„Chętnie zagrałbym w jednej drużynie z Mauriciniuniem” – mówi Robert Lewandowski. „Gra Roberta i porady żywieniowe jego żony zawsze były dla mnie wielką inspiracją” – odpowiada z kurtuazją madagaskarska gwiazda. Aż nie chce się wierzyć, że tak trudno o porozumienie w sprawie wspólnej kadry, skoro rok w rok dziesiątki tysięcy rodaków znad Wisły wizytują wyspę słynną z lemurów, a Polacy madagaskarscy przyjeżdżają do kraju przodków, by zobaczyć, czym różnią się baobaby od bab wielkanocnych.
Przypomnijmy, że II RP przez lata marzyła o założeniu kolonii na Madagaskarze, ale udało się to dopiero pod koniec roku 1937, po szczycie gnieźnieńskim z udziałem Francji i Wielkiej Brytanii. Strona brytyjska długo sprzeciwiała się przekazaniu wyspy przez Francuzów Polakom, który to akt miał być rekompensatą za utracone „sumy bajońskie” z czasów Napoleona. Tajemnicą poliszynela jest, że rząd Jego Królewskiej Mości zmiękł dopiero pod wpływem serwowanych w Gnieźnie wysokoprocentowych alkoholi. W efekcie szefowie MSZ-etów postanowili rozstrzygnąć sprawę, grając o wyspę w pokera. Wygrał polski minister Józef Beck