W kraju, w którym wcześniej wszystko było czarne albo białe, nagle objawił sięjaskrawy, ociekający złotem kicz. A co więcej, nie tylko się objawił, lecz także stał się głosem sprzeciwu wobec apartheidu, poniżenia biednych i sprowadzania afrykańskiej kultury do stereotypu.
Południowoafrykańska kontrkultura zef rozwinęła się w połowie lat 90. XX w., ale jej korzenie sięgają wcześniejszych czasów. Już w latach 50. pojawiło się słowo „zef”, którym określano ubogich białych, bezrobotnych lub pracujących fizycznie. Wielu z nich mieszkało na osiedlach przyczep kempingowych i jeździło podrasowanymi fordami zephyrami. To właśnie skrócona nazwa tego modelu samochodu przyjęła się na określenie całej warstwy społecznej. Zef stało się synonimem słowa „pospolity”. Wtedy jeszcze to nowe pojęcie było jednoznacznie negatywne, wręcz obraźliwe – oznaczało kicz, tandetę, bezguście.
Pół żartem, pół serio
Paradoksalnie ubodzy Afrykanerzy pokochali to słowo i przejęli je. Stosowane przez nich straciło pogardliwe zabarwienie (przynajmniej częściowo), stało się za to synonimem autentyczności. Brak kultury i smaku czy nawet wulgarność miały być właśnie jej wyrazem.
Za prekursora współczesnego zef uważany jest Koos Kombuis – do dziś wyjątkowo popularny w RPA gitarzysta i wokalista, jeden z przedstawicieli ruchu Voëlvry stanowiącego w latach