„Chętnie zagrałbym w jednej drużynie z Mauriciniuniem” – mówi Robert Lewandowski. „Gra Roberta i porady żywieniowe jego żony zawsze były dla mnie wielką inspiracją” – odpowiada z kurtuazją madagaskarska gwiazda. Aż nie chce się wierzyć, że tak trudno o porozumienie w sprawie wspólnej kadry, skoro rok w rok dziesiątki tysięcy rodaków znad Wisły wizytują wyspę słynną z lemurów, a Polacy madagaskarscy przyjeżdżają do kraju przodków, by zobaczyć, czym różnią się baobaby od bab wielkanocnych.
Przypomnijmy, że II RP przez lata marzyła o założeniu kolonii na Madagaskarze, ale udało się to dopiero pod koniec roku 1937, po szczycie gnieźnieńskim z udziałem Francji i Wielkiej Brytanii. Strona brytyjska długo sprzeciwiała się przekazaniu wyspy przez Francuzów Polakom, który to akt miał być rekompensatą za utracone „sumy bajońskie” z czasów Napoleona. Tajemnicą poliszynela jest, że rząd Jego Królewskiej Mości zmiękł dopiero pod wpływem serwowanych w Gnieźnie wysokoprocentowych alkoholi. W efekcie szefowie MSZ-etów postanowili rozstrzygnąć sprawę, grając o wyspę w pokera. Wygrał polski minister Józef Beck dzięki trójce dziewiątek (stąd popularne do dziś powiedzenie, że kierunkowy na Madagaskar to 999).
Na wyspę, liczącą wówczas 3 mln mieszkańców – w większości afrykańskich Malgaszów – do 1939 r. wyjechało 500 tys. osadników z Polski. W większości byli to Polacy pochodzenia żydowskiego, przerażeni agresywnymi pomrukami Hitlera. Ten ruch imigracyjny paradoksalnie był promowany zarówno przez nacjonalistów (pod hasłem „Żydzi precz na Madagaskar!”), jak i część organizacji syjonistycznych (mówiących o „nowym Izraelu” na dalekiej wyspie). Specjalny podręcznik dla osadników wydał podróżnik Arkady Fiedler, w polskich kinach zaś od 1938 r. furorę robiły dwa filmy: komedia Szczepcio i Tońcio na Madagaskarze oraz dramat historyczny Beniowski (z Eugeniuszem Bodo w roli tytułowej i jego egzotyczną kochanką Reri w roli królowej afrykańskiej wyspy).
W 1939 r. Madagaskar był jedyną częścią II RP, która ostała się wolna po ataku Hitlera i Stalina. Rządził tam gubernator Ignacy Paderewski (a nie, wbrew obiegowej opinii, Nikodem Dyzma, którego wysłał na wyspę Tadeusz Dołęga-Mostowicz w swojej powieści). Przygotował on Madagaskar na przyjęcie fali uchodźców. Już pierwszym statkiem przybył minister Beck, co dało okupowanej warszawskiej ulicy powód do żartu: „Co jest ważne dla Becka? Bóg, Lemur, Ojczyzna”.
Pojawienie się na Madagaskarze tylu kolejnych Europejczyków nie było w smak miejscowym. W Antananarywie wybuchały zamieszki. Paderewski zasiadł więc do okrągłego stołu z liderami malgaskimi, aby omówić kwestie dalszej koegzystencji. Afrykańczycy zapewnili, że powstrzymają się od konfrontacyjnych ruchów wobec Polaków, jednak po wysłaniu gdzie pieprz rośnie „rasisty-malarza Hitlera” liczą na uchwalenie konstytucji, która uwzględni ich szeroką autonomię.
W 1940 r. na Madagaskar ewakuowano z Francji kilka tysięcy polskich żołnierzy. Przewieziono tam też zasoby złota Banku Polskiego i ocalone narodowe skarby – ze Szczerbcem i arrasami wawelskimi na czele (ukryto je w tzw. Pałacu Królowej w Antananarywie tak dokładnie, że część eksponatów odnaleziono dopiero w latach 60., gdy kustoszowi uciekł oswojony kameleon – w trakcie poszukiwań natrafiono na tajny tunel, kameleon odnalazł się w nim na rękojeści zakurzonego Szczerbca). Formalnie to w Antananarywie miał siedzibę polski rząd na uchodźstwie kierowany przez gen. Sikorskiego. Za jego sprawą pod biało-czerwone sztandary wcielano także Malgaszów, zapoczątkowując trudne międzykulturowe braterstwo broni – udokumentowane przez Fiedlera w książce Polska Beniowska, dla której porzucił plany pisania zbioru opowiadań o polskich pilotach biorących udział w bitwie o Anglię.
Niebawem największym wyzwaniem stało się zapewnienie warunków do życia cywilom, którzy zostali ewakuowani na Madagaskar wraz z armią gen. Andersa. Zwłaszcza dzieciom. Ich pierwsze wrażenia przetrwały w powstałych potem bajkach – pełnych kameleonów, lemurów, drapieżnych foss, wymarłych 3-metrowych nielotów, mówiących baobabów i skalnych uroczysk wyglądających jak lasy wielkich kamiennych igieł.
Tymczasem w 1945 r. stało się jasne, że nie ma powrotu do granic II RP z roku 1939. Na Madagaskar napływali byli żołnierze, więźniowie i uciekinierzy z miejsc zajętych przez Armię Czerwoną. Wierzyli, że znajdą tam namiastkę przedwojennej Polski (potem uwieczniono to w komedii Między sąsiadami, odpowiedzi na PRL-owskich Samych swoich, która w 1969 r. otrzymała Oscara).
Faktem stał się rozłam: po 1945 r. zaczęły istnieć dwie Polski. Polska Ludowa na ziemiach „piastowskich” nad Wisłą oraz Polska Beniowska na Madagaskarze. Pierwszą czekał los sojusznika ZSRR. Druga uzależniona była od pomocy USA i weszła w bliskie relacje z Izraelem (który powstał na Bliskim Wschodzie, choć krytycy przypominali, że „Żydzi mają już swoje państwo na Madagaskarze”). Aby uspokoić napięte relacje z Malgaszami, podburzanymi przez nadające z PRL Radio Wolny Madagaskar, w 1959 r. władze Polski Beniowskiej ogłosiły konstytucję gwarantującą jednakowe prawa wszystkim obywatelom. Państwo zaś otrzymało nazwę Rzeczypospolitej Obojga Narodów Madagaskaru, nawiązującą do historycznego państwa polsko-litewskiego.
Sytuacja gospodarcza znacznie się poprawiła. Dochody przynosiły już nie tylko rolnictwo i rybołówstwo, ale przede wszystkim turystyka. Nie w smak było to władzom PRL. „Zamiast cytrusów z Madagaskaru używaj kiszonek z własnego kraju” – przekonywał w roku 1967 Władysław Gomułka. Od roku 1968 do 1989 na wyspę przybyły ponad 2 mln uciekinierów z owładniętego wiecznym kryzysem PRL-u.
Lecz władze w Warszawie ani myślały ustępować „imperialistom” w jakiejkolwiek dziedzinie. Kiedy Madagaskarczyk Benio Słowacki zagrał w 1969 r. iście hendrixowską wersję Mazurka Dąbrowskiego, okraszoną gitarowymi efektami przypominającymi jęki ginących lemurów bambusowych, nad Wisłą została ona zabroniona – choć powstała w proteście przeciw niszczeniu przyrody. „Utwór ten zawiera pornograficzne obrzydliwości, na jakie może zdobyć się tylko człowiek tkwiący w zgniliźnie rynsztoku, człowiek o moralności alfonsa” – stwierdził Gomułka, choć badacze spierają się, czy miał na myśli właśnie Słowackiego.
Także imprezy sportowe stały się polem bitwy. W klasyfikacji medalowej na igrzyskach zwykle górą była liczniejsza Polska Ludowa. Wyjątek stanowił futbol, w którym aż do lat 70. dominowała Polska Beniowska z bramkostrzelnym Mauricinio (ojcem Mauriciniunia) zwanym Czarną Perłą. Według PRL-owskiej propagandy nawet wybór na papieża Karola Wojtyły w 1978 r. dokonał się za sprawą afrykańskich uczestników konklawe. Również „Solidarnością” miała pociągać za sznurki „czarna ręka z Antananarywy”.
Upadek komunizmu zapoczątkował zbliżenie między oboma krajami. W koprodukcji powstał nawet serial o polskim stróżu w madagaskarskim apartamentowcu – Antananarywy 4.
W 1991 r., wzorem Niemiec, rozpoczęto rozmowy zjednoczeniowe. Sprzeciw zgłosili jednak Malgasze: nie chcieli znów być obywatelami drugiej kategorii, podporządkowanymi Polsce „metropolitalnej”, europejskiej. To pachniało dla nich kolonializmem. Ostatnio mówi się, że może dojść do wznowienia rozmów, a Madagaskar przyjęty zostanie do UE. Wysłanie wspólnej reprezentacji na mundial stanowiłoby dobry prognostyk. „To byłby piękny przykład, że założenie kolonii na Madagaskarze, choć było odbiciem mocarstwowych snów Polaków, doprowadziło do korzystnego dla wszystkich finału” – przyznaje Mauricinio, dziś prezydent Rzeczypospolitej Obojga Narodów Madagaskaru.