Z punktu widzenia stoika podstawowy problem z drugim człowiekiem i społeczeństwem w ogóle jest taki, że, mówiąc najkrócej, inni ludzie są poza naszą kontrolą. Nie odpowiadam, nie decyduję, nie mam rozstrzygającego głosu w tym, co robią inni. Stąd też, zgodnie ze stoicyzmem, myśli i zachowania innych nie powinny być dla mnie przedmiotem specjalnego zainteresowania (przynajmniej moralnego). Jak żyć w takim razie? Odciąć się od ludzi? Toż to absurd.
Gdzie szukać wyjścia z sytuacji? Relacyjność to podstawa. Przedmiotem naszego możliwego działania nie jest bowiem drugi człowiek jako taki, ale nasza z nim relacja. A tutaj mamy większe pole manewru, bo relacja jest z definicji dwustronna (te, które są jednostronne, to nie są żadne relacje, tylko wampiryzm emocjonalny) – ja trzymam jej jeden koniec, a strona przeciwna drugi. I co z tego wyjdzie, to już zależy od nas obojga.