Nudzicie się zamknięci w czterech ścianach? Do niedawna marzyliście o zdobyciu Korony Ziemi, a teraz wręcz przeciwnie, za koronę dziękujecie? Wiosna za oknem nie ułatwia kwarantanny. Specjalnie dla Was przygotowaliśmy garść porad na to, jak przeżyć krajoznawczą przygodę w czterech ścianach mieszkania.
Gra w krajoznawstwo
Ludzki mózg ma taką dziwną cechę, że przechowuje całą masę niepotrzebnych wiadomości. Wie o tym każdy, kto kiedyś na zawołanie nagle przypomniał sobie skład reprezentacji Francji na mundialu w 1998 r. albo kody do gry komputerowej, w którą grał w podstawówce. Jednym z takich na co dzień niepotrzebnych zasobów zalegających w naszym mózgu są nazwy geograficzne. Kwarantanna i czas tęsknoty za podróżami to świetny moment, żeby je uruchomić i zagrać w grę słowną. My nazywamy ją, jakżeby inaczej, grą w krajoznawstwo. Chodzi o to, by jakąś istniejącą nazwę geograficzną przedstawić domownikom w formie słownego rebusu. Jeśli nie wierzycie, że nazwy się do tego świetnie nadają, to być może nie wiecie, że Częstochowa to po prostu „zapracowany grabarz”. Jasne? To teraz spróbujcie zgadnąć, jakie polskie miasta kryją się pod hasłami „albo sandacz”, „chata boga Słońce” i „młoda, nie pieprz”. No i zacznijcie wymyślać własne, bo o to tak naprawdę chodzi w tej zabawie. Gwarantujemy, dwa dni macie z głowy. A gdy już będzie można wyjść z domu, zyskujecie świetną rozrywkę na długą podróż pociągiem ze znajomymi, np. na trasie Świnoujście–Przemyśl. Zastanówcie się
Wyprawa do przedpokoju
To, czy dana podróż dostarcza nam wrażeń, zależy głównie od języka, jakim ją opiszemy. Tak przynajmniej twierdzą twórcy portalu post-turysta. Znajdziemy w nim szereg tekstów, które w błyskotliwy sposób analizują, na czym polega język turystyki i jak za jego pomocą kształtuje się „wielką narrację turystyczną”. Lektura tekstów z portalu to dobre zajęcie na czas izolacji, ale jeszcze lepsze będzie poeksperymentowanie z językiem turystycznym samemu. Wystarczy, że wyjmiemy z szafy akcesoria wyprawowe, „outdoorowe” ciuchy, a następnie zorganizujemy „ekspedycję” z salonu do przedpokoju. Po drodze możemy sobie nawet rozbić namiot (żeby nie wyjść z wprawy) i ugotować obiad na epigazie. Najważniejszym ćwiczeniem będzie jednak próba opisania tej podróży tak, jakbyśmy relacjonowali naszą wycieczkę w dalekie kraje. Za inspirację może posłużyć nam Francuz Xavier de Maistre i jego książka Podróż dookoła pokoju (Voyage autour de ma chambre) z 1794 r.
Podróż palcem po mapie
A skoro o wyprawach mowa – to, że nie wolno teraz nigdzie pojechać, nie znaczy, że nie możecie też planować. Wielcy podróżnicy i podróżniczki zaczynali właśnie tak – od wędrowania palcem po mapie. Przeważnie celowali tam, gdzie urywały się szkice kartografów. Szukali terra incognita, białych plam. Tych już na świecie nie zostało wiele, ale możecie pokusić się o odszukanie plam czarnych. Weźcie mapę swoich okolic i spróbujcie wytypować miejsce, z którego w nocy będzie widać najwięcej gwiazd (jeśli macie już za sobą wiosenne porządki w szafach, może trafiliście na zapomniane papierowe egzemplarze map! Jeśli nie, trudno – niech będą mapy internetowe). Te „czarne plamy” to najczęściej lokalizacje, w których w małym stopniu występuje tzw. zanieczyszczenie świetlne (też jest ich coraz mniej). Szukajcie miejsc najbardziej oddalonych od wszelkich większych źródeł oświetlenia (miasta, miasteczka, autostrady). Zdajcie się na intuicję. Sprawdźcie na internetowej mapie lightpollutionmap.info, czy dobrze wytypowaliście. Takie miejsca nie zawodzą też za dnia. Często są to de facto plamy zielone – w naturze, oddalone od zabudowań. Zaplanujcie wycieczkę w takie miejsce na czas, kiedy będzie to już możliwe bez ograniczeń. Znajdźcie optymalną trasę, połączenia. Wybierzcie odpowiednie miejsce na piknik czy biwak. Kiedy to zrobicie, pozostaje tylko cierpliwie czekać. A jeśli, czekając, wciąż zerkacie tęsknie za okno, możecie pokusić się o domowy birdwatching, czyli podglądanie ptaków.
Podglądanie ptaków
Stanisław Łubieński, zaprzyjaźniony z nami pisarz i miłośnik ptaków (niezmiennie polecamy jego Dwanaście srok za ogon!), podpowiada nam, że kwiecień to czas zakładania gniazd. Sikorki uwijają się w poszukiwaniu odpowiedniej dziupli, przy zajętych budkach śpiewają szpaki. Jeśli macie szczęście i z Waszych okien widać korony drzew, możecie podglądać, jak wrony, kawki czy gawrony naprawiają swoje gniazda po zimie, umacniają ich konstrukcje i uzupełniają ubytki. Niektóre wysiadują już jaja. Z wyższych pięter budowanie gniazd trudno będzie dostrzec, ale popatrzcie stamtąd w niebo i na dachy nieodległych budynków. Nad waszymi głowami może zaroić się od ptaków migrujących, które wracają właśnie do Polski. Gromady drobnych ptaków wróblowatych spotkacie też w parku, podczas spacerów z psem. Pierwiosnki, piecuszki, pokrzywnice, pokrzewki, później muchołówki. Po zimie z miasta wyprowadzają się mewy, ruszają na poszukiwanie miejsc do założenia gniazd. W ciepłe, wietrzne dni wypatrujcie bujających się na niebie myszołowów. No i oczywiście bocianów, które migrują już od jakiegoś czasu! Wiele drobnych ptaków przysiada w czasie wędrówki na okolicznych drzewach, by im się przyjrzeć, dobrze zaopatrzyć się w lornetkę (albo zdjąć ją z pawlacza). W kwietniu warto posłuchać też nagrań z ptasimi głosami, za chwilę będziemy mieli zgadywanki w każdym parku.
Jeśli jednak mieszkacie z dala od ptasich mieszkań i trajektorii lotów, polecamy birdwatching internetowy. W sieci znajdziecie mnóstwo stron, na których na żywo możecie podglądać ptasie gniazda i ich lokatorów. Polecamy na przykład stronę Stowarzyszenia na rzecz Dzikich Zwierząt SOKÓŁ (pereginus.pl). W zakładce web cam możecie podglądać kilkanaście gniazd sokołów w całej Polsce (w Gdańsku, Lublinie, Wałbrzychu, a nawet na dachu Pałacu Kultury). Gwiazdami Internetu są też dwa bociany z Przygodzic (bociany.przygodzice.pl) i wiele innych zwierząt, obserwowanych przez leśne i miejskie kamery w całej Polsce. Choć zazwyczaj namawiamy do lokalnego podróżowania, w tych wyjątkowych okolicznościach rekomendujemy podróże międzynarodowe – za pośrednictwem Internetu. Strona https://www.birdspot.co.uk/covid-19-resources to ciekawe kompendium ptasiej wiedzy i inspiracji zebranych na czas wirusowej kwarantanny. Tu również znajdziecie linki do kamer.
Dzienniki z podróży
Jeśli to, o czym piszemy, nie przekonało Was jeszcze do zostania w domu, polecamy sięgnąć do klasyki literatury podróżniczej. Może dzienniki podróży pomogą Wam wybić sobie takie pomysły z głowy. Dokucza Wam teraz monotonia makaronu?
15 Października, sobota. 125 dzień. Śniadanie: wywar z liści wierzby gotowanych z parą starych butów…
To nie scena z Gorączki złota Charliego Chaplina, a opis jednego z ostatnich posiłków, jakie George Washington De Long, XIX-wieczny podróżnik i badacz Arktyki, jadł u kresu swojej arktycznej i ziemskiej podróży, wlokąc się resztką sił przez lodowy bezkres.
Zresztą ciepłe kraje też potrafią rozczarować. Idę Pfeiffer, austriacką podróżniczkę i autorkę książek, zmierzającą w kierunku jeziora Toba nie męczyły co prawda przenikliwe zimno ani brak prowiantu, ale to, że sama bywała pokarmem:
Skaczące pijawki występowały w takich ilościach, że krwawiłam na całym ciele, włącznie ze stopami.
Ida nawet bez pasożytów cierpiała – nogi miała poharatane przez ostre trawy i ciernie. Ktoś powie „Trzeba było jechać rowerem!”. Co na to Kazimierz Nowak, nasz rodzimy podróżnik, fotograf, pionier reportażu podróżniczego i zapalony cyklista? Tak pisał o swojej rowerowej podróży przez Afrykę:
Następny dzień był tak upalny, że brakowało tchu w płucach […] Następny etap był koszmarem […] Następnego dnia byłem tak strasznie wyzuty z sił potwornym upałem…
Droga, którą wybrałem, okazała się jeszcze gorsza od tej, którą przybyłem do Toritu. Zaczęło się istne piekło…
Może więc nie wygłupiajcie się i #zostańciewdomu! A my obiecujemy, że jak tylko zrobi się bezpiecznie, zasypiemy Was pomysłami na kolejne krajoznawcze wycieczki.