Portugalczyk śni o Marksie
Wiedza i niewiedza

Portugalczyk śni o Marksie

Maria Dybcio
Czyta się 12 minut

Czerwień to kolor kwietnia i rewolucji goździków. Ale też komunistycznej flagi, która do dziś powiewa nad Portugalią i wciąż dla wielu oznacza tam wolność. 

– Towarzysze, za dziesięć minut rozpocznie się wiec – donośny głos wydobywał się z głośników. Od godziny zapowiadali wielki finał. W tym czasie w barze Równość dyskutowano o prawach kobiet, tuż obok imigranci sprzedawali samosy. Uczestnicy zgromadzenia zamawiali potrawy z różnych regionów Portugalii – zupę caldo verde z Minho i francesinhę z Porto. Niektórzy słuchali wcześniej chóru górników, inni lizbońskiego fado. U towarzyszy z bratnich krajów można było kupić peruwiański sweter z wełny alpaki i włoski drink, Aperol Spritz. W sekcji francuskich komunistów jakaś para całowała się pod portretem Marksa. W części wystawowej przewodnik opowiadał o bohaterskiej walce proletariatu w Związku Radzieckim, w tle wyświetlano filmy Eisensteina.

O 17.00 festiwal ucichł. Tysiące ludzi zgromadziło się na placu Rewolucji w oczekiwaniu. Trzymali czerwone flagi. Niektórzy stali dumnie, prezentując sztandary, inni leżeli na trawie. Słuchali przemówienia sekretarza generalnego Portugalskiej Partii Komunistycznej, Jerónimo de Sousy. Niech żyje partia komunistyczna, niech żyje Portugalia naszych snów! Po wystąpieniu przez kilka minut bili brawo. Wielu trzymało czerwone goździki – symbole rewolucji 1974 r. Było to we wrześniu 2017 r., ostatniego dnia odbywającego się od lat 70. portugalskiego festiwalu komunistycznego Festa do Avante!

Komunizm, czyli wolność

– Nie po to walczyłem z komuną, żebyś jeździła na festiwale komunistyczne – powiedział tata Gosi, gdy ta wspomniała mu o festiwalu. Ona odpowiedziała mu wtedy: – daj spokój, byłam ciekawa, nie zapisałam się przecież do partii. Bilet dostała od Teresy, Portugalki, która pomaga jej w prowadzeniu małego hostelu niedaleko Praça do Comércio w Lizbonie. W czasie pracy Teresa słucha czasem

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Eukaliptus pali Portugalię
i
zdjęcie: Maria Dybcio
Ziemia

Eukaliptus pali Portugalię

Maria Dybcio

João zatrzymuje samochód, gwałtownie wyrywa małe, zielone drzewo, które rośnie na poboczu. Wraca i milczy przez kilka minut, czeka, aż wzburzenie minie. Najchętniej wyrwałby je wszystkie – tysiące eukaliptusów, które porastają wzgórza prowadzące do Nodeirinho.

Po raz pierwszy spotykam go w ogrodzie miejskim w Pedrógão Grande. Jest lipiec 2018 r. Wszystko kwitnie, nie widać, że od tragedii minęło ponad dwanaście miesięcy. João Viola ma 62 lata, nosi białą koszulę, której nie zapina na najwyższy guzik. Kilka razy odbiera telefon, z różnych części ogrodu ktoś czasem woła do niego portugalskie „dzień dobry”. Siadamy na ławce, z której widzimy cały plac. – Tu jest część tropikalna, obok japońska, kilka metrów dalej rosną sosny, za nimi strefa kaktusów, w środku dęby, które są tu od wieków – wskazuje po kolei. Mógłby opowiedzieć o każdym z ponad trzystu gatunków roślin, które widzimy przed sobą. Pracuje tu od dwudziestu lat i nie ukrywa, jak bardzo jest dumny.

Czytaj dalej