równych odcinków. Długość dnia i nocy zmienia się w ciągu roku. Czas zegarowy jest w istocie obcy fizjologicznemu życiu człowieka. Jako żywe istoty podlegamy zupełnie innym rytmom: w żaden sposób tętno czy oddech nie pokrywa się z pracą sekundnika czy minutnika. Subiektywne przeżywanie czasu także nie jest równomierne: każdy zna to uczucie, gdy coś nam się „dłuży” albo ‒ przeciwnie ‒ kiedy wydaje się, że „leci szybko”. Zobiektywizowany czas traktowany mechanistycznie unieważnia te odczucia. 

Czytaj dalej