Rewolucja: miejska dżungla obfitości Rewolucja: miejska dżungla obfitości
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Ziemia

Rewolucja: miejska dżungla obfitości

Permakultura na balkonie (1)
Łukasz Nowacki
Czyta się 9 minut

Ogród permakulturowy na balkonie – czyli jaki? O tym, że na parapecie można hodować niemal wszystko, wiemy nie od dziś. Pod czujnym okiem babci bujnie kwitną pelargonie, miejscy ogrodnicy uprawiają warzywa i zioła. A gdyby tak pójść o krok dalej? Łukasz Nowacki pokazuje – krok po kroku – jak to zrobić.

Permakultura – to brzmi… zagadkowo. Nietypowo. Naukowo. Jednak za tym – ciągle obcym na naszym gruncie – pojęciem kryje się samo dobro. W wielkim skrócie: w ogrodzie permakulturowym chodzi o to, aby wszystko ze sobą współgrało. Projektujemy ekosystem, który jest – na wzór ekosystemów naturalnych – zrównoważony. Dzięki wnikliwej obserwacji i czerpaniu wskazówek ze świata przyrody tworzymy go od podstaw. Jesteśmy inżynierami przestrzeni. Decydujemy o obiegu materii i wody. Rośliny wspierają nas i populację owadów. Rodzą owoce i cieszą oko. Taki ogród – w mniejszej skali – każdy z nas może stworzyć na balkonie. Permakulturowe ogrody balkonowe to miejsca pod każdym względem ekologiczne. Poprzez tworzenie ich możemy pozytywnie wpływać na wzrost lokalnej bioróżnorodności. Miniaturowe łąki kwietne, skrzynie obsadzone aromatycznymi ziołami, jadalne kwietniki, poidła dla ptaków i owadów, minimokradła, karmniki, budki lęgowe, hotele dla owadów, domki dla jerzyków zwyczajnych czy nietoperzy, miejskie pasieki pszczele. Do dyspozycji mamy całą gamę rozwiązań projektowych z myślą o tworzeniu miejsc przyjaznych innym żywym stworzeniom. To również przestrzenie mające potencjał łączenia miejskich ogrodników. Sepp Holzer w Permakulturze (2004) opisuje przepiękną rzecz – wszystkie balkony w budynku mieszkalnym toną w plątaninie zielonych pnączy. Rośliny wspinają się po balustradach, dostarczając mieszkańcom smacznych owoców. To jeden z wielu przykładów zieleni wprowadzonej świadomie przez człowieka do budownictwa miejskiego.

Bosco Verticale w Mediolanie; zdjęcie: Daryan Shamkhali/Unsplash
Bosco Verticale w Mediolanie; zdjęcie: Daryan Shamkhali/Unsplash

Zdjęcia wybudowanych w 2014 r. wieżowców mieszkalnych Bosco Verticale w Mediolanie we Włoszech obiegły Internet. Pionowy Las to przykład bardzo przemyślanej nowoczesnej architektury, gdzie już w fazie projektowej uwzględniono obecność roślin na balkonach. Rośnie na nich ponad 900 drzew, a roślinność porasta powierzchnię blisko 8900 m² specjalnie zaprojektowanych w tym celu balkonów, tarasów i dachów. W 2010 r. w Nowym Jorku mogliśmy obserwować otwarcie największej na świecie, prywatnej miejskiej farmy na szczycie Brooklyn Grange oraz rozkwit kolejnych projektów tego typu: Eagle Street Rooftop Farm czy farmy dachowej przy East 29th Street założonej przez restaurację Riverpark w Alexandria Center. Wszystkie te projekty były efektem starań lokalnych społeczności i oddolnych inicjatyw lub powstały w ramach miejskich programów promujących redukcję emisji gazów cieplarnianych poprzez rozwój zielonej infrastruktury miejskiej. Chcemy jeść lepiej, chcemy odżywiać się zdrowo, chcemy mniej wydawać na żywność wysokiej jakości. Najlepszym sposobem pogodzenia tych wszystkich „chciejstw” jest sięganie po organiczną żywność uprawianą na własnym, permakulturowym balkonie.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Polityka i bunt mieszczuchów

Słyszeliście kiedyś o badaniach prowadzonych przez Departament Spraw Gospodarczych i Społecznych ONZ? DESA (ang. Department of Economic and Social Affairs) od 1988 r. co dwa lata publikuje raport przedstawiający szacunkowy rozkład ludności świata w obszarach miejskich i wiejskich oraz w największych światowych aglomeracjach. Współczesne miasta zajmują zaledwie 2% powierzchni lądów, ale – jak wykazał raport World Urbanization Prospects – w 2007 r. po raz pierwszy w historii odnotowano, że więcej ludzi żyje w miastach niż na wsi. Obecnie jest to 54% światowej populacji, a prognozy zakładają, że do 2050 r. będzie to aż 66%, czyli blisko 6,5 mld ludzi. Ron Finley, ogrodnik buntownik, którego żywiołem jest miejska partyzantka ogrodnicza, w swoich wystąpieniach namawia każdego mieszczucha do transformowania nudnych trawników w ogrody dostarczające warzyw, owoców i celu w życiu tym, którzy poszukują głębszego sensu istnienia. Słynne stało się już jego powiedzenie, że uprawianie żywności dla siebie jest jak drukowanie własnych pieniędzy. Nie każdy jednak ma do dyspozycji taki trawnik albo odwagę, by ingerować w przestrzeń publiczną. Dlatego polecam przeprowadzenie permakulturowej rewolucji na swoim balkonie lub tarasie. Permakultura jest bardzo ciekawą dyscypliną projektowania naszej najbliższej przestrzeni życiowej. To zbiór zasad i zestaw narzędzi, które można zastosować w każdym miejscu na świecie. Nieważne czy mieszkasz w górach, czy nad morzem, w mieście czy na wsi – są uniwersalne. To jednak właśnie w kontekście miejskim rozwiązania permakulturowe charakteryzują się najwyższą produktywnością i mają pozytywny wpływ na nasze otoczenie, a w konsekwencji – na naszą planetę.

Woda w balkonowej permakulturze

W ostatnim czasie wiele mówi się o wodzie – o jej deficycie, pustynnieniu, sztucznie regulowanych ciekach wodnych, powodziach. Zasady obiegu wody w przyrodzie, o których uczyliśmy się w szkole, nie zmieniają się – zmienia się jednak środowisko, w które ingerujemy, zaburzając naturalne procesy. Dostęp do wody jest kluczowy, również kiedy mówimy o projektowaniu ogrodów. Bez wody nie będzie też bujnej roślinności na balkonie. Gospodarowanie nią na tak specyficznej przestrzeni wymaga jednak dodatkowego komentarza. Woda to życie, bez wody obumierają mikroorganizmy glebowe, zamierają strzępki grzybów, a rośliny wysychają. Zwierzęta również potrzebują wody. W naszym balkonowym ekosystemie do uprawy roślin zastosujemy skrzynie podsiąkowe, domowej roboty kompost zamiast ziemi torfowej (chronimy w ten sposób cenne ekosystemy torfowe i bagienne oraz zwiększamy zdolność gleby do zatrzymywania wody). Zastosujemy ściółkowanie ograniczające nadmierne parowanie w upalne, letnie dni. Możemy też dodać biowęgiel, który zwiększa zdolność gleby do magazynowania wody. Dobrze zaprojektowany system nawadniający zwalnia nas z konieczności ciągłego biegania z ciężką konewką. Pozwala zaoszczędzić duże ilości wody dzięki optymalnemu wykorzystaniu każdej dostępnej kropli. W swoich doświadczeniach balkonowych, jeszcze jako młody chłopak, poszedłem nieco dalej. Zbudowałem na balkonie miniaturową oczyszczalnię korzeniowo-roślinną, dzięki której odzyskiwałem wodę wcześniej zużytą podczas kąpieli czy prania ubrań. To tzw. szara woda, czyli ścieki lekko zanieczyszczone detergentami. Taką wodę, w stosunkowo prosty sposób, możemy oczyścić nawet do jakości wody pitnej i bezpiecznie używać chociażby do nawadniania balkonowych upraw. Dysponując niewielką przestrzenią (mój ówczesny balkon miał wymiary 1,5 na 5 m), musiałem zminiaturyzować oczyszczalnię. Przystępując do projektowania tego systemu, najpierw obliczyłem, ile wody zużywam w ciągu doby podczas korzystania z prysznica, umywalki oraz prania ubrań: średnie zużycie wyszło mi na poziomie 100–120 l na dobę. Dzięki akwarystycznemu doświadczeniu wiedziałem, że przy zastosowaniu napowietrzania można znacząco przyspieszyć proces oczyszczania, dlatego też zaprojektowałem mój system tak, aby był w stanie pomieścić czterodniowy zasób szarej wody. Na balkonie, którego wytrzymałość wcześniej sprawdziłem, ustawiłem dwie beczki, o pojemności 200 l każda. Szarą wodę z łazienki przepompowywałem na balkon przy użyciu niewielkiej pompy. Przepływała ona przez prosty filtr piaskowo-korzeniowy, a następnie dostawała się do pierwszej beczki, w której założyłem prawdziwy ekosystem tworzony przez małże, ślimaki, traszki, rozwielitki, larwy ważek i innych owadów oraz rośliny szuwarowe i bagienne – zarówno te rosnące w wodzie, jak i na jej powierzchni. Korzenie roślin szuwarowych zanurzone były w wodzie, a na ich rozbudowanej powierzchni zaszczepiłem odpowiednie mikroorganizmy przyspieszające rozkład zanieczyszczeń zawartych w domowych ściekach. Wszystko było napowietrzane tlenem, niezbędnym do podtrzymania życia tych organizmów. Po wstępnym oczyszczeniu woda przedostawała się do drugiej beczki, w której pływały ryby ukryte pod osłoną rzęsy wodnej, grzybienia białego, kotewki orzecha wodnego i hiacynta wodnego, pływających po powierzchni. Pozbawiona zanieczyszczeń woda wzbogacana była w sposób naturalny odchodami ryb, a następnie wykorzystywana przeze mnie do nawadniania upraw w pojemnikach. Ponieważ mieszkałem na parterze, a pod moim balkonem znajdował się trawnik, nadmiar oczyszczonej wody kierowałem niżej i nawadniałem niewielki, jadalny ogród leśny, który był uzupełnieniem moich balkonowych upraw. Takie samo rozwiązanie pozwala na oczyszczenie i wykorzystanie deszczówki zbieranej z dachów budynków. W obszarach zurbanizowanych deszczówka może zawierać szereg niepożądanych zanieczyszczeń, które w ten sposób jesteśmy w stanie usunąć z wody i – podobnie jak oczyszczoną szarą wodę – wykorzystać do nawadniania własnych upraw.

Kawałek Amazonii

To ciekawostka, ale rozpala wyobraźnię. Na miejskim balkonie możemy pokusić się o uprawę roślin tropikalnych. Jestem absolutnym fanem takich eksperymentów, zwłaszcza gdy mamy do dyspozycji balkon mocniej nasłoneczniony i osłonięty od wiatru. Figi, ozdobne bananowce, kiwi, awokado, cytryny, limonki, a nawet drzewka pomarańczowe mogą niesamowicie wzbogacić bioróżnorodność naszych miejskich upraw. Rośliny te tworzą niesamowity klimat, a duża część z nich obdarzy nas wspaniałymi plonami. Na moim balkonie permakulturowym często owocują figi, cytryny, limonki i moje ulubione – rodzynki brazylijskie (miechunki peruwiańskie).

Miechunka peruwiańska; zdjęcie Jonathan Pielmayer/Unsplash
Miechunka peruwiańska; zdjęcie Jonathan Pielmayer/Unsplash

Balkon bardzo łatwo możemy zamienić też w kawałek Amazonii – pomoże nam w tym terra preta, w języku portugalskim „czarna ziemia”, popularnie: czarnoziem amazoński. Był znany już blisko 5 tys. lat temu rdzennym plemionom Indian zamieszkującym obszar centralnej Amazonii (polecam dokument BBC The Secret of El Dorado, 2002). Terra preta wytworzona została przez człowieka, by poprawić jakość gleby rodzimej (te występujące w dorzeczu Amazonki zaliczane są do najgorszych na kuli ziemskiej, tzw. gleb laterytowych). Indianie zamienili najgorszą ziemię w prawdziwe złoto ogrodników dzięki zmieszaniu jej z węglem drzewnym i kompostem. Dodatek tzw. biowęgla (ang. biochar – węgiel otrzymywany z materiału pochodzenia biologicznego) oraz kompostu sprzyja rozwojowi pozytywnych mikroorganizmów i w niesamowicie stymulujący sposób wpływa na rośliny. Zatem jeżeli chcecie mieć na balkonie „turboglebę” rodem z Amazonii, polecam dodawanie rozdrobnionego węgla drzewnego (10%) do mieszanki, którą wypełniacie swoje skrzynie uprawowe. Kluczowe jest jednak to, aby taki węgiel drzewny przed zmieszaniem z pozostałymi składnikami „naładować” azotem. Można to zrobić, zalewając rozdrobniony biowęgiel gnojówką z pokrzyw, rozwodnionym krowim obornikiem lub kurzakiem (nawozem kurzym), albo wykorzystać do tego celu własny mocz. Wykorzystanie tego ostatniego składnika szczególnie poleca się użytkownikom separacyjnych toalet kompostujących. Rozwiązanie to jest bardzo bezpieczne i niesamowicie pozytywnie wpływa na wzrost roślin. Temat to wprawdzie kontrowersyjny, ale jak najbardziej godny dalszego zgłębiania. Jedna z zasad projektowania permakulturowego mówi: unikaj wytwarzania odpadów, a jak wiadomo odpady to jedynie niezagospodarowane zasoby, często bardzo cenne. Zamiast sikać do krystalicznie czystej wody (robi tak każdy z nas, gdy korzysta z toalety spłukiwanej wodą), zanieczyszczając w ten sposób rzeki, jeziora i morza, z powodzeniem możemy włączyć ten cenny biochemicznie składnik, jakim jest ludzki mocz, do praktyki ogrodniczej – jest darmowy, organiczny i powszechnie dostępny.

Myśl globalnie, działaj lokalnie!

Balkon to mikroprzestrzeń, która zmusza jej użytkowników do kreatywności i pomysłowości oraz wymaga pragmatycznego podejścia do uprawiania własnej, organicznej żywności. Do balkonów ma jednak dostęp niemal każdy mieszkaniec miasta. Większe czy mniejsze, dobrze przemyślane uprawy balkonowe potrafią dostarczać sporych ilości warzyw i owoców. Sami będziecie zaskoczeni, jak duże plony można zebrać z kilku metrów kwadratowych powierzchni balkonowej, a przy tym dobrze się bawić, zdobywać nową wiedzę i wpływać pozytywnie na lokalną bioróżnorodność. Moja osobista przygoda z balkonowymi uprawami sięga zamierzchłych już czasów i początkowo była pasmem niepowodzeń. Bazując na doświadczeniach, opracowałem kilka rozwiązań, które mogą okazać się pomocne w stawianiu pierwszych kroków na drodze ku permakulturowej transformacji balkonu w miejską dżunglę obfitości – będę prezentował je w kolejnych częściach tego cyklu.

Czytaj również:

System samowystarczalny System samowystarczalny
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Ziemia

System samowystarczalny

Permakulturalni
Łukasz Nowacki

Jej rozważnie dobrane elementy zapewniają ekologiczną równowagę, niezakłócony obieg materii ożywionej i nieożywionej. System doskonały, holistyczne perpetuum mobile tworzone przez człowieka w partnerstwie z naturą. Czy permakultura to klucz do produkcji zdrowej żywności w czasach kryzysu ekologicznego?

Pamiętacie te czasy, kiedy podczas wakacyjnych miesięcy całe dnie spędzało się na podwórku – budując domki na drzewach, grając w piłkę, w „noża”, bawiąc się w podchody – i kiedy nie istniało pojęcie nudy? Był rok 1996, miałem 13 lat i tak jak większość moich rówieśników główkowałem, co ciekawego będę robił kolejnego dnia wakacji. Z perspektywy lat mogę śmiało stwierdzić, że nie byłem typowym nastolatkiem. Od moich koleżanek i kolegów odróżniałem się tym, że poświęcałem mnóstwo czasu na akwarystykę i książki o tematyce fantastycznonaukowej. Często zaszywałem się w „tajnej” bazie, czytając dzieła jednego z moich ulubionych autorów – Arthura C. Clarke’a. Tamtego lata moją wyobraźnię całkowicie pochłaniały Piaski Marsa. Akcja powieści toczy się na początku XXI w. Przedstawia historię lotu rakiety Ares i trudy pierwszych kolonizatorów zajmujących się terraformowaniem Czerwonej Planety.

Czytaj dalej