
Czerwień to kolor kwietnia i rewolucji goździków. Ale też komunistycznej flagi, która do dziś powiewa nad Portugalią i wciąż dla wielu oznacza tam wolność.
– Towarzysze, za dziesięć minut rozpocznie się wiec – donośny głos wydobywał się z głośników. Od godziny zapowiadali wielki finał. W tym czasie w barze Równość dyskutowano o prawach kobiet, tuż obok imigranci sprzedawali samosy. Uczestnicy zgromadzenia zamawiali potrawy z różnych regionów Portugalii – zupę caldo verde z Minho i francesinhę z Porto. Niektórzy słuchali wcześniej chóru górników, inni lizbońskiego fado. U towarzyszy z bratnich krajów można było kupić peruwiański sweter z wełny alpaki i włoski drink, Aperol Spritz. W sekcji francuskich komunistów jakaś para całowała się pod portretem Marksa. W części wystawowej przewodnik opowiadał o bohaterskiej walce proletariatu w Związku Radzieckim, w tle wyświetlano filmy Eisensteina.
O 17.00 festiwal ucichł. Tysiące ludzi zgromadziło się na placu Rewolucji w oczekiwaniu. Trzymali czerwone flagi. Niektórzy stali dumnie, prezentując sztandary, inni leżeli na trawie. Słuchali przemówienia sekretarza generalnego Portugalskiej Partii Komunistycznej, Jerónimo de Sousy. Niech żyje partia komunistyczna, niech żyje Portugalia naszych snów! Po wystąpieniu przez kilka minut bili brawo. Wielu trzymało czerwone goździki – symbole rewolucji 1974 r. Było to we wrześniu 2017 r., ostatniego dnia odbywającego się od lat 70. portugalskiego festiwalu komunistycznego Festa do Avante!
Komunizm, czyli wolność
– Nie po to walczyłem z komuną, żebyś jeździła na festiwale komunistyczne – powiedział tata Gosi, gdy ta wspomniała mu o festiwalu. Ona odpowiedziała mu wtedy: – daj spokój, byłam ciekawa, nie zapisałam się przecież do partii. Bilet dostała od Teresy, Portugalki, która pomaga jej w prowadzeniu małego hostelu niedaleko Praça do Comércio w Lizbonie. W czasie pracy Teresa słucha czasem