Po złoto na dno Po złoto na dno
i
Wenceslaus Hollar (1647) Naues Mercatoriæ Hollandicæ per Indias Occidentales/ zbiory Met Museum
Wiedza i niewiedza

Po złoto na dno

Marcin Jamkowski
Czyta się 14 minut

Woda była ciepła, lecz mętna niczym tłumaczenia skorumpowanego polityka.

Kiedy wyskoczyłem za burtę i znalazłem się pod powierzchnią, przez długą chwilę widziałem dookoła tylko długie warkocze drobnych bąbelków powietrza. Wziąłem wdech powietrza z butli, sprawdziłem odczyt manometru i trzymając się liny kotwicznej, powoli zacząłem opadać na dno. Wiało po drodze tak, jakby to była jesień pod Kielcami, a nie podwodne tropiki. No ale co tu grymasić, jak się nie sprawdziło, o której jest odpływ i ruszają masy wody przez cieśninę, to teraz cierp ciało! Wyglądałem pewnie niczym flaga łopocąca na wietrze. Gdybym puścił linę, zaraz by mnie zaniosło na środek Atlantyku. Na szczęście im bliżej dna, tym prąd wody słabszy. Gdy dotarłem wreszcie zdyszany na dno – do wielkiego pola głazów u wybrzeża Sierra Leone – ten podwodny huragan zmniejszył się do lekkiej wichury i jakoś dało się przytrzymać podłoża. Podłoża, na którym wyraźnie rysowały się jakieś wrzecionowate, długie i ciemne kształty. Niektóre leżały na dnie, niektóre przekrzywione sterczały w górę, jakby chciały oddać salwę… Serce mi mocniej zabiło! Armaty! Kilkusetletnie armaty!

Łupienie Inków, łupienie Azteków

Stare armaty dla każdego nurka, interesującego się choć trochę historią, zawsze brzmią jak „skarb”. A to dlatego, że jeszcze 100–200 lat temu interesy robiło się, pływając przez pół świata uzbrojonym po zęby – okrętami, na których z każdego okna wystawała lufa sporej armaty. To nie to co dzisiejsze statki handlowe –

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Czy wszyscy żyją w czasie? Czy wszyscy żyją w czasie?
i
„Zegarmistrz”, Jefferson David Chalfant, 1899 r.,/ WikiArt (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Czy wszyscy żyją w czasie?

Tomasz Wiśniewski

Może się „dłużyć” albo „szybko biegnąć”. Mimo że dzisiejszy świat zdominowało mechaniczne rozumienie czasu, subiektywnie jest on różnie doświadczany. Pierwsze zegary mechaniczne zaczynają rozpowszechniać się w Europie pod koniec średniowiecza, a czas, który wyznaczają, nie jest czymś naturalnym dla człowieka.

Dzieci pochodzące ze społeczności australijskich Aborygenów po zapoznaniu się z działaniem współczesnych zegarów wciąż nie potrafiły określać czasu na podstawie jego wskazówek. Badane dzieci wykazywały te same kompetencje intelektualne co ich zachodni rówieśnicy – dowodziło to, że posługiwanie się zegarem wcale nie przychodzi ludziom tak łatwo. Czas zegarowy nie pokrywa się z żadnymi zjawiskami obecnymi w przyrodzie – jest zupełnie abstrakcyjny.

Czytaj dalej